Co by się stało, gdyby jakiś obrotny "kasjer" wydrukował sobie kilka tysięcy dolarów na podreperowanie swojego domowego budżetu? Zgodnie z logiką socjalistów zza Oceanu, taką operację trzeba by nazwać "rolowaniem długu" albo lepiej podniesieniem limitu zadłużenia. Ale my doskonale wiemy, iż delikwent drukujący banknoty takie czy owakie, trafiłby za kratki za fałszerstwo.
Te prawidła jednak, nie dotyczą amerykańskiego Kongresu, który pozwolił na dalsze zadłużanie się USA. Oni nazywają to kompromisem, a zwykłych złodziejaszków przedstawia się w mediach jako mężów stanu. Amerykanie poradzili sobie z kryzysem - grzmią rzekomo poważne stacje. A tymczasem tak prymitywny, gangsterski chwyt, po najmniejszej linii oporu, bezwstydnie forsują politycy największego światowego mocarstwa. Lewą kasą kupili sobie czas do lutego przyszłego roku.
Oczywiście tego typu eventy są pokłosiem d***kracji. Bo Republikanie przestraszyli się społeczeństwa, które za kryzys budżetowy obwinia ich, a nie rządzącego Obamę. Jak tak może być, Obama chce dać, a ci krwiopijcy nie pozwalają drukować dolarów? Skandal. To durne społeczeństwo zapłaci za to większą cenę niż Grecy za swoje hulanki i swawole. I bardzo dobrze.
Inne tematy w dziale Polityka
