1maud 1maud
4887
BLOG

Błędy Pani Jankowskiej i pana Wóycickiego

1maud 1maud Polityka Obserwuj notkę 171

 

Może Janina Jankowska zrozumie, że…. niewiele jeszcze rozumie. Nie wystarczy bowiem Pani Janino zrobić sobie realną listę zaniechań III RP jak uczyniła to Pani w swojej ostatniej notce. A już na pewno nie należy czynić argumentu obronnego z własnych sympatii do kolegów z grona resortowych dzieci bez uwzględnienia ich postaw po roku 1989 w stosunku do tej listy, którą Pani słusznie sporządziła. Z kolei Kazimierz Wóycicki położył nacisk na elementy biografii ludzi mediów, pomijając ich koniunkcje z głoszonymi przez nich poglądami.
Przeczytałam książkę Resortowe Dzieci-media. Większość nazwisk z mediów w powiązaniu z rodowodem komunistycznym i listami TW była mi znana. Tak jak i geneza głównych koncernów medialnych. Książka pomogła mi jednak uporządkować i uzupełnić wiedzę w tym zakresie, ocenić skalę zjawiska i poznać lepiej motywację dzisiejszych postaw mainstreamowych dziennikarzy wobec zjawisk, słusznie wyartykułowanych przez Janinę Jankowską.
Paradoksalnie zarówno Janina Jankowska jak i Kazimierz Wójcicki swoimi ocenami książki pomogli nam pośrednio zrozumieć stopień zblatowania środowiska. Świadomie używam określenia środowiska bez nazwy identyfikującej, bo podobne zjawisko można zdiagnozować w wielu dziedzinach: polityki, prawa, nauki itp. A samo zblatowanie nie uznaję za świadome działania podlegających im osób. Czasem przyczyną jest naiwność, w innym przypadku wieloletnia znajomość i bliskie relacje zawodowe. Wspólne imprezy, na których nie rozmawia się o poglądach. Czasem pokora wobec inteligencji interlokutorów. Bez zastanawiania się, na jakich kanonach moralnych owa inteligencja werbalna powstawała. Bez zastanowienia się czy nie jest używana do świadomej manipulacji rozmówcami. Bez konstatacji domieszki tupetu jaki towarzyszy większości tych ”resortowych dzieci” mianowanych na moralnych, nowoczesnych guru życia społecznego, politycznego i gospodarczego.
Dzieci nie odpowiadają za błędy swoich rodziców. Ale rodzina ma niepodważalny wpływ na sposób myślenia dziecka, na wzorce którymi się później kieruje (mniej lub bardziej wiernie) w swoim dorosłym życiu. O tym, czy ten wpływ był mniejszy czy większy możemy finalnie ocenić przez głoszony przez owe dzieci światopogląd.
W dzieciństwie łączyły resortowe dzieci enklawy mieszkań, mnogość esbeckich, milicyjnych czy partyjnych „cioć i wujków”. Czasem dyskomfort tajnych Komunii świętych (lub ich braku).W młodości -łatwiejszy dostęp do lepszych szkół, na studiach swobodę wyjazdów lub stypendia zagraniczne. I łatwość pozyskania pożądanej pracy w wybranym zawodzie….Ominęły ich problemy zaopatrzeniowe siermiężnego PRL. Mieli przecież swoje konsumy, w których mogli nabyć wszystkie towary, niedostępne dla zwykłych śmiertelników.”
Prominentni ludzie władzy PRL i służb otaczali się artystami. Oto wspomnienia Olgi Lipińskiej: W 2011 roku Lipińska opowiadała: „Tam (…) mieszkał Oleksy, dalej Miller..Na dole mieszkał Jurek Kawalerowicz. W tym bloku Kutz, Szapołowska, Jankowska –Cieślak, obok na Lenza mieszkał Romek Wilhelmi. Bo władza powtykała artystów do prominentnych bloków żeby było po równo. Tamta władza lubiła artystów. Już nigdy nie będzie nam tak dobrze”.
Jak widać z wypowiedzi wielu czołowych reżyserów i artystów z czasów komuny nie tylko dzieciństwo, ale i sąsiedztwo oraz poczucie wdzięczności za lekkie i dostatnie życie procentuje dzisiaj w pobłażliwych ocenach notabli PRL….
Dzisiaj wszystkich łączy niechęć do negatywnej oceny wszystkiego, co się z tym dzieciństwem, młodością czy dobrym prosperity łączyło. Są przeciwko lustracji, przeciwko karaniu za bestialstwo PRL- owskich poputczyków, przeciwko rozliczeniu działalności służb wszelakich. Książka Resortowe dzieci jest groźna dla nich nie poprzez ujawnienie faktów z ich przeszłości; jest groźne poprzez opis ich dzisiejszych postaw potwierdzających, że wpływy środowiska, w którym się wychowywali są większe niż chcą to oficjalnie przyznać.
Zacytuję jeden z najtrafniej oddających opisów tego, co znaczyło być w kręgu resortowych latorośli (znajoma Adama Michnika- Marta Petrusewicz w książce Życie przeciętne):
(..) Niezrozumiała wydaje mi się jedna rzecz –że w czasach przedmarcowych nas jakby mało interesowało ,kto z naszych rodziców, jaką rolę odgrywał w partii i państwie ,kto był szefem bezpieki , a kto wiceszefem i co tam robili. Znaliśmy się dobrze  ,mówiliśmy do nich „ciociu, wujku ,rozumiało się,ze rodzice czy przyjaciele naszych rodziców to nomenklatura – a jednak nikt z nas wtedy tego nie dociekał. (…)Czy myśmy się przed tą wiedzą bronili? Nie wiem, ale kiedy po latach czytałam „Onych „ Torańskiej (..)to mnie najbardziej tam zaskakiwało, że tymi „onymi” dla nas są nasi rodzice właśnie.-którzy dla nas po prostu byli rodzicami. Chciałabym namówić kiedyś Adama (Michnika –przyp.mój) żeby napisał coś o sowim ojcu. Coś, co by było z jednej strony taką jego konfrontacją z ojcem, a z drugiej obrona ojca i jego wytłumaczeniem, że my, dzieci komunistów, zbuntowaliśmy się przeciwko komunizmowi w sposób, który nie był sprzeczny z tym, czego nas nauczono, a przeciwnie!-zgodny z podstawami, jakie w nas wpojono.
(..)Ci z naszych rodziców, którzy jeszcze żyją, milczą o dwuznaczności swego komunizmu, rzadko chcą coś o tym powiedzieć – skoro wszystko im się zszargało? Ale my jednak kiedyś coś na ten temat musimy z siebie wydusić. I zrobić to, póki ktoś z nich jeszcze żyje. Bo potem oni nic z tego nie będą mieli. A tak niech przynajmniej wiedzą, że dzieci ich kochają.”
W podobnym stylu o swoim dzieciństwie mówił Jurek Owsiak (syn pracowników MO): „Miałem zachwycające dzieciństwo. Na Kartuskiej działy się rzeczy nieprawdopodobne. Przynoszenie granatów do domu, a nawet do szkoły, było chlebem powszednim. Któregoś razu wnieśliśmy na podwórko wielką morską minę. Cud, że nas nie pozabijało. Za kinem „Wrzos” był klub sportowy, do którego chodziliśmy z ojcem na boks. Jakież były tłumy! Nabite ludźmi. Wszyscy w tych płaszczach – jesionkach – jak na jakichś starych fotografiach.”.
Marzenia pani Petrusewicz się spełniają. Ukazała się książka Moniki Jaruzelskiej „Towarzyszka panienka”* Powstają książki współmałżonków TW. W biografiach osób ze świecznika z czasów PRL oraz wywiadach pojawiają się ciepłe wspomnienia o różnych towarzyszach ….
Dlatego ważne jest, aby dla prawdy historycznej pojawiały się książki takie jak Resortowe dzieci. Te książki (podobnie jak ostatnie książki o Wałęsie Cenckiewicza i Semki) stanowią klucz do zrozumienia, dlaczego po 25 latach od formalnej zmiany ustroju notable PRL oraz ich dzieci i wnuki mają się świetnie w przeciwieństwie do tych, którzy dali impuls do zmian systemu.
 
 
 
*Biografia napisana lekkim piórem, bez zbędnego patosu i podtekstów politycznych. Zamknięte w krótkich rozdziałach luźne wspomnienia układają się w piękną i ciekawą historię życia Moniki Jaruzelskiej oraz najbliższych jej osób. Całość uzupełniona zdjęciami.
1maud
O mnie 1maud

Utwórz własną mapę podróży.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (171)

Inne tematy w dziale Polityka