Wedle abpa Leszka Sławoja Głódzia na czwartkowym posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu strona kościelna została zaskoczona nie tyle propozycją likwidacji Funduszu Kościelnego, ile faktem, że inicjatywę tę od razu ujawniono. Spowodowało to oczywiste olbrzymie zainteresowanie mediów i postawiło biskupów przed koniecznością natychmiastowego ustosunkowania się do propozycji rządu zakładającej nowy mechanizm odpisu 0,3 proc. od podatku na kościoły i związki wyznaniowe. Taka taktyka działania jest raczej typowa dla negocjacji między partiami politycznymi, gdzie przecieki i zaskakiwanie drugiej strony są codziennością. Biskupi przywykli do innego traktowania i należało się spodziewać, że ich reakcja będzie ostra. „Nie tylko byliśmy zaskoczeni projektem rządu, ale był on w naszym odczuciu dyktatem” – powiedział „Rzeczpospolitej” abp Głódź i należy się spodziewać, że to dopiero początek ostrych deklaracji jakie padną teraz z ust kościelnych hierarchów.
Pozostaje pytanie, co rząd Tuska chciał osiągnąć wykonując takie posunięcie? Odsuwając na bok wyjaśnienie, że nikt w rządzie nie zastanowił się nad długofalowymi konsekwencjami rozpętania konfliktu z Kościołem (co sugerować mogła wypowiedź Jacka Rostowskiego, że nic nie wie o planach zmian w podatkach przedstawionych przez Michała Boniego), pozostaje wniosek, że mamy do czynienia z przemyślaną grą mającą dwa cele. Po pierwsze, wobec spadających notowań PO, trzeba podnieść temperaturę konfliktu z PiS, którego politycy już podnieśli głos w obronie Kościoła i doradcy premiera mogą mieć nadzieję, że przeszarżują w wypowiedziach jak to się im już w przeszłości zdarzało. Po wtóre, może chodzić o osłabienie Ruchu Palikota, który w przeciwieństwie do PO póki co nie może zrealizować żadnego ze swych antykościelnych projektów. Chyba, że Tuskowi chodzi o coś więcej, czyli o budowanie „ideowej” podstawy pod przyszły sojusz PO i RP.
W każdym razie wszczęcie konfliktu z Kościołem nie ułatwi działania Jarosławowi Gowinowi, który z każdym nadchodzącym tygodniem będzie musiał stawiać czoła coraz wyższym falom protestów przeciwko pierwszej znaczącej reformie rządu PO-PSL czyli liberalizacji dostępu do ponad dwustu zawodów. Reformie, która stanowi realną szansę dla coraz większej armii młodych, bezrobotnych absolwentów wyższych uczelni, a zarazem cios w interesy wielu korporacji zawodowych, które z zamknięcia swoich profesji uczyniły sobie gwarancję wyższych dochodów.
Inne tematy w dziale Polityka