Według posła PiS istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziennikarz TVP na uroczystościach smoleńskich organizowanych przez PiS, został zaatakowany przez prowokatorów nasłanych przez PO lub Ruch Palikota.
W taki sposób PO miała skompromitować obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej i zdezawuować ich sens. "Władze, które przewidywały, że będą to wielkie demonstracje mogły zadbać o to, żeby pojawili się tam różni prowokatorzy" -
mówił polityk PiS.
Prowadzący program, Andrzej Mrozowski, z ironią potraktował tezy Czarneckiego. Wówczas poseł PiS zmienił nieco stanowisko, twierdząc, że mogli to być również ludzie od Palikota; mieliby w taki sposób zaszkodzić PiS-owi oraz rządowi.
Kiedy relację z ataku na dziennikarza TVP zobaczył wczoraj w "Kropce nad i", Joachim Brudziński, uznał, że są to zbitki medialne, godne telewizji w PRL.
Podobne zarzuty padały po ostatnim Święcie Niepodległości. Uczestnicy Marszu Niepodległości, twierdzili, że zamieszki wywołali prowokatorzy nasłani przez PO.
Inne tematy w dziale Polityka