Paliwo będzie tanie przez cały 2016 rok

Redakcja Redakcja Gospodarka Obserwuj notkę 2

Światowe ceny ropy nie przestają spadać. Jeśli ten trend się utrzyma, a wiele na to wskazuje, paliwo jeszcze bardziej potanieje. Ale już jest tanie i jego niskie ceny powinny utrzymać się przez cały rok 2016. 

W ostatnim tygodniu grudnia średnie ceny paliwa w Polsce spadły do najniższego poziomu w 2015 r. Według danych E-petrol.pl pod koniec zeszłego roku benzyna 95 kosztowała na polskich stacjach przeciętnie 4,17 zł za litr, a olej napędowy – 4,05 zł. Na niejednej stacji cena benzyny była poniżej 4 zł. Tak tanich paliw nie mieliśmy od sześciu lat. 

Taniejąca benzyna i olej napędowy to, oczywiście, następstwo spadających cen ropy. Dla przypomnienia: jeszcze półtora roku temu kosztowała ona ponad 100 dolarów za baryłkę. Jej ceny poleciały na łeb, na szyję, jesienią 2014 r. Przede wszystkim dlatego, że na globalny rynek zaczęło trafiać za dużo ropy, co było wywołane głównie rewolucją łupkową w USA, ale i mniejszym popytem na ten surowiec, spowodowanym światowym spowolnieniem gospodarczym. Kraje OPEC zamiast zmniejszyć wydobycie, tak, jak robiły dotychczas, gdy ceny ropy spadały poniżej zadowalającego je poziomu, postanowiły wykorzystać tę sytuację do zwiększenia lub przynajmniej utrzymania swych udziałów w globalnym rynku. Wybrała to rozwiązanie przede wszystkim Arabia Saudyjska. Efekt? Na początku 2015 r. ceny ropy były na poziomie 52-56 USD za baryłkę (w zależności od gatunku tego surowca), czyli były o połowę mniejsze niż jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Mimo to w kolejnych miesiącach nadal spadały. W całym 2015 r. zmniejszyły się o 1/3, mimo krótkotrwałego odbicia w marcu i kwietniu. Dlaczego wciąż szybowały w dół? Bo z jednej strony kraje OPEC z Arabią Saudyjską i Irakiem, Rosja i inne państwa wydobywały coraz więcej ropy. M.in. po to, by zrekompensować sobie ubytki w dochodach spowodowane niższymi cenami tego surowca. W ślad za tym jego nadpodaż na świecie rosła, zamiast maleć, do czego przyczyniały się kłopoty gospodarcze Chin, ale i innych dużych krajów (m.in. Brazylii), przez co kupowały one mniej surowców.

Nikogo więc nie zdziwiło, że w ostatnim tygodniu grudnia ceny ropy znów spadły. W Sylwestra znów „zjechały” poniżej 37 dolarów za baryłkę – to był ich najniższy poziom od 11 lat. Tym razem spadki spowodował większy niż oczekiwano wzrost zapasów ropy w USA, a także zapowiedzi Iranu, że na początku 2016 r. radykalnie zwiększy on eksport tego surowca, o 0,5-1 mln baryłek dziennie. 

Co będzie dalej? Analitycy rynku surowcowego rewidują „w dół” swe wcześniejsze (sprzed kilku miesięcy) prognozy na 2016 rok, zakładające stabilizację – na ówczesnym poziomie - lub stopniowy wzrost cen ropy: w przyszłym roku do poziomu 55-60 dolarów za baryłkę. Dziś eksperci spodziewają się, że ceny albo utrzymają się na obecnym, bardzo niskim już poziomie (tak przewiduje m.in. Międzynarodowa Agencja Energetyczna) albo jeszcze bardziej spadną, bo nadpodaż ropy na światowym rynku ma potrwać co najmniej do jesieni 2016 r. Nie tylko przez Iran, ale i m.in. utrzymujące się spowolnienie gospodarcze w Chinach, które są największym importerem ropy na świecie. Na dodatek Arabia Saudyjska, która jest z kolei największym światowym eksporterem tego surowca, zapowiedziała już, że nie zamierza ograniczać wydobycia ropy w celu podbicia jej cen. Jeśli nie wycofa się z tej zapowiedzi, inne kraje, wydobywające dużo tego surowca, dostosują się do jej polityki. Dlatego, że same nie będą w stanie wyeliminować jego nadpodaży.  Już w grudniu 2015 r., Arabia Saudyjska, na szczycie krajów OPEC, którego jest liderem, namówiła część uczestniczących w nim krajów, do zablokowania decyzji o ograniczeniu – przez państwa należące do tej organizacji - eksportu ropy. Za taką decyzją optował przede wszystkim Iran. Przywódcy Arabii Saudyjskiej przekonywali jednak, że ograniczenie eksportu ropy przez kraje OPEC wcale nie doprowadziłoby do wzrostu cen. M.in. dlatego, że przy trwającej od dłuższego czasu nadpodaży tego surowca państwa, które go wydobywają, zaczęły ostro walczyć o rynek. Jeśli OPEC obniży wydobycie, to po prostu może stracić część światowego rynku, zmniejszyć w nim swój udział, a jednocześnie ceny rzeczywiście ani drgną.

Jednak wiele jeszcze może się zmienić, ponieważ tania ropa uderza bardzo boleśnie już nie tylko w takie kraje, jak Rosja, ale wpędza też w tarapaty kraje arabskie, mogące pochwalić się bardzo niskimi kosztami wydobycia tego surowca. Dotyczy to też samej Arabii Saudyjskiej, która przede wszystkim przez duży spadek cen ropy ma obecnie gigantyczny, rekordowy deficyt budżetowy. W 2015 r. sięgnął on, bagatela, 98 mld dolarów. Jednak w tym roku ma on zmniejszyć się do 87 mld. M.in. dzięki programowi oszczędności budżetowych i zwiększaniu dochodów z innych źródeł. Władze tego kraju twierdzą, że jego gospodarka jest – mimo niskich cen ropy – w dobrej kondycji. PKB Arabii w 2016 r. ma wzrosnąć o ponad 3 proc. M.in. dzięki planowanym reformom gospodarczym.

Jest więc prawdopodobne, że Arabia Saudyjska, ale i cały OPEC, nie zmieni swej polityki, polegającej na utrzymywaniu wydobycia ropy na obecnym, bardzo wysokim poziomie. To dobra wiadomość nie tylko dla kierowców, ale i dla europejskich rafinerii. Dzięki taniej ropie bardzo poprawiły one w 2015 r. swe wyniki finansowe, notując rekordowo wysokie marże rafineryjne. Dotyczyło to także naszych polskich producentów paliw – Orlenu i Lotosu.

JMK

 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj2 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Gospodarka