Antoni Dudek Antoni Dudek
5955
BLOG

Jeszcze o Smoleńsku

Antoni Dudek Antoni Dudek Polityka Obserwuj notkę 161

Większość licznych komentarzy do mojego poprzedniego wpisu na blogu pochodziła ze strony tych, którzy już wiedzą, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I bardzo im się nie spodobało to, że ja nie mam w tej materii takiej pewności jak oni. Co więcej, zarzucili mi, że sprzeniewierzam się etosowi historyka, albowiem ośmieliłem się napisać coś, co jest oczywistością: w sprawie smoleńskiej nie ma i nie będzie już nigdy powszechnej zgody co do przebiegu wydarzeń. I tak będzie bez względu na to, kto będzie Polską rządził.

Pozostaje pytanie, czy bezpośrednio po katastrofie można było zrobić więcej, by ograniczyć skalę sporów i kontrowersji, które z natury rzeczy towarzyszą tak olbrzymiej tragedii? Odpowiadam na to twierdząco: tak, można było i odpowiedzialność za zaniechania w tym zakresie obciążają przede wszystkim rząd Donalda Tuska. Jednak od stwierdzenia tych błędów, do potwierdzenia zarzutów, które są rzucane pod adresem legalnie rządzącego premiera, który przedłużył swój mandat w ubiegłorocznych wyborach, droga jest dla mnie daleka.
 
Po wczorajszych obchodach widać wyraźnie, że wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej będzie dla PiS najważniejszą sprawą, której także w przyszłości podporządkowane zostaną wszystkie inne działania. Czy jednak da się w ten sposób wygrać wybory? Akty wiary w rodzaju hasła „prawda zwycięży”, są może dobre na wiecach z udziałem zwolenników PiS, ale okazują się mało skuteczne przy pozyskiwaniu nowych wyborców. A tych PiS będzie potrzebował naprawdę sporo, jeśli chce wrócić do władzy. Tym językiem, który zwolennicy tej partii zaprezentowali w dyskusji nad moim poprzednim wpisem, raczej tego nie osiągną. Kiedy pisałem o toksyczności smoleńskiej wojny miałem też na myśli i ten jej wymiar.
 
Znacząca część polskiej prawicy, a przede wszystkim jej główna postać czyli Jarosław Kaczyński, został dotknięty smoleńską traumą w tak głębokim zakresie, że osłabiło to jego zdolność do skutecznej walki z rządzącą PO. Po jego wczorajszych wystąpieniach oraz wcześniejszym wywiadzie, w którym jednoznacznie uznał katastrofę smoleńską za zamach, widać to wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej. Psychologicznie jest to całkowicie zrozumiałe, ale w wymiarze czysto politycznym powoduje kryzys, co potwierdzają kolejne rozłamy (najpierw PJN, później SP). Koncentrując się wokół sprawy smoleńskiej można – co pokazują badania socjologiczne – utrzymać twardy elektorat na poziomie dochodzącym do 30 proc. To olbrzymia siła, dająca pozycję głównej siły opozycyjnej. Ale władzy się tą drogą nie odzyska. Tym bardziej, że druga strona doskonale widzi smoleńską piętę achillesową PiS i będzie ją bezlitośnie wykorzystywać.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (161)

Inne tematy w dziale Polityka