Adam Laskowski Adam Laskowski
2076
BLOG

Light motive kampanii wyborczej w tle...

Adam Laskowski Adam Laskowski Polityka Obserwuj notkę 12

 Przychodzi mysz do chomika i pyta się go z rozrzewnieniem.

-Chomik, co ty robisz, że mnie ludzie nie cierpią, starają się tępić, straszą kotem, a Ciebie kochają, dają jeść, głaszczą i domki kupują? Przecież prawie się nie różnimy!

Chomik po chwili zastanowienia odpowiedział: Po prostu mam lepszy PR

Ten krótki dowcip, choć może średnio mądry, pewnie średnio śmieszny potrafi jednak w dobitnie prosty sposób pokazać na czym tak naprawdę polega polityka i co decyduje, że ludzie tak podobni do siebie są odbierani w tak różny sposób, i co tak naprawdę decyduje o ich odbiorze społecznym, który następnie przekłada się na wynik wyborczy. Pozwala to spojrzeć na nich niczym na produkty, które dzięki pewnym zabiegom medialnym potrafią na stale zagościć w naszym życiu oraz takie, których niszowość spycha je w odchłań zapomnienia. Analogia ta jest na tyle trafna, że jeśli zastosujemy ją zwłaszcza w okresie przedświątecznej gorączki zakupowej staje się aż nazbyt oczywista. Większość z nas w trakcie ostatnich dni dokonała zwiększonej ilości zakupów, nie zastanawiając się tak naprawdę co decyduje o wyborze takiego a nie innego produktu spośród przebogatej oferty dostępnej w każdym hipermarkecie. Prawdopodobnie zadecydowała o tym cena, reklama produktu, jego ulokowanie na półce sklepowej, bądź też wyprzedaż danego towaru, który dotychczas z racji ceny lub przydatności był poza granicą naszego zainteresowania, bądź wcześniej zwyczajnie uznaliśmy jego zakup za zbędny. Musicie bowiem wiedzieć, że wybory też są formą wyprzedaży, z tym że o wiele trudniej o zwrot towaru, a okres gwarancji naszego kandydata kończy się z chwilą otrzymania przez niego mandatu wyborczego.

Prawdopodobnie każdy z Was potrafiłby bez trudu wymienić nazwiska kilku polityków, którym nigdy, lub od bardzo długiego czasu nie udało się odnieść sukcesu wyborczego oraz takich, którzy wydają się być posłami od zawsze. Są ludzie, których twarze w trudno wytłumaczalny sposób, niczym efekt zastosowania przekazu podprogowego kojarzą się w bardzo pozytywny sposób, lub odbiór ten jest tak negatywny, że pomimo ich starań nie są w stanie przekroczyć pewnej bariery zaufania, której granica przebiega gdzieś między naszym rozsądkiem a empatią. Witold Gombrowicz mawiał, iż „ człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy drugiego człowieka, chociażby ta dusza była kretyniczna”. Coś w tym jest i tu dosięgamy do chyba „klu” iluzji politycznej polegającej na wywołaniu wirtualnego poczucia zaufania między ludźmi, którzy nigdy się nie spotkali, i prawdopodobnie nigdy nie spotkają...

Od lat w czołówce zaufania społecznego plasuje się niezmiennie ten sam zestaw polityków, którzy pomimo wielu obiektywnych argumentów świadczących o braku posiadania przez nich wystarczających kompetencji do sprawowania władzy, bądź przywar sprawiających iż niejednokrotnie skompromitowali się na oczach świata, nadal w naszych oczach uchodzą za mężów staniu (są to sami mężczyźni). Czasem sobie myślę, że każdy z polityków powinien dążyć do marki jaką wyrobił sobie płyn do zmywania „ Ludwik”, który jest uważany za najlepszy pomimo przypuszczam istnienia wielu testów jakościowych, które mogłyby to podważyć. Po prostu tak jest i już. Zastanawialiście się kiedyś dla przykładu nad fenomenem poparcia dla Aleksandra Kwaśniewskiego? „Aleksander Kwaśniewski dobrym prezydentem był”, że po raz kolejny „polecę” Gombrowiczem. W zasadzie ta fraza została dzięki dużej przychylności mediów, oraz sprytnym zabiegom marketingowym na tyle umiejętnie zaimplikowana do naszej świadomości, że nawet racjonalnie myślącym osobom przysłania pełen obraz 10 letniej prezydentury byłego działacza PZPR, obarczonej niejednokrotnymi wystąpieniami pod wpływem alkoholu, niejasnymi powiązaniami z ludźmi ze świata biznesu i służb specjalnych, oraz przekładająca się na dramatyczny wzrost wskaźnika zagrożenia korupcją, której obrazem stała się „afera Rywina”, co spowodowało, że ówczesna ekipa rządząca została praktycznie zmieciona ze sceny politycznej. Ocalał rzecz jasna kolega partyjny głównych bohaterów afery Aleksander Kwaśniewski, który przecież „ dobrym prezydentem był” zatem nie mieć nic wspólnego z całym tym szambem, w jaki wpadło jego ugrupowanie.

Obecnie byłego Prezydenta zaczyna doganiać (a może i przeganiać) Bronisław Komorowski, który przy równej przychylności mediów powiela w dużej mierze pomysł długiej i biernej prezydentury, swego poprzednika. Muszę Wam się przyznać, że od dłuższego czasu Bronisław Komorowski kojarzy mi się z Januszem Dzięciołem (Z KIM???), a no z Januszem Dzięciołem, poczciwym strażnikiem miejskim, triumfatorem I edycji „Big Brother”, który swój sukces w tym programie zawdzięcza temu, że na salonowym tapczanie przespał większość programu unikając wzajemnych konfliktów w domu Wielkiego Brata, ożywiając się jedynie wtedy gdy było to konieczne. Udało mu się dzięki temu stworzyć na tyle wiarygodny obraz własnej osoby, że prawdopodobnie każdy z nas zostawiłby mu klucze do własnego mieszkania. Kilka lat później został posłem, zatem magia telewizji po raz kolejny zadziałała.

Nie każdy ma tak dobrze. Spytajcie chociażby Kazimierza Marcinkiewicza. Nie pisze tu o oczywistych przykładach negatywnego odbioru bo byłoby za nudno i za długo jak np. Antoni Macierewicz, Anna Fotyga, czy Jarosław Kaczyński. Historia Marcinkiewicza idealnie wpisuje się w tezę zakupową, z naciskiem jednak na załamanie marki. Jest on bowiem przykładem jak mechanizm medialny potrafi w bardzo krótkim czasie bez większych powodów zrobić z polityka 3-4 rzędu męża, stanu, by potem w równie krótkim czasie, bez równie istnych powodów uczynić z niego pośmiewisko.

Inną kwestią jest fakt, iż nasz przemysł wyborczy nie działa jeszcze na tyle profesjonalnie by ustrzec się luk, przez które widać obłudę, hipokryzję mechanizmu wyborczego ujawniając nam rąbek prawdy o zakulisowym obliczu naszych wybrańców. Sprawia to, iż ludzie zdołali się już na tyle przesycić fałszem i niską jakością politycznych produktów, jakie co jakiś czas stara im się sprzedać w promocjach wyborczych, że zwyczajnie pragną prawdziwości, produktu w pewnym sensie atrakcyjnego, pomimo jego wad i dużego ryzyka nabycia. Powody, które sprawiają iż Polacy coraz częściej wybierają swojską kiełbasę czy baleron niewiadomego składu i pochodzenia niż idealnie wyglądające i zbadane „ szynki babuni”, wpływają również na poparcie polityków nie ukrywających swojego braku okrzesania, wykształcenia czy nawet programu. Program każdy z nich oczywiście posiada w specjalnie wydrukowanej broszurze, którą trzymają w biurze, ale pokażą go jak ich wybierzecie.

Czym tak naprawdę różnił się Andrzej Lepper od Janusza Korwina Mikke? Niczym! Obaj wbrew panującym trendom postanowili być niczym swojski stół na weselu, dając gościom wybór między daniami głównymi, a tym co zadowala podniebienia określonej grupy smakoszy.

Okazje się, że rynek polityczny jest dużo mniej otwarty niż wędlin i podrobów, bo o ile swojska szynka i bimber przeżywają renesans popularności, to z politykami jest już znacznie gorzej. Jeden z nich marnie skończył, drugi zaś nawet nie zaczął, co wskazuje na to że nadal będziemy skazani na zakupy wyłącznie w hipermarkecie.

Pozdrawiam, życząc Wesołych Świat i udanych zakupów....

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka