zdjęcie: MON
zdjęcie: MON
Artur Kolski Artur Kolski
117
BLOG

Dowódcy jednostek wojskowych wyłączeni z czasu służby? Patologie nowej wojskowej ustawy

Artur Kolski Artur Kolski Polityka Obserwuj notkę 5

Dowódcy jednostek wojskowych wyłączeni z czasu służby? Patologie nowej wojskowej ustawy

Po roku funkcjonowania ustawy o obronie Ojczyzny najwyższa pora głośno mówić o patologicznych nowych rozwiązaniach, które wywróciły w wojsku wszystkie procedury rekrutacyjne do góry nogami, nabijając astronomiczne koszty, nie tylko w tym zakresie, ale także w szkoleniu czy zwrocie i rekompensacie kosztów poniesionych przez ochotników czy pracodawców ich zatrudniających.

Czy słyszeliście o ostatnim problemie rezerwistów, bo wojsko nagle przestało zwracać koszty dojazdu tym osobom na ćwiczenia wojskowe? Dlaczego po roku w czerwcu br. wybucha medialna wrzawa? Podejrzewam, że problem był znany wcześniej, tylko jak zwykle nikt nie reagował z decydentów. Jak się okazuje w ustawie o obronie Ojczyzny nie ma przepisu analogicznego do art. 72 ustawy o powszechnym obowiązku RP, który regulowałby sposób zwracania kosztów podróży osobom powołanym do czynnej służby wojskowej.

Dopiero po interwencjach RPO oraz po serii dziennikarskich publikacji wojsko zajęło się problemem na poważnie. A do zmian legislacyjnych w ustawie o Agencji Mienia Wojskowego oraz innych ustaw zaproponowano dodanie art. 309 a w brzmieniu: "osobom powołanym do obowiązkowych form czynnej służby wojskowej, w tym w trybie natychmiastowego stawiennictwa oraz osobom zwalnianym z tej służby, przysługuje zwrot kosztów przejazdu do miejsca stawienia się i powrotu do miejsca pobytu stałego".

Psychologowie i lekarze niepotrzebnie poszukiwani do komisji

Wejście ustawy to także absurdalna obniżka kryteriów zdrowotnych oraz psychologicznych dla wszystkich kandydatów do wojska. Tworzenie jednoosobowych komisji lekarskich w wojskowych centrach rekrutacji, to także nabijanie podatnika na dodatkowe wydatki. Kosztowna wrzutka do ustawy odnośnie badań psychologicznych podczas kwalifikacji wojskowej, z której wojsko miało się wycofać spowodowało odwrotny skutek. Zamiast skasować bzdury w ustawie, cichaczem wydajemy następne miliony na szukanie i zatrudnianie psychologów w celu wykonywania badań, które tak naprawdę nie są potrzebne na tym etapie. Inne miliony wydajemy na zatrudnianie lekarzy do jednoosobowych wojskowych komisji lekarskich funkcjonujących w wojskowych centrach rekrutacji, bo absurdalnie - po zmianie przepisów - kandydata nie można kierować na badania do Rejonowych Komisji Lekarskich.

Wreszcie skracanie służby i szkolenia do kilku dni. Dalsze problemy z tym związane przerzuca się na jednostki wojskowe i ich dowódców. W tempie ekspresowym, takich niedouczonych ochotników pod stworzonym „naciskowym” systemie upycha się do służby zawodowej. Ten bezrozumny system ochotniczego szkolenia w dalszym ciągu podbiera brakującego pracownika z cywilnego rynku pracy, bo niestety wojsko w obecnej dobie, po zawieszeniu obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej nie szkoli specjalistów, a jeśli już, to w znikomym zakresie.

Szkolenie ochotnicze to marny element odtwarzania rezerw na czas „W”

Powodem były reformy i niszczenie od lat wojskowego szkolnictwa. Dlatego na przykład w wojsku brakuje lekarzy, bo zlikwidowano Wojskową Akademię Medyczną w Łodzi a likwidacja obowiązkowej służby wojskowej uwidoczniała brak nawet 200 tys. kierowców na cywilnym rynku pracy. Niestety nie doceniamy pozytywnego aspektu obowiązkowej służby wojskowej na rynek pracy czy też wychowawczego aspektu coraz słabszego pokolenia młodzieży, bo w wirtualnej przestrzeni odklejeni są oni od życia społecznego i otaczającej rzeczywistości. Dla bezpieczeństwa narodowego najważniejsza jest powszechność oraz to aby większość obywateli odbyła służbę wojskową. Błąd zawieszenia obowiązkowej służby wojskowej zrozumiały niektóre kraje europejskie które przywracają ją do użytku jako główny element wzmacniania i odporności społecznej na wojnę oraz formę odstraszania przeciwnika.

Przykład szkolenia ochotniczego jest marnym elementem odtwarzania rezerw na czas wojny a różne promocyjne zachęty to stracony wojskowy czas na piknikach i kolosalne koszty na nową propagandę w celu ściągnięcia wiecznie brakującego rekruta. Jest to nie tylko smutny okres słabego szkolenia żołnierzy, ale również problem następnego wojskowego pokolenia i ich dowódców. Starzejące się społeczeństwo oraz brak pracownika a także specjalisty na cywilnym rynku pracy to następne problemy rekrutacyjne wojska. Polityczne opowieści o budowaniu wojska zostawcie sobie w niebycie. Wojsko skazane jest teraz na sztukę. O tym problemie pisałem w artykule pt.: „W wojsku najważniejsza będzie sztuka utrzymania żołnierza w służbie. W MON od lat – sukces”.

Czystki, ukrywanie danych, czekanie na ochotnika i fala odejść

Niedługo strumień ochotników będzie coraz mniejszy. Już brakuje lekarzy - staruszków chętnych do obstawiania wojskowej kwalifikacji czy absurdalnych jednoosobowych komisji lekarskich, z psychologami, więc następny przedwyborczy pomysł budowy armii to przebieranie pracowników wojska w mundury. Tak nam armia rośnie w siłę. A wszystkie dane odnośnie stanu armii i ich zakupów, a tym bardziej wydawanych pieniędzy podatnika są tajne, o czym szeroko relacjonują media. Ostatnio nawet dopatrzono się że dane osobowe armii to także manipulacja, a minister - jak zwykle dla swoich propagandowych celów - potrafi się na fejsie pochwalić cyferkami.

Od 2015 roku po dojściu do władzy zjednoczonej prawicy niemal wszystkie dane liczbowe są nierzetelnie i podawane do publicznej wiadomości tak aby się nie dowiedzieć właściwej prawdy. Najwyższa Izba Kontroli ostatnio zwraca uwagę, że MON utajniło niektóre dane statystyczne dotyczące liczby żołnierzy polskiej armii. Przypomnę tylko że wszystkie takie dane były jawne i podawane nawet w rocznej Kronice Wojska Polskiego. Jeszcze w 2016 roku podano w niej dość szczegółowe informacje co do kobiet służących w wojsku. Niestety kroniki jak widzę są już niedostępne w formie elektronicznej w internecie.

Temat i rewelacje NIK o ukrywaniu danych są interpelacją nr 41913 w sprawie utajniania danych o liczebności polskiej armii wysłaną do MON 27 czerwca 2023 r. przez posła Pawła Szramkę.

„Zwracam się do Pana z głębokim zaniepokojeniem, odnosząc się do niedawnego raportu Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego wykonania budżetu państwa w dziale obrona narodowa. W raporcie tym NIK zwróciła uwagę na fakt, że Ministerstwo Obrony Narodowej objęło klauzulą "zastrzeżone" pewne dane statystyczne dotyczące liczby żołnierzy w polskiej armii, co skutkuje brakiem możliwości przeprowadzenia pełnej kontroli i analizy przez odpowiednie instytucje oraz przez społeczeństwo” – tak rozpoczyna pismo poseł Szramka do szefa MON.

W dalszej części poseł zwraca uwagą, że wszystkie dane liczbowe były jawne i dostępne publicznie: „W przeszłości takie dane jak liczba żołnierzy, którzy odeszli ze służby, i przyczyny ich odejścia, były dostępne publicznie, umożliwiając zachowanie transparentności i odpowiedzialności ze strony ministerstwa. Teraz jednak, w wyniku tej klauzuli, nie można porównać tempa wzrostu liczby wojskowych, co jest niezwykle istotne dla monitorowania i oceny realizacji ogłoszonych planów rozwoju Sił Zbrojnych RP”.

Niestety budowanie armii pod rządami obecnej władzy to tylko iluzja i mamienie nieświadomego społeczeństwa wzmacnianiem potencjału wojskowego Polski. Polityczne – tak widzę – informacje mogą tyko zrozumieć świadomi rezerwiści co znają wojsko od środka, dla nich zapewne te zmiany to śmiech, a z drugiej strony złość, jak można się tak oszukiwać.

Armia tworzona na papierze

Nowa wojskowa ustawa miała być czymś wspaniałym, ale głupota polityczna zwyciężyła także wszystkie siły polityczne. W trakcje trwania wojny w Ukrainie uchwalają szkodliwą jak dla mnie ustawę. W tej chwili wojsko rozpruło stabilne procedury i układa zgodnie z nową ustawą od nowa system i metody postępowania. A to co wypracowano przez lata idzie w zapomnienie. Dla wielu wojskowych zmiany są niezrozumiałe, a wręcz przeczą logice i zdrowemu rozsądkowi, naciągając podatnika na niepotrzebne kolosalne koszty. Zmiany postrzegam jako paraliż wojskowych struktur, które powinny być przygotowywane do mobilizacji i szkolenia rezerwistów, a nie w dalszą zabawę i niańczenie ochotników. Na wschodzie trwa wojna, tymczasem nasza armia tak naprawdę chowa się za plecami NATO. O problemach nowej ustawy oraz absurdach a także patologii pisałem w analizie w trzech częściach pt.: „Ustawa Błaszczaka” bez tajemnic.

Nasza armia jest tworzona na papierze, a żołnierze różnymi sposobami są podbierani do innych jednostek. Ukompletowanie stanem osobowym też jest tajemnicą - jak podejrzewam to też będzie ciekawy temat dla NIK. Mamy jednostki wojskowe bez żołnierzy, z marną siłą bojową, zajęci promocją, a nie szkoleniem, tylko „oswajaniem” nowoprzyjętych ochotników do służby zawodowej. Niestety szkolenie w dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej jest też fikcją. W dalszym ciągu w wojsku leży jakiekolwiek szkolenie specjalistyczne, na sucho bez amunicji i bez sprzętu - jak niejednokrotnie zwracała uwagę Najwyższa Izba Kontroli.

Innym problemem były czystki w armii, przez nowych ministrów, w tym największa w 2017 roku za Macierewicza oraz ukrywanie problemu odejść doświadczonej kadry z armii. To nie jest ostatnia fala odejść. Przed nami następny problem szeregowych zawodowych, którzy niebawem uzyskają minimalne prawo do emerytury po 15 latach służby. Cywilny rynek pracy będzie ich kusił do odejścia z armii, bo atmosfera służby – a tym bardziej teraz – na baczność już nie.

Wojsko na inflacyjnej fali oczekuje też podwyżek i wzrostu uposażeń, a nie następnych dodatków do pensji. Ci co pozostaną w służbie skazani będą na „turboawanse”, za którymi nie pójdzie wiedza i doświadczenie, bo wymusi to pustka na etatach. Problemy i „przewrót” w armii w tym względzie dopiero przed nami.

Interpelacja poselska w sprawie fali odejść żołnierzy z wojska

Minister obrony Mariusz Błaszczak wielokrotnie powtarzał, że jego celem jest stworzenie 300-tysięcznej armii, w której będzie ok. 250 tys. żołnierzy zawodowych. Jak te deklaracje mają się do rzeczywistości? W tej sprawie grupa posłów, w tym poseł Paweł Szramka wystosowała interpelacje nr 38824 w sprawie fali odejść żołnierzy z wojska skierowaną 3 lutego 2023 r. do szefa MON:

„W 2022 roku do służby zawodowej przyjęto 13 742 osoby. W tym samym czasie odnotowano 8988 zwolnień ze służby. Dodatkowo w styczniu 2023 roku odeszło już... 4392 wojskowych!

MON przygotował 25 tysięcy miejsc dla ochotników dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. W 2022 r. nabory rozpoczęły się w maju. Zgłosiło się ponad 16 tys. osób, ale szkolenie podstawowe ukończyło 13 742 żołnierzy i zostało szeregowymi rezerwy. Z informacji Wojskowego Centrum Rekrutacji wynika, że w trakcie szkolenia podstawowego zrezygnował co czwarty ochotnik. Zaledwie co drugi żołnierz, który ukończył szkolenie podstawowe, zdecydował się na szkolenie specjalistyczne (6,4 tysiąca). Brak wyraźnego wzrostu liczebności wojska stoi w sprzeczności z deklaracjami Ministerstwa Obrony Narodowej”.

W lakonicznej i krótkiej odpowiedzi wiceminister Wojciech Skurkiewicza stwierdza, że w 2022 roku odnotowano najwyższy poziom powołań do służby wojskowej od czasu likwidacji obowiązkowej służby zasadniczej:

„W przypadku zasadniczej służby wojskowej (DZSW) nie można mówić o fali odejść, gdyż służbę tę pełnią zmotywowani żołnierze-ochotnicy. W trakcie szkolenia podstawowego, w ramach pełnienia DZSW, występują jedynie pojedyncze przypadki „wykruszeń”.

Należy wskazać, że otrzymywane przez żołnierzy DZSW środki finansowe są pozytywnym bodźcem dla ich rekrutacji do służby. Jednocześnie, dzięki odpowiedniej polityce rekrutacji, przyjętej przez wojskowe centra rekrutacji, żołnierze pełniący DZSW mogą pełnić służbę w miejscu stałego zamieszkania. Z kolei, żołnierze zawodowi otrzymują odpowiednie świadczenia motywacyjne, mające zachęcić ich do pozostania w służbie. W bieżącym roku zaplanowano co najmniej 25 tysięcy miejsc dla żołnierzy dobrowolnej zasadniczej służb wojskowej” – na ogólnych stwierdzeniach wiceminister zakończył odpowiedź. W ogóle nie odpowiadając na pytania, w tym na problem odejść z wojska i jakie są wyniki ankiety przeprowadzonej przez wojsko w tej sprawie.

Zakupy na kredyt? Kosztowny prezent od Koreańczyków

Dług publiczny poza budżetem puchnie. Tak gigantycznej różnicy jeszcze nie było, między długiem liczonym metodą polską a unijną - wynosi już ponad 320 mld zł. "Ekonomia polityczna przesunęła nas w stronę iluzji" – zwracają uwagą ekonomiści. Te działania skrytykowała w czerwcu br. Najwyższa Izba Kontroli, która pierwszy raz w historii negatywnie oceniła wykonanie budżetu (za 2022 r.). NIK działania i zadłużenie poza budżetem nazwał "alternatywnym budżetem". Jednym z mechanizmów takiego działania i ukrywania wydatków są powstające za PiS jak grzyby po deszczu różnego rodzaju fundusze w celu wsparcia jakiejś działalności.

Nowa ustawa miała zagwarantować nowe finansowanie armii poprzez tworzony Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych, którego operatorem jest Bank Gospodarki Krajowej. Co jak się okazuje też jest fikcją a nasze zakupy w samej Korei Południowej opiewają na 76 mld zł czyli półtorej ubiegłorocznego budżetu MON. Oczywiście Ministerstwo Finansów zdementowało, że Polska zaciągnęła kredyt. Bank Gospodarstwa Krajowego natomiast zasłania się tajemnicą bankową. Tu rodzi się pytanie to na jakiej zasadzie do Polski płynie już tak wartościowy prezent i kto go finansuje?

Polska zamówiła z Korei Południowej szereg różnych typów sprzętu bojowego - czołgi K2 Black Panther, samobieżne armatohaubice K9, wyrzutnie rakiet K239 Chunmoo, a także lekkie samoloty FA-50. Strona polska planuje pozyskanie łącznie 1000 czołgów K2; 672 haubic samobieżnych K9A1; 288 sztuk K239 wyrzutni Chunmoo (pokrewnych amerykańskim wyrzutniom HIMARS) oraz 48 samolotów szkolno-bojowych FA-50.

Tymczasem do Polski trafiło już kilka transportów broni. Jak się okazuje Seul zamierza zmodernizować własne egzemplarze armatohaubic K9 Thunder. Koreańska armia będzie wyposażona w inny sprzęt niż dostarczono Polsce.

Polska kupiła w sumie 212 egzemplarzy armatohaubic w wersji K9A1 Thunder, których dostawy mają zakończyć się w 2026 r. Koreańskie plany przewidują modernizację do wersji K9A2 posiadanych haubic, wyposażając je w automat ładowania. Automatyka pozwoli zmniejszyć załogę z pięciu żołnierzy do trzech a awaryjnie dwie osoby może obsługiwać taki model, przez to znacząco obniża się stan osobowy takich pododdziałów i problem ze szkoleniem.

O tych problemach i innych trudnościach naszej armii pisałem w trzy częściowym raporcie pt.: Dlaczego Mariusz „nakrzyczał” na dowódców? Problemy z naborem do dobrowolnej służby zasadniczej [Raport].

Szef MON zwalcza dezinformację

Tu trzeba przypomnieć słowa ministra, które przytoczyłem w pierwszej części raportu odnoszące się do problemów z wykonywaniem zadań oraz nadgodzin w wojsku. Była to swoista publiczna próba dyscyplinowania dowódców na problem niezadowolenia żołnierzy w sprawie odbioru nadgodzin za udział w pokazach i piknikach:

 „Zwalczając dezinformację - informuję! Żołnierze mogą odbierać nadgodziny za ponadnormatywną służbę podczas szkoleń, pokazów czy pikników. Przepisy regulują to od wielu lat. Doświadczeni dowódcy to wiedzą. Zasady nie stosuje się do wykonujących zadania w sytuacjach kryzysowych”.

Wyłączenie czasu służby dowódcom. Złośliwość czy celowe działanie?

Na zakończenie wrócimy do tytułu oraz przybliżę jeden z przykładów patologii i tworzenia nowego prawa, a raczej bezprawia. Temat może być mało interesujący dla szerszego grona Czytelników. Dotyczy bowiem nowego problemu dowódców jednostek wojskowych a zarazem szefów i komendantów instytucji wojskowych. Po wejściu w życie ustawy nagle oni zostali wyłączeni na stałe z czasu służby - w przypadku pracy w nadgodzinach wedle nowego prawa nic im się nie należy, nawet prawo do odpoczynku, w przypadku zaistnienia takich sytuacji. Temat jest ciekawy pod względem prawnym, bo nagle po wejściu ustawy w życie wszyscy zostają zaskoczeni takim dziwolągiem w polskim prawie.

Każdy rozumie, że dowódca powinien być dyspozycyjny i są sytuacje kryzysowe, w których należy wyłączyć czas służby żołnierzom, ale dlaczego na stałe zrobiono to tylko dowódcom? Czy to jest pomyłka czy celowe działania ustawodawcy? Kto takie buble wprowadza do polskiego prawa? Sami specjaliści twierdzą, że tam nie ma pomyłki tylko celowe działanie. Przepisy tak naprawdę są wybiórcze i krzywdzące dla wąskiego grona oficerów starszych kierujących jednostkami czy instytucjami wojskowymi.

To jest następny przykład zaostrzania prawa, czyli nękania pracownika oraz krzywdzenia go, niezgodnie z obowiązującymi przepisami krajowymi czy unijnymi. Nowe przepisy mogą być bowiem niezgodne z konstytucją, bo być może dyskryminują wąską tylko grupę osób. Jak to: wyłączeni z czasu służby, tak sobie nagle, bez żadnej potrzeby? W przypadku innych żołnierzy musi dojść do poważnych sytuacji kryzysowych o czym ustawodawca tylko lakonicznie wspomina. Sam fakt zawieszenia czasu służby musiałby być odnotowany – jak sądzę – w rozkazie, z podaniem przyczyny oraz czasu trwania takiego zdarzenia, o tym już ustawa nie wspomina już ani słowem.

Co mówi ustawa o wymiarze czasu służby żołnierzy zawodowych?

Problem dotyczy art. 275. ustawy o obronie Ojczyzny, który określa wymiar czasu służby żołnierzy zawodowych ich zadaniami służbowymi:

1. Wymiar czasu służby żołnierzy zawodowych jest określony ich zadaniami służbowymi.

2. Zadania służbowe żołnierzy zawodowych powinny być ustalane przez przełożonych w sposób pozwalający na ich wykonywanie w ramach 40 godzin służby w tygodniu. Wykonywanie zadań służbowych nie może przekraczać przeciętnie 48 godzin w tygodniu, w czteromiesięcznym okresie rozliczeniowym. W zamian za czas służby przekraczający 40 godzin służby w tygodniu żołnierzowi zawodowemu przysługuje czas wolny od służby w takim samym wymiarze.

3. Żołnierzowi zawodowemu przysługuje prawo do co najmniej:

1) 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku w każdej dobie;

2) 24 godzin nieprzerwanego odpoczynku w okresie 7-dniowym.

4. Przepisy ust. 2 i 3 nie mają zastosowania do oficerów zawodowych pełniących obowiązki dowódców jednostek wojskowych, a także do żołnierzy zawodowych realizujących zadania szczególnie istotne dla Sił Zbrojnych oraz realizujących zadania o charakterze nadzwyczajnym niezbędne do ochrony interesów państwa, w szczególności: biorących udział w zapobieganiu skutkom katastrof naturalnych lub awarii technicznych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia, pełniących służby i dyżury, odbywających ćwiczenia i szkolenia oraz pełniących służbę wojskową poza granicami państwa.

Bez rekompensaty finansowej wojsko nie rozwiąże problemu nadgodzin

Niestety nowe przepisy traktuję jako próbę obejścia problemu nadgodzin w wojsku. Dotyczą bowiem zapisów art. 275, ust. 4. ustawy. Zmiany tylko spowodują następny problem i zmartwienie dla dowódców jednostek wojskowych. Od lat ten temat jest zmorą żołnierzy i dowódców. Tymczasem jedynym rozwiązaniem problemu jest tylko tak naprawdę rekompensata finansowa, co wywalczyli dla swoich funkcjonariuszy związkowcy ze służb MSWiA.

W ustawie podkreślono wyraźnie, że powyższe przepisy nie mają zastosowania do oficerów zawodowych pełniących obowiązki dowódców jednostek wojskowych, a także do żołnierzy zawodowych realizujących zadania szczególnie istotne dla Sił Zbrojnych oraz realizujących zadania o charakterze nadzwyczajnym niezbędne do ochrony interesów państwa, w szczególności: biorących udział w zapobieganiu skutkom katastrof naturalnych lub awarii technicznych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia, pełniących służby i dyżury, odbywających ćwiczenia i szkolenia oraz pełniących służbę wojskową poza granicami państwa.

Z jednej strony wyłączono dowódców z czasu służby, z drugiej strony nie wiadomo jakie to są zadania istotne dla Sił Zbrojnych realizowane przez żołnierzy zawodowych. W tym całym kryzysowym mixsie zapisano także pełniących służby i dyżury, odbywających ćwiczenia i szkolenia. Tym sposobem dowódcom oraz żołnierzom pełniącym dyżury i uczestniczącym w szkoleniach zabrano uprawnienia i pozbyto się, ale tylko częściowo problemu nadgodzin. Chodzi o to, że nie wiadomo, kiedy będzie ten stan i pojawią się zadania o charakterze nadzwyczajnym niezbędne do ochrony interesów państwa. Będzie to zapewne następnym prawniczym sporem.

Dyżury i nadgodziny – interpelacja posła Pawła Szramki

"Sytuacja ta budzi wśród żołnierzy pracujących w systemie dyżurowym poczucie, iż są oni wykorzystywani ponad swoje obowiązki oraz obowiązujące ich godziny. Wspomniani żołnierze często mają dyżury w weekendy oraz święta, a zasygnalizowany powyżej problem nie został jak dotąd w żaden sposób unormowany" – podkreślił poseł Szramka w piśmie do szefa MON.

Do czasu wydania nowych przepisów wykonawczych, ale nie później niż 18 miesięcy od 23 kwietnia 2022 r. obowiązuje rozporządzenie MON z 26 czerwca 2008 r. w sprawie czasu służby żołnierzy zawodowych (Dz. U. 2019 r., poz. 1044). Na te właśnie regulacje powołał się wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz, udzielając odpowiedzi na interpelację posła Pawła Szramki, byłego żołnierza zawodowego 4 Brodnickiego Pułku Chemicznego oraz byłego wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji Obrony Narodowej.

Przepisy jednoznacznie zobowiązują dowódców jednostek wojskowych do pisemnego ewidencjonowania czasu służby ponadnormatywnej, jego rozliczania w 4 miesięcznych okresach rozliczeniowych oraz określania w zamian, w rozkazie lub decyzji, terminów wykorzystania przez żołnierza z tego tytułu czasu wolnego – podkreślił w odpowiedzi Wojciech Skurkiewicz, wiceszef MON.

Zdaniem wiceszefa MON, te przepisy precyzyjnie określają czas służby żołnierzy zawodowych i sposób rozliczania nadgodzin żołnierzy pełniących służbę wojskową w systemie dyżurowym, o których mowa w interpelacji. Należy zauważyć, że obowiązujący system udzielania czasu wolnego, jako ekwiwalentu za wykonywanie zadań ponad normę, jest dość elastyczny (możliwość zwolnienia żołnierza z jednego dyżuru w okresie rozliczeniowym za każdy, powyżej szóstego dodatkowy dyżur, udzielenia za zgodą żołnierza dnia wolnego, łączenia czasu wolnego od służby z urlopem wypoczynkowym itp.), co pozwala na racjonalne godzenie interesów służby z potrzebami żołnierzy.

Projekt rozporządzenia nic nie zmienia

Tymczasem na stronie Rządowego Centrum Legislacji pod pozycją 272 z 29 maja 2023 roku ukazał się projekt rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej w sprawie czasu służby żołnierzy zawodowych, który tak naprawdę nic nie wnosi nowego do uregulowań z 2008 roku. Jedyna zmiana dostosowująca się do potrzeb żołnierzy WOT realizujących swoje zadania w dni ustawowo lub dodatkowo wolnym tak, aby nie generować nadgodzin przy zachowaniu 5–dniowego tygodnia służby. Ponadto ewidencję nadgodzin można prowadzić w formie elektronicznej oraz stwierdzenie i uznanie roszczeń a także potwierdzenie odbioru w tym względzie ma być podane w rozkazie dziennym dowódcy.

Wykonywanie zadań służbowych nie może przekraczać przeciętnie 48 godzin w tygodniu, w czteromiesięcznym okresie rozliczeniowym.

W projekcie rozporządzenia zapisano, że przełożeni ustalają zadania służbowe żołnierzy w sposób pozwalający na wykonywanie tych zadań w ramach 40 godzin służby w 5-dniowym tygodniu służby, z wyłączeniem dni ustawowo wolnych od pracy (od poniedziałku do piątku, w godzinach od 7.30 do 15.30). Przy czym sobota jest dniem wolnym. Tu należy przytoczyć wyjątek i ciekawostkę, że ustalone soboty są pracujące dla pracowników administracji wojskowej.

Projekt rozporządzenia całkowicie pomija i nie wyjaśnia zapisów ustawy w sprawie wyłączenia dowódców z czasu służby, nie uszczegóławia zadań istotnych dla Sił Zbrojnych realizowanych przez żołnierzy zawodowych oraz realizujących zadania o charakterze nadzwyczajnym niezbędne do ochrony interesów państwa. I dlaczego do tych zapisów dopisano pełniących służby i dyżury, odbywających ćwiczenia i szkolenia oraz pełniących służbę wojskową poza granicami państwa? I jakie to ma znaczenie? Przecież jedni żołnierze będą brać udział w np. sytuacji kryzysowej a inni będą na służbie. Czyli co? Nic i nikomu się nie należy? Tak to widzę.

Poprzez te zapisy za jednym zamachem pozbyto się gromadzenia nadgodzin za służby oraz szkolenia czy ćwiczenia podczas jakiegoś tam stanu nadzwyczajnego. Tu należy przypomnieć, że jeszcze w 2006 roku w starszej wersji tego rozporządzenia w § 7 obowiązywał zapis, że „żołnierzowi odbywającemu w dniu ustawowo lub dodatkowo wolnym od służby szkolenie poligonowe lub morskie lub przebywającemu w takim dniu w podróży służbowej przysługuje jeden dzień wolny od służby, z zastrzeżeniem, że żołnierz taki wykonywał zadania służbowe w wymiarze co najmniej pięciu godzin danego dnia”.

W cywilu także funkcjonują patologiczne przepisy ale …

Niestety dowódca czy szef to stanowiska, gdzie pracuje się czasami non stop a wyjazdy, uroczystości oraz szkolenia generują niemałe nadgodziny. Problem nadgodzin to nie tylko problem zwykłego żołnierza. W przypadku dowódców zrozumiała jest dyspozycyjność ale nie cały czas, z wyłączeniem czasu służby.

Podobne przepisy obowiązują w cywilu. Czas pracy kadry zarządzającej jest odmiennie uregulowany przez Kodeks Pracy. Mówi się, że pracownicy zarządzający, kierownicy mają nienormowany czas pracy. Co to oznacza? Zgodnie z przepisami Kodeksu Pracy, pracownicy zarządzający w imieniu pracodawcy zakładem pracy oraz kierownicy wyodrębnionych komórek organizacyjnych wykonują, w razie konieczności: - pracę poza normalnymi godzinami pracy bez prawa do wynagrodzenia oraz dodatku z tytułu pracy w godzinach nadliczbowych. Ponadto minimalny odpoczynek dobowy pracowników zarządzających w imieniu pracodawcy zakładem pracy może zostać skrócony. Tacy pracownicy nie mogą jednak wykonywać pracy bez przerwy, bez żadnych ograniczeń, na każde polecenie pracodawcy.

Prawnicy określają te przepisy jako patologiczne i niesprawiedliwe, bo za wykonaną nadliczbowo pracę wynagrodzenie się nie należy ale zwrot należnego czasu i nadgodzin już tak. Wyroki sądów podkreślają, że taki stan rzeczy i wyłączenia kadry zarządzającej z czasu pracy nie może trwać wiecznie i może być stosowany tylko w sytuacjach szczególnych jak np. kryzysowych.

Kodeks Pracy nie wyłącza spod reżimu prawa do wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych ani zastępców kierowników komórek organizacyjnych, ani żadnych osób zatrudnionych na stanowiskach samodzielnych a także osób czasowo pełniących obowiązki kierowników. Oznacza to, że te podmioty mają prawo do wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych. Zgodnie z art. 151 Kodeksu Pracy za pracę w godzinach nadliczbowych, oprócz normalnego wynagrodzenia, przysługuje dodatek pieniężny – 100 proc. wynagrodzenia za pracę w nadgodzinach przypadających w nocy oraz w niedziele i święta a także 50 proc. wynagrodzenia - za pracę w godzinach nadliczbowych w innym czasie.

Jak widać w wojsku lepiej być czasami zastępcą, bo w zarobkach różnica niekiedy jest niewielka z dowódcą, który został wyłączony z czasu służby i dalej wykonuje poza godzinami swoje zadania, borykając się z wieloma problemami w jednostce wojskowej ( np. jak prawidłowo oddać żołnierzom zmarnowany dobry czas na piknikach i pokazach). Jak podejrzewam nowe przepisy są niesprawiedliwe i krzywdzące. Dla wszystkich dowódców, szefów i komendantów dobra rada jak mówi rozporządzenie warto zadbać o prowadzenie ewidencji w rozkazie własnych zadań i nadgodzin. Może to się komuś kiedyś przydać. W przypadku wojska nie ma płatnych nadgodzin, wyłączając czas służby dowódcom zabrano możliwość odebrania nadgodzin i stworzono czasu permanentnego bycia w dziwnej i niezrozumiałej dyspozycji. Tak się rodzi ustawowa patologia.

Dziwna furtka w przepisach, brakuje klucza. Problemy dopiero się zaczną

Na tym przykładzie należy stwierdzić, że problemy dopiero przed nami. Po pierwsze, przepisy o wyłączeniu dowódców z czasu służby będą niejednokrotnie na wokandzie. Po drugie jest problem z interpretacją. Chodzi o żołnierzy „realizujących zadania szczególnie istotne dla Sił Zbrojnych oraz realizujących zadania o charakterze nadzwyczajnym niezbędne do ochrony interesów państwa”. Kto i na jakich zasadach to określi?. Czy wojsko przechodzi na jakiś tam system bez unormowanego czasu służby? Kto to ma ewidencjonować i na jakiej zasadzie? Kogo to może objąć? Całe wojsko? Wybrane jednostki? Grupy? Tych co są tylko na granicy? Czy te same zasady mogą też objąć tych co pozostaną w garnizonie lub w jednostce? Ustawa nie wyjaśnia wielu aspektów w tej sprawie. Stwierdza dość pobieżnie, a szczegółów brak. Za to projekt rozporządzenia milczy w tej sprawie. Dziwna furtka w przepisach, do których brakuje klucza. Burza interpretacyjna tych przepisów dopiero przed nami.

Nowa ustawa podzieliła wojsko absurdalnie na dwie połowy, tych co rekrutują i upychają marnego rekruta do wojska, podlegają tylko pod zwierzchnictwo ministra. Druga połowa przyjmuje i odpowiada za szkolenie oraz utrzymanie kandydata w służbie, za co niejednokrotnie już poleciały głowy dowódców. Jak się okazuje ochotnik w dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej to teraz takie kukułcze jajeczko, z którego nie wiadomo jaki problem się wykluje. Absurdy obchodzenia się z ochotnikiem w wojsku sięgają zenitu, niedługo – jak zwracają uwagę starzy żołnierze – ta młodzież wejdzie dowódcom na głowy.

Tymczasem Mariusz już krzyczał na dowódców i zwalczał dezinformację, że żołnierzom należą się wolne za pokazy i pikniki. Do ciekawostek i patologii nowej wojskowej ustawy wrócimy. Przed kolejnymi wyborami, przypomnę tylko, że w 2015 roku obietnicą wyborczą PiS wobec społeczeństwa oraz bezpieczeństwa Ojczyzny miało być przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej.

Artur Kolski

zdjęcie: MON

żołnierz, historyk, medyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka