aneta.maria aneta.maria
161
BLOG

Zawód: ksiądz i Poczucie Winy

aneta.maria aneta.maria Kultura Obserwuj notkę 4

Dziś na kazaniu mój ksiądz proboszcz, z okazji tygodnia modlitw o powołania kapłańskie, usiłował wstrząsnąć wspólnotą parafialną, wzbudzając w niej Poczucie Winy. Otóż, w naszej parafii od lat żaden młody mężczyzna nie poszedł do seminarium (dla całości obrazu: socjologicznie jesteśmy parafią starych ludzi. Moja znajoma, po przeprowadzce z jednego z nowych gdańskich osiedli, była na początku w szoku, widząc przekrój wiekowy na mszy).

 

Ksiądz proboszcz zatem, dając upust narastającej powoli i nieubłaganie frustracji, „znalazł winnych” – są to rodziny. Najwyraźniej – złe rodziny, niepobożne rodziny, rodziny nie wierzące na serio. „Zapytajcie się siebie, nie sąsiada, siebie, dlaczego od lat w naszej parafii...”

Ech.... ja lubię bardzo mojego księdza proboszcza, uwielbiamy się spierać na różne tematy, cenię go jako człowieka, który potrafi być otwarty na powiewy Ducha i szczerze wierzy. Ale nienajlepiej sobie radzi z frustracją oraz rozumieniem świata i Kościoła, współczesnych tendencji, znaków czasu i symptomów zmiany.

 

Nie przeczę, że wywoływanie Poczucia Winy ma całkiem wymierną sprawczość w stosunkach społecznych. Wiele razy widziałam ludzi podejmujących jakieś działania tylko i wyłącznie z Poczucia Winy. Jest to jednak sposób zupełnie ludzki, księże proboszczu, i po ludzku nieskuteczny w materii, która od wpływów ludzkich nie zależy (a przynajmniej nie powinna). No bo czy kapłan to jest zawód? I czy można swego syna namówićna bycie księdzem? Czy wiara rodziców przekłada się wprost na wybór kapłaństwa u dzieci? Czyż Ojcem powołania nie jest sam Bóg? Czy nie może sobie wzbudzić potomstwa z kamieni– gdyby tylko chciał?

Oczywiście, jest jakaś korelacja między kulturą chrześcijańską a wybieraniem przez młodych ludzi seminariów. Tak samo w kultywującej prawo rodzinie prawników statystycznie powinno być więcej prawników w następnych pokoleniach – przy zachowaniu pewnych zasad: że tym prawnikom dobrze się wiedzie, że lubią swój zawód i że mają dobre relacje z dziećmi (dzieci nie muszą się wobec prawa jako części tożsamości ich rodziców buntować i nie mają własnej odrębnej pasji). Ale czy tak samo w parafii powinni pojawiać się księża – ich nowe pokolenia? Skąd się bierze ksiądz?

 

Otóż myślę, że księża się rodząw parafiach, gdzie są apostołowie. Tacy ludzie, którzy zapalają innych. Dotykają swoją wiarą. Nie moralizują, nie pouczają, nie zawstydzają, tylko świadczą o miłości, której sami doświadczyli i o miłosiernym wybaczeniu, którego doznali. Mówią o swoim nawróceniu i o codziennej żywej relacji z Bogiem. Usłyszenie takiego człowieka jest naprawdę dobrą nowiną. I chce się za takim człowiekiem pójść tam, dokąd on idzie. (Bo apostoł zawsze jest w drodze i dokądś idzie).

To jest oczywiście opcja „powołania księdza z udziałem człowieka”.

 

Jest też druga, gdy Bóg bezpośrednio woła czyjeś serce, od środka. I nie sądzę, by przeszkadzała mu rodzina ani cokolwiek innego w życiu tego człowieka. Nie uważam również, by niedzielna pobożność, zwykła katolicka przyzwoitość czy tradycyjne wychowanie musiały stanowić bazę dla Bożego wołania. Znam człowieka, którego rodzice (wojsko) wychowali ateistycznie. Gdy poszedł na studia i usłyszał o Jezusie, zapragnął się ochrzcić. Nie ma dla Boga przeszkód.

Tak więc, księże proboszczu, nawet jeśli rodziny w naszej parafii są byle jakie, nie jest to przecież żadna, ale to żadna przeszkoda dla Boga i Jego wołania. Nawet jeśli, księże proboszczu i moi księża, nie jesteście apostołami, to również nie jest dla Boga problem.

Tak, musimy rozważyć opcję, że Bóg wołał, ale żaden młody człowiek Mu nie odpowiedział. To możliwe. Pamiętam sprzed wielu lat młodego chłopaka, który przychodził na codzienną mszę. Kiedy go zapytałam o to później, powiedział, że zmagał się z pragnieniem kapłaństwa i jednocześnie z ogromnym lękiem. Potem się ożenił. Znam kilku dojrzałych mężczyzn, od których usłyszałam, że w młodości mieli takie pragnienie, od którego uciekli. Ale żeby tak wszyscy......? Taki nieskuteczny jest Bóg?

 

Może odpowiedź jest jeszcze inna. Może to Bóg sam tych powołań nie wzbudza. W obecnej strukturze chrześcijaństwa kapłaństwo stało się zawodem. Może powołanie, które przychodzi od Ducha, nie jest powołaniem do zawodu? Może Bóg nie chce obsługiwać naszych religijnych spółdzielni? Może czeka, aż na pustyni pochrześcijańskiej zrodzą się szaleńcy, tacy Franciszkowie, Karolowie de Foucauld, Katarzyny ze Sieny? Może Europa, która dała się uprawić chrześcijaństwem, pokazuje nam, że od wymiaru kultury można odejść, całkowicie odejść? Że nie o kulturę chodzi. Może Bóg oczekuje czegoś o wiele więcej niż znak krzyża, poranna modlitwa, obrządek, tu litania, a tam msza w niedzielę? Może chciałby prawdziwej szalonej żarliwości, oddania całego życia? Może to nie żarty, że chciałby ogień rzucić na ziemię i pragnie, by zapłonął?

 

Ja wiem jedno: pewnie są sprytniejsze ludzkie sposoby na wywoływanie ruchu w innych niż Poczucie Winy, pewnie można subtelniej i skuteczniej namawiać niż robi to mój bezradny ksiądz proboszcz, ale to wszystko na nic. To smutne, że ktokolwiek miałby wybierać kapłaństwo z jakichkolwiek ludzkich powodów. I że mamy gotowe odpowiedzi i rozdzielone winy, a nie pytamy, co Bóg nam mówi przez ten świat, w którym żyjemy.

 

aneta.maria
O mnie aneta.maria

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura