aleksander newski aleksander newski
420
BLOG

Wszyscy jesteśmy Kaddafim?

aleksander newski aleksander newski Polityka Obserwuj notkę 1

Wstręt i pogarda. To uczucia z jakimi od kilku dni śledzę doniesienia z Libii. Nie tyle z powodu dokonania linczu przez bandę uzbrojonych łajdaków na innym łajdaku, rannym i bezbronnym, a więc tego co się u nas nazywa zbrodnią wojenną. Nie ma w tym nic nowego, rzeczywistość jest twarda i okrutna wbrew temu, że co i rusz jesteśmy kuszeni obietnicami ostatniej wojny, końca historii i raju na ziemi przez różnych utopistów. Historia jest odpowiedzią Boga na dylematy ludzkości, nie skończy się więc ani na upadku zachodniej cywilizacji, ani na na panowaniu Antychrysta, ale dopiero z powtórnym przyjściem Chrystusa na ziemię. Los jaki spotkał libijskiego dyktatora nie może szokować nikogo, kto lubi rozczytywać się w kronikach zwycięstw i upadku, cywilizacji i barbarzyństwa od czasów rzymskich po dziś. Wleczenie trupa ulicami miasta w każdym z tych przypadków zdarzało się wcale nierzadko i było zresztą najniewinniejszym ze sposobów zemsty na obalonym władcy. Nie grały tu wcale roli osobiste cnoty bądż ich brak: ofiarami rozochoconego motłochu padali równie często najszlachetniejsi ludzie co znienawidzeni tyrani.
Przyjmuję to bez zdziwienia. Oburza mnie co innego.



Nie znoszę demokratów, przeciwników kary śmierci, "ekumenistów", bajdurzenia o prawach człowieka (wystarcza mi Dekalog), pacyfizmu itp. Wszelkie te idee uważam za niezwykle szkodliwe, a ludzi którzy je autentycznie wyznają nie mam zamiaru traktować poważnie. Jest to najczęściej wypaczenie zasad zdrowego rozsądku i budowanie nowych, w kontrze do cywilizacji łacińskiej. Bez wahania poparłbym publiczną egzekucję skazanego bandyty, gwałciciela, mordercy. Nigdy jednak nie byłbym zdolny do zareagowania na czyjąkolwiek śmierć, choćby osoby znienawidzonej, w sposób w jaki uczyniła to amerykańska Sekretarz Stanu. Już narodowe celebracje w Stanach Zjednoczonych po śmierci Ben Ladena budziły niesmak. Mentalność takich ludzi pozostaje dla mnie czymś równie obcym co mentalność islamskich terrorystów. Roześmiana Hillary Clinton w idiotyczny sposób parafrazująca Cezara nad trupem Kaddafiego jest ohydniejszym zjawiskiem niż żądny krwi motłoch.


W ubiegłym tygodniu zobaczyliśmy festiwal niskiej zemsty i nienawiści. Przekroczono granicę. Robienie sobie zdjęć z zakrwawionym trupem to zupełnie nowy standard, przynajmniej w Europie. I na tym etapie trudno powiedzieć czy chodzi w tym wszystkim jeszcze o propagację zachodnich wartości czy przeciwnie: o przejmowanie wzorców ze swiata Islamu. Kraje wyznawców Proroka żadną miarą się nie demokratyzują, za to reszta świata coraz bardziej się zmuzułmania.  "To za Lockerbie!" - krzyczały nagłówki gazet w kraju, który zaledwie dwa lata temu zwolnił Libijczyka podejrzanego o udział w dokonaniu zamachu, w imię przyjażni z przywódcą Libii i interesów British Petroleum. Słowa francuskiego ministra o tym, że Libia jest traktowana jako równorzędny partner można uznać za sarkazm, niezbyt jednak wyrafinowany jak na kraj, w którego polityce ta figura stylistyczna ma niezwykle silne tradycje. W porównaniu z tym cyniczne "Sic transit gloria mundi" rzucone przez Berlusconiego, znanego z całowania w rękę libijskiego pułkownika to jeszcze najbardziej ludzka reakcja. Na drugim biegunie znalazł się Hugo Chavez, który w sanktuarium Chrystusa w wenezuelskiej Gricie natychmiast wyniósł Kaddafiego na ołtarze jako nowego męczennika. Jedyna rozsądna wypowiedż w tym kontekście, pochodziła z ust człowieka, po którym najmniej by się jej można spodziewać: Lecha Wałęsy.


Ja zaś budzę się rano z moralnym kacem i straszliwie mi wstyd za tych wszystkich, pożal się Boże, demokratów, przeciwników kary śmierci, "ekumenistów", obrońców praw człowieka, pacyfistów, z którymi nie poczuwam się do jakiejkolwiek wspólnoty: że nagle umilkli, zapomnieli, uczynili wyjątek, nie dostrzegli w naszym bracie Muammarze - jak my wszyscy stworzonym na obraz Boga - człowieka.

 

Mniejsza nawet o nich. Nie raz już przekonywaliśmy się jak poważnie traktują własną prawoczłowieczą ideologię. Odezwali się zresztą, ze spóżnionym zapłonem, bo w dzień po, przedstawiciele ONZ-u, nie ufając oficjalej wersji jaka przyszła z Trypolisu i domagając się sekcji zwłok.
Zabrakło mi w tym wszystkim czego innego. Zabrakło mi głosu Kościoła. Ktoś powie, że Watykan nie ma żadnej racji w komentowaniu przewrotów dokonywanych przez niewiernych i losu obalonych tyranów. To prawda. A jednak tego samego dnia, w chórze międzynarodowych głosów, wypowiada się także o.Domenico Lombardi. Jest to zwyczajana deklaracja, jakie się zwykle układa w stosunkach międzynarodowych: sucha, aż do zgrzytu poprawna politycznie i nielitościwie zgodna z oficjalnym stanowiskiem władców tego świata.  A przy tym ani słowa o Kaddafim! O godności człowieka, o poczuciu sprawiedliwości, o oburzeniu na lincz i upodlenie na oczach świata. Wydaje mi się, że znakomita dyplomacja watykańska tym razem o wiele lepiej by zrobiła nie zabierając głosu w ogóle, niż przechodząc obojętnie nad krzywdą człowieka. Tym bardziej, że w przeszłości nie raz przypominała o ludzkiej naturze tych, których świat arbitralnie tego tytułu odmawiał.
 


Reakcja Hillary Clinton jest symptomatyczna. Pomijam już fakt, że kobieta do tego stopnia wyzbyta jakichkolwiek śladów empatii jest wynaturzeniem. W czasach pogańskich nie mogłoby to w nas budzić zgorszenia, choć i wtedy podkreślano wartość miłosierdzia. Ale chrześcijaństwo rozświetla mroki tego świata już od dwóch tysięcy lat i ktoś żyjący w kulturze Zachodu nie może być na nie zupełnie obojętny. Ludzie tacy jak Barack Obama czy Hillary Clinton nienawidzą chrześcijaństwa. I o ile starają się przy tym zachowywać poprawnie, przybrana maska uchyla niekiedy ich prawdziwe oblicze. Wydaje się wtedy, że tym co nimi kieruje nie jest już nawet ideologia ale czyste opętanie.
 

 


My i świat mamy skłonność do poszukiwania w kim innym potwora. Kogoś, kogo moglibyśmy obarczyć pełną odpowiedzialnością, odhumanizować, odmówić stosowania wobec niego Konwencji Genewskiej czy jakiejkolwiek innej. Czy to będzie nasz sąsiad, nieokreśleni "faszyści", czy wreszcie przywódca nielubianej partii, przyzwyczajamy się w ten sposób rozgrzeszać samych siebie wynajdując w innych postępki do jakich nie jesteśmy zdolni. Jest to oczywiście złudzenie. Nawet Hitler czy Stalin nie byli uosobionym złem, a SSmanni obsługujący komory gazowe też zapewne nie marzyli o podobnym zajęciu od dziecka. Decyzja o eksterminacji stu tysięcy ludzi bywa łatwiejsza niż ta co zamówić na obiad . Potencjalnie każdy jest zdolny do popełnienia najnikczemniejszej rzeczy. Ale kiedy się o tym zapomina, próbując dehumanizować innych, wtedy ryzykujemy na końcu dehumanizację samych siebie.
 

 


Co do faktycznego stanu rzeczy w Libii podczas czterech dekad rządów pułkownika trudno się wypowiadać nie będąc Libijczykiem. W powszechną nienawiść do twórcy Zielonej Rewolucji każe powątpiewać sama postawa libijskiej Rady Narodowej, która tak bardzo obawia się ewentualnego grobu Kaddafiego, że trzyma go na wystawie w chłodni. Nicolae Ceaucescu ma swój grób na cmentarzu w Bukareszcie i nikt nie dostrzega w tym fakcie zagrożenia dla niepodległości Rumunii. W tym kontekście tłumy wiwatujące na ulicach Trypolisu nie mają znaczenia, bo jeszcze kilka miesięcy temu libijska telewizja pokazywała podobne, wyrażające poparcie dla dyktatora.
Kaddafi jednak, choćby był najlepszym przywódcą własnego kraju, odpowiadał za ogrom zła i spustoszenia. To on wspierał komunistyczne przewroty w afrykańskich krajach, których żniwo w samej Etiopii wyniosło niemal milion ofiar. To on finansował terrorystów porywających samoloty i statki w Europie. Rzeczowy przewód sądowy mógłby wyjawić dużo ciekawszych faktów. A przecież jego śmierć wyrwała z piersi westchnienie ulgi nie tylko niektórym Libijczykom, dawnym współpracownikom dyktatora, którzy dziś tworzą Radę Narodową i są kandydatami na nowych przyjaciół Zachodu. Radość w Waszyngtonie, Londynie, Paryżu czy Brukseli była równie szczera jak ich wczorajsza obojętność na los Libijczyków pod reżimem Kaddafiego. Czy przypadkiem wskazywanie palcem na niektórych bliskowschodnich tyranów nie ma na celu czegoś więcej niż inspirowanie demokracji w krajach tego regionu? Zapomnijmy o złych tyranach. Arabska Wiosna to taka sama bajeczka jak ta o szlachetnych intencjach rebeliantów, których pewnie bardziej interesuje rywalizacja klanów. Z taką samą lubością zatłukliby kogokolwiek, i pewnie nie zrobiłoby im to różnicy nawet gdyby Kaddafi był przyzwoitym człowiekiem. Być może chodzi raczej o odwrócenie uwagi od prawdziwych zbrodniarzy - tych z Waszyngtonu, Londynu, Paryża czy Brukseli. To oni wprowadzają w życie śmiercionośne ustawy, podsycają etniczne konflikty w krajach, które szerokim łukiem omijają zagraniczni korespondenci by czerpać z tego gospodarcze korzyści. Zuchwalstwo? Przesada? Kiedy następnym razem będziemy się oburzać zbrodniami jakiegoś tyrana, którego pokażą palcem, warto zestawić listę ofiar aborcji i eutanazji w Stanach Zjednoczonych czy poszczególnych krajach Unii Europejskiej z ofiarami takiego okrutnego reżimu. Kto kogo by przelicytował? Nie przypadkowo napisałem, że decyzje o eksterminacji tysięcy ludzi podejmuje się bardzo łatwo. Hitlerowi wystarczał podpis, parlamentarzystom wystarcza guzik. Nie wspominam już o psychicznych urazach, jakie mogą spaść na ofiary eksperymentów społecznych jakie prowadzi się w tych "wolnych" krajach i których ofiarami padają najczęściej dzieci. Wystarczy przykład oddawania sierot do adopcji osobom chorym psychicznie, które wyobrażają sobie, że tworzą tzw. małżeństwa jednopłciowe. Czy Hitler wpadłby na podobny pomysł? A przecież wszyscy ci ludzie z wyższością moralną mówili o Kaddafim i oni wydawali się być najszczęśliwsi z jego drastycznego końca. Czy sami nie zasługują na podobny los? Dlatego ilekroć media podsycają histerię na punkcie krajów "osi zła" widzę w tym faryzeizm i hipokryzję. Europa zachwycona upadkiem Kaddafiego jest skora prześlepić fakt, że jej własny może być równie nagły i okrutny. Nie wiem czy aby współczucia, jakie znajdujemy dla poddanych autorytarnym reżimom nie powinniśmy raczej zachować dla siebie. Półwolność jest stanem o tyle niebezpieczniejszym od zupełnego zniewolenia, że łatwo się nią zadowolić; z powodzeniem może nam zastąpić prawdziwą wolność, o którą nikt nawet nie będzie się chciał upominać.

 



Na destabilizacji regionu skorzystają pewnie ekstremiści muzułmańscy. Być może napłynie ich jeszcze więcej do Europy, a wtedy nie będą musieli podkładać bomb tylko wyjdą na ulice jak przed sześcioma laty hołota z przedmieść Paryża. I nie dadzą się od razu rozpędzić. A to czyni coraz bardziej realnym scenariusz, że w przyszłości to co spotkało Kaddafiego może się stać udziałem każdego z nas - chrześcijan. Libijski Front Wyzwolenia rzeczywiście się skompromitował ukazując prawdziwą gębę arabskiej wiosny. To w końcu nie tylko kulturalna, a nawet bardziej obiektywna od zachodnich mediów alJazeera, Ommar Shariff na Placu Wyzwolenia czy starsi panowie dyskutujący przy fajce wodnej o organizacji wolnych wyborów. To także czystej wody fanatycy i Bractwo Muzułmańskie, a wśród nich niemało ludzi, którzy podcinaliby gardła niewiernym z większą nawet rozkoszą niż strzelali w głowę Kadddafiemu. Wiemy, że to już się zaczęło w Egipcie.
 

Ale nawet jeśli gęba, która połknęła Raisa jest dla nas zupełnie niegrożna, a wszyscy muzułmańscy imigranci to sympatyczni ludzie o gołębich sercach, to jest jeszcze coś innego: oto koryfeusze nowego porządku dają nam coraz ostrzej do zrozumienia, że z tym całym humanitaryzmem to lipa. To znaczy, prawa człowieka są i będą, ale od czasu do czasu znajdzie się ktoś wobec kogo nie trzeba ich stosować. A skoro wczoraj kimś takim był człowiek, którego geniuszem jeszcze kilka miesięcy temu zachwycali się czołowi przywódcy europejscy, całowali go po rękach, albo składali mu hołdy w namiocie, który rozbił w Nowojorskim parku, to kto wie czy za kilka, kilkanaście lat sytuacja nie dojrzeje do tego, że będą to przeciwnicy aborcji, eutanazji, praw do adopcji dla homoseksualistów? W końcu wszystko to już są zbrodnie nienawiści, a to prawie zupełnie to samo co zbrodnie przeciw ludzkości. Przecież zaledwie kilka miesięcy temu słyszeliśmy, że za krwawą łażnię na wyspie Utoya odpowiada chrześcijanski fundamentalizm.


Dlatego od linczu na Kaddafim gorsza jest reakcja świata, akceptacja, powrót do czasów pogańskich. I jeśli rzeczywiście była to z zimną krwią popełniona zbrodnia wojenna, to moralna za nią odpowiedzialność spada na Zachód. Prędzej czy póżniej poniesiemy konsekwencje.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka