Kolejne zamieszanie wokół Lecha Wałęsy sugeruje, że legenda Solidarności sama wystawia się na strzały, szukając uwagi mediów. Tym razem jednak, Wałęsę podpuściła Henryka Krzywonos oznajmiając iż prawdziwym przewodniczącym strajku w 1980 był Bogdan Borusewicz, a Wałęsę wybrano do przemówień ze względu na jego dar przekonywania. Cóż, wygląda na to, że komuś bardzo zależy na zniszczeniu legendy ex-prezydenta, który śmiał parę miesięcy temu postawić się "postępowemu" towarzystwu i zakwestionował obecność gejów w parlamencie.
Wałęsa dla środowiska PO jest już bezużyteczny, nie lubią go i postępowi i niepostępowi, lewica, prawica, liberałowie, ba, nawet zagranicą najsłynniejszy z żyjących Polaków ma ostatnio problemy. Przecież jego sławetna wypowiedź na temat homosiów nie spotkała się bynajmniej ze zrozumieniem postępaków za oceanem, ani nigdzie indziej zresztą. Wałęsa sam jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem ale Wałęsa zrobił o krok za daleko, nie wybaczy mu salon tego faux pas, a właściwie potwarzy. Bogdan Borusewicz to w końcu marszałek Senatu z ramienia partii rządzącej, sugerowanie mu agenturalnej przeszłości, w czasach kryzysu przez jaki przechodzi nie tylko Polska ale i Tusk ze swoją formacją, to zdrada niewybaczalna.
Wiadomo, że nikt nie stanie po stronie Lecha Wałęsy - megalomana, ale teraz nawet obóz platformerski przestanie w nim widzieć bohatera. Nie mówię tutaj o wyrobnikach PO, tam jest stado karierowiczów, którzy mają w nosie Wałęsę, Krzywonos, Borusewicza i samego Tuska, póki koryto pełne nie muszą przejmować się tak nieistotnymi sprawami. Ale celebryci za trzy grosze pokroju Hołdysa już nie będą bronić legendy Solidarności, przywódcy strajku. Świętości w postaci przedstawiciela jedynej słusznej partii miłości tknąć nie dadzą i basta. Bo to Platforma zbawia kraj przed PiSem. Usłużni pseudoliberałom celebryci - konformiści, więźniowie etykietek, bojący się PiS Wojewódzki. Tuska i jego załogi będą bronić do upadłego.
Inne tematy w dziale Polityka
