Odczuwam wzruszenie kiedy wracam wspomnieniami do swojej pierwszej po wielu latach podróży do Polski. W samolocie nie zmrużyłem oka i całą noc przegadałem z siedzącą obok mnie, miłą panią z Torunia. Lot przeszedł szybko i oto jestem na lotnisku w Monachium podążając wolnym kroczkiem do terminalu skąd odlatują samoloty do Polski. Im bliżej celu tym wiecej widzę ludzi mówiących w moim ojczystym języku. Uderza mnie jeden szczegół w wyglądzie naszych rodaków, którego nie jestem w stanie natychmiast rozszyfrować i nadać mu nazwę. Dopiero będąc na lotnisku w Krakowie, dociera do mnie że to co zwróciło moją uwage, to jakiś dziwny, charakterystyczny wyraz twarzy moich rodaków. Oczekując na pojawienie sie mojego bagażu na karuzeli, zaczyna docierać do mnie że chyba już wiem o co chodzi i obserwując otaczających mnie "krajowych", olśniewa mnie myśl że oto znalazłem sie w kraju ludzi o zaciśnietych mocno szczekach. Zaciety wyraz twarzy i jakieś wewnetrzne napiecie, tak jakby ziomale prężyli się w oczekiwaniu na odparcie jakiegoś niespodziewanego ataku lub byli tylko najzwyklej w świecie wkur...ni. Te drobne szczegóły, to jest to coś, co zdecydowanie wyróżnia Polaków żyjących w kraju od cudzoziemców i od tych "paesanos", którzy dłuższy czas żyli poza granicami Polski. Wspominając o tym, nie jest moim zamiarem kogokolwiek krytykować lub naśmiewac sie z tych, których w wiekszości jedyną wina jest to, że mieli pecha i pozostali na stałe w kraju nad Wisłą. Ten widok wkur... krajana to pierwsza rzecz jaka przychodzi mi do głowy w czasie kiedy od kilku dni trwa kampania polskości i lansowania polskich produktów wywołana przez jednego z obrotowych polskiej sceny politycznej na potrzeby własnej kampani do zbliżających się wyborów.
Ot, nieskomplikowana natura polskiego polityka który po latach niszczenia polskiego przemysłu i małej polskiej przedsiębiorczości przypomina sobie raptem że na tym rozkładającym sie trupie można się ciut podlansować i ugrać jakiś kapitalik w iście amerykańskim stylu. Przed wielu laty w Ameryce, w czasach kiedy zamykano fabryki i wytwórnie i przenoszono z nich produkcje do Chin podobna kampania miała już miejsce. Znakowano wytworzone w USA produkty, pisano na nich - " Z dumą wyprodukowane w USA". Zachęcano do ich kupowania. Wylewano hektolitry krokodylowych łez nad niemożnościa konkurowania produktów Made in USA z zalewającym kraj tanim badziewiem z Chin i z trzeciego świata...i nie uratowano amerykańskiego przemysłu. Szczytem bezczelności w tamtych czasach to etykietka na wielu produktach informująca że - " Jestesmy przedsiębiorstwem amerykańskim posiadającym fabryki w Chinach". Przeszły lata. Nie mówi sie juz nic o dumie z amerykańskiej produkcji. Na wolnym rynku króluje chińszczyzna, sprzedawana po cenach przyprawiających o zawrót głowy. Stare fabryki wyburza sie pospiesznie jakby likwidowano wstydliwe dowody na to że kiedyś istniał tu przemysł.
Nie ma zresztą co płakać nad rozlanym mlekiem - "Chi ha avuto, ha avuto, ha avuto. Chi ha dato, ha dato, ha dato. Scurdamoce 'o passato...simmo 'e Napule paisaaaa!". Takie to już czasy i nie ma co narzekać, tylko pochylic należy głowe nad mądrością swiatowych elit, które być może doszły do słusznego zresztą wniosku że zamiast podciągać poziom życia pozamerykażskiego świata do poziomu USA sprzed kilkunastu laty, łatwiej i taniej będzie obniżyc poziom życia Amerykanów i wyrównac go z tą resztą, żyjącą od pierwszego do pierwszego, świata.
Nie warto nawet tracić czasu na dochodzenie przyczyn i łamać sobie głowę myślami o tym w którym kierunku zmierza Świat, a wraz z nim i Polska od jakiegoś już czasu. Warto natomiast, skorzystać z kampanii samolansowania sie prominętnego polityka kilku partii ( w tym jednej rządzącej ) i zadać mu to niewinne pytanie nie o jakość polskich/niepolskich produktów, ale:
- Co może byc przyczyną że szczęki naszych rodaków są tak mocno zaciśnięte, a ciała ich tak spięte -w tej pana wolnej Polsce, od lat rządzonej przez takich jak pan, panie Jarosławie Gowin?
