Andrzej A. Olszewski Andrzej A. Olszewski
201
BLOG

Platforma Obywatelska rezygnuje z pomocy dla frankowiczów

Andrzej A. Olszewski Andrzej A. Olszewski Gospodarka Obserwuj notkę 8

Autor jest kandydatem PiS w wyborach do Sejmu z Warszawy

Nadzieje frankowiczów na szybkie rozwiązanie problemów kredytów denominowanych w walutach obcych zostały rozwiane. Szansy na to już nie ma, bo Platforma Obywatelska ogłosiła ustami Krystyny Skowrońskiej, przewodniczącej komisji finansów publicznych, że w tej kadencji Sejmu ustawa nie będzie rozpatrywana.

Sytuacja osób, które zaciągnęły kredyty denominowane w walutach obcych, była ważnym elementem kampanii prezydenckiej. Po przegranych przez kandydata Platformy wyborach prezydenckich partia ta uznała, że w wyborach parlamentarnych musi powalczyć o głosy tej grupy obywateli. Do Sejmu złożono propozycję ustawy, której celem była poprawa wizerunku partii rządzącej. W związku z tym pod koniec lipca Sejm przyjął w pierwszym czytaniu projekt ustawy o restrukturyzacji kredytów walutowych na zakup mieszkania.

Zmiany w ustawie

Pomysł polegał na przeliczeniu kredytu denominowanego na złotówkowy po bieżącym kursie. Bank byłby zobowiązany do wyliczenia wartości takiego zobowiązania zaciągniętego w złotówkach, a różnica między nimi zostałaby podzielona po połowie pomiędzy instytucję finansową i klienta. Propozycja skierowana była tylko do kilkunastu procent zainteresowanych, gdyż jej ograniczenia wykluczały większość kredytobiorców. Zakładała, że skorzystać z niej mogą osoby, które zaciągnęły kredyty frankowe na mieszkania do 75 mkw. i domy do 100 mkw. Ponadto z oferty mieliby skorzystać tylko ci, których wartość kredytu wynosi 120 proc. wartości mieszkania. Taka była pierwotna wersja ustawy. Sejm głosami opozycji wprowadził znaczące zmiany. Przede wszystkim został zmieniony podział wyliczonej różnicy. Banki musiałyby ponosić ją w 90 proc., a klienci tylko w 10 proc. Oznaczało to, że większość kosztów wynikających z przewalutowania zostanie przeniesiona na banki. Dodatkowo rozszerzono grono kredytobiorców mogących skorzystać z zapisów ustawy, gdyż zwiększono metraż mieszkań do 100 mkw., a domów do 150 mkw. Ustawa trafiła do izby wyższej, większość senatorów zaś wywodzi się z partii rządzącej. Senat więc zachował w ustawie ograniczenia metrażu dotyczące mieszkań i domów, ale przywrócił pierwotny 50-procentowy podział kosztów przeliczenia kredytu pomiędzy strony umowy. Kiedy wydawało się, że prace nad ustawą dobiegają końca i zostanie ona poddana pod głosowanie jeszcze w tej kadencji parlamentu, Platforma Obywatelska zrezygnowała z jej dalszego procedowania. W ten sposób rozwiązanie systemowego zagrożenia dla polskich obywateli i polskiego sektora bankowego zostało odłożone w czasie na kolejne miesiące.

Nerwowa reakcja banków

Kiedy propozycja ustawy trafiła do izby wyższej parlamentu, odezwali się zagraniczni właściciele banków w Polsce. Niemiecki Commerzbank (właściciel mBanku), austriacki Raiffeisen, portugalski Millennium Bank i amerykański General Electric (właściciel BPH, GE Money Bank) w listach wysłanych do władz państwa polskiego – rządu i parlamentu – przestrzegali, że w wypadku uchwalenia ustawy dotyczącej przewalutowania kredytów denominowanych będą domagali się od Polski rekompensat.

Wystąpienie zagranicznych właścicieli instytucji finansowych mających siedziby w Polsce było bezprecedensową presją na władze suwerennego państwa. Pokazuje ono, że zagraniczne podmioty prowadzące interesy w naszym kraju czują się bezkarne, stosując lobbystyczny nacisk na instytucje władzy.Proces legislacyjny nie może się odbywać pod dyktando jakichkolwiek instytucji czy państw. Przed takimi naciskami Polska musi się bronić i ma do tego argumenty. Należy pamiętać, że banki stosowały niezgodne z polskim prawem klauzule. Warto zwrócić uwagę na kary nałożone na banki w USA w związku z ich manipulacjami przy kursach walutowych w latach 2007–2013. Grzywny z tego tytułu wyniosły łącznie 5,6 mld dol. W 2014 r. co najmniej jeden z niemieckich banków był podejrzewany o takie manipulacje w Polsce. Trzeba również wspomnieć o karach nałożonych na banki za manipulowanie stawkami Libor w Londynie. I w tym wypadku publicznie pytano, czy w Polsce, przy ustalaniu rynkowych stóp procentowych tzw. stawki WIBOR nie doszło do zmowy instytucji finansowych.

Wbrew unijnym dyrektywom

Instytucje bankowe bardzo często udzielały kredytów denominowanych klientom, którzy nie mieli zdolności kredytowej w walucie polskiej. Nie prowadziły akcji uświadamiającej, że produkt ten wiąże się z nieograniczonym ryzykiem kursowym. W ten sposób nie stosowały się do dyrektywy 2004/39/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 21 kwietnia 2004 r. w sprawie rynków instrumentów finansowych. Dokument ten wymaga przeprowadzenia przez instytucję finansową oceny adekwatności produktu finansowego dla klienta. Obowiązkiem banku sprzedającego taki instrument jest weryfikacja wiedzy klienta o ryzyku z nim związanym, a jeśli jego wiedza w tym zakresie jest niewystarczająca, sprzedawca powinien nabywcę uświadomić. Wymóg ten odnosi się do wszystkich instrumentów wymienionych w dyrektywie. Obecnie rozpatrywane jest zapytanie sądu węgierskiego o jej wykładnię w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Sąd węgierski oczekuje rozstrzygnięcia na bazie prawa unijnego, czy kredyty denominowane w walutach obcych można uznać za instrument finansowy w całości, czy tylko w części dotyczącej jego uzależnienia od walut obcych. Wyrok trybunału będzie miał niebagatelne znaczenie dla rozwiązania problemu na poziomie ustawowym oraz w krajowych procesach sądowych. Niestety, rząd PO-PSL w piśmie przekazanym do TSUE zajął niekorzystne dla polskich kredytobiorców stanowisko w tej sprawie. Szczegółowo opisałem to w artykule „Frankowiczu, rząd PO-PSL nie kiwnie palcem, aby ci pomóc” w „Gazecie Polskiej Codziennie” z 28 maja 2015 r.

Pytania i wątpliwości

Banki udzielały kredytu złotówkowego, który był denominowany lub indeksowany do waluty obcej, najczęściej do franka szwajcarskiego. Jednocześnie nie ma pewności, czy w bilansach posiadały waluty obce na taką akcję kredytową. Pomimo tak stawianego pytania nadzór bankowy oraz Narodowy Bank Polski nie wyjaśniają tego zagadnienia opinii publicznej. Wskazują natomiast, że „przewalutowanie” kredytów będzie się wiązało z uruchomieniem rezerw dewizowych będących w posiadaniu NBP. Stawianie w ten sposób problemu przeliczenia kredytów sugeruje, że banki wiedząc, iż otrzymają waluty obce lub ich równowartość w walucie polskiej ze spłaty kredytów w przyszłości, sprzedały te środki w kontraktach terminowych. Oczywiście dodatkowo uzyskały z takich transakcji odpowiednie prowizje. Dlatego też, kiedy pojawiają się w przestrzeni publicznej informacje o ewentualnych stratach banków, mogą one dotyczyć tylko utraconych przyszłych zysków i/lub strat na kontraktach terminowych, które z kredytami frankowymi nie mają nic wspólnego. Ewentualne straty banków wynikałyby z konieczności rozliczenia transakcji terminowych po bieżącym kursie walutowym. Instytucje finansowe wykorzystały klientów w sposób niezgodny z prawem polskim i unijnym. Wystawiły obywateli polskich na nieograniczone ryzyko, zarabiając na nich miliardy złotych, a równolegle na te miliardy zawarły transakcje, z których uzyskały bez ponoszenia ryzyka dodatkowe dochody. Teraz pozwalają sobie na szantażowanie instytucji państwa polskiego.Na tym tle kompletnym nieporozumieniem jest wystąpienie prezesa Związku Banków Polskich i wypowiedź o konieczności dofinansowywania odsetek od długoterminowych lokat bankowych w kwocie 200–300 zł do każdych zdeponowanych kilku tysięcy złotych. Dofinansowanie, zdaniem prezesa, powinno pochodzić z budżetu. Sektor bankowy w swoim działaniu przekroczył wszelkie rynkowe i nierynkowe granice prowadzenia biznesu.

Rozwiązanie w nowym Sejmie

Sprawa kredytów frankowych powinna być tuż po wyborach postawiona w nowym Sejmie. Jest kilka propozycji ustaw przygotowanych przez PiS oraz Zjednoczoną Prawicę. Ryzyko systemowe ciążące na kredytobiorcach oraz na sektorze bankowym jest bardzo duże i jego wyeliminowanie staje się sprawą priorytetową. Kredytobiorcy zagrożeni są niewypłacalnością, gdyż często wartość kredytu przewyższa wartość nieruchomości. Sytuacja ta stanowi również ryzyko dla banków i lokat w nich zgromadzonych. Drenowanie kieszeni Polaków przez banki powoduje zmniejszenie siły nabywczej ludności, co skutkuje zmniejszeniem popytu wewnętrznego. A popyt ten jest jednym z podstawowych czynników wzrostu gospodarki i PKB. Związek Banków Polskich twierdzi, że zamiana kredytów denominowanych na złote po innym kursie niż bieżący spowoduje zmniejszenie akcji kredytowej. Właściciele banków transferują środki finansowe za granicę i nie myślą o zwiększaniu akcji kredytowej w Polsce, tylko o ratowaniu własnych central. Robili to szczególnie po 2008 r., znacząco zmniejszając wartość udzielonych pożyczek. W tym czasie tylko PKO Bank Polski zwiększył finansowanie gospodarki. To utrwaliło przekonanie, że musi nastąpić repolonizacja banków, a znaczący udział zagranicznych instytucji w tym sektorze jest niekorzystny z punktu widzenia polskich interesów. Uporządkowanie sektora finansowego i nadzoru nad nim będzie jedną z ważniejszych spraw dla przyszłego rządu i parlamentu.
 

Tekst ukazał się 15.09.2015 r. w GPC



Autor jest kandydatem PiS w wyborach do Sejmu z Warszawy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka