Ten film jest zapisem do bólu prawdziwym. Nie wabi widza żadną batalistyką, nie nosi też w sobie karkołomnie stawianych tez. Przekazuje jedynie porażającą prawdę, że nie mająca wsparcia z zewnątrz ofiara pozostanie na zawsze ofiarą.
Kamera po króciutkim oprowadzeniu widzów po deszczowej jesiennej ulicy kieruje ich do apteki, gdzie długowłosa blond aptekarka Monika (Alina Janowska) obsługuje mężczyznę w jasnym prochowcu o pseudonimie "Fram" (Adam Hanuszkiewicz). Po chwili do lady podchodzi inny męczyzna, który pytając o lek dyskretnie podstawia "Framowi" teczkę, z której tamten wyciąga ukradkiem pistolet. Widz domyśla się: będzie strzelanina. "Fram" wychodzi z apteki a kamera idąc wraz z nim pokazuje rozstawionych w różnych punktach ulicy pozostałych zamachowców...
"Czas przeszły" (1961) w reżyserii Leonarda Buczkowskiego opowiada historię "Frama", dowódcy, żołnierza ruchu oporu, który w trakcie nieudanego zamachu na miejscowego dygnitarza SS, majora Kurta von Steinhagena ( Gustaw Holoubek) wpada w ręce Niemców w sposób głupi. Poza tym sama akcja wydaje się być od samego poczatku pod kontrolą okupanta. Niemcy szykując się do wyjazdu sprawdzają dokładnie broń. W związku z tym atakujący nie mogą liczyć na jakiekolwiek zaskoczenie. Aresztowany w trakcie walki "Fram" ucieka jednak po pewnym czasie oprawcom z więzienia nie podejrzewając jednak, że to oni sami zorganizowali mu ucieczkę aby móc dokonać kolejnych aresztowań w środowisku konspiratorów. Po wojnie prawda o ucieczce wychodzi na jaw. "Fram" zostaje oskarżony przez kolegów o zdradę i napiętnowany . Równolegle w Niemczech jeden z gestapowców będących wówczas w obstawie wspomnianego dygnitarza, obersturmfuhrer SS Erich Weber (Henryk Bąk) zostaje tymczasem uniewiniony przez niemiecki sąd, mimo iż ma na rękach krew wielu Polaków.
Z ciekawostek filmowych, już czysto technicznych lub też odwołań do innych kinowych obrazów warto zanotować kadry, w których kamera rejestruje ostrzelanie niemieckiego auta z zewnątrz przez zamachowców. Majstersztyk jak na tamte lata. Widać także wyraźne nawiązanie do "Zamachu" (1959) Passendorfera, albowiem grający w "Czasie przeszłym" rolę Antoniego (uczestnik akcji) Tadeusz Łomnicki nie może wystrzelić w kierunku wroga. Nasuwa się więc widzowi przed oczy pamiętna scena z histeryczną próbą otworzenia teczki pełnej filipinek w Al. Ujazdowskich, lub też nawiązanie do postaci rewolewrowca Lee (Robert Vaughn) z westernu "Siedmiu Wspaniałych" Johna Sturgesa, który również miał problem z wejściem do walki.
Mimo tego wszystkiego odnosi się wrażenie że "Czas przeszły" to swego rodzaju dzieło prorocze. Ma ono bowiem własne odbicie w naszej rzeczywistosci. Oto niedawno Sad Okręgowy w Gdańsku skazał działającego na Pomorzu niemieckiego przedsiębiorcę Hansa G. za sianie mowy nienawiści na karę grzywny w wysokości ledwie 50 tysięcy złotych, którą skazany ma przeznaczyć na rzecz Muzeum w Piaśnicy oraz publiczne przeproszenie pojrzywdzonych. Na więcej Sądu nie bylo jednak stać, mimo że wspomniany Hans G. publicznie wykrzykiwał: "Nienawidzę Polaków; nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce. Jesteście gównem. Tak, jestem! Jestem hitlerowcem! To wina tego kraju (Polski), że taki jestem. Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu". Przy okazji żałował także że Adolf Hitler nas wszystkich nie wykończył....
Czas przeszły i czas teraźniejszy.
Jednym słowem w tej materii nihil novi sub sole.