Niewątpliwie, wyrok Trybunału Konstytucyjnego w Austrii, uznającego drugą turę wyborów prezydenckich w Austrii za nieważne, ze względu na masową skalę fałszerstw wyborczych jest dniem hańby dla instytucji europejskich oraz ich polityków jak: Juncker, Schulz czy Tusk. Wspomniani politycy powinni złożyć natychmiastowe dymisje ze swoich stanowisk, ponieważ ich biernośc w działaniu, przyczyniła się do sfałszowania wyborów prezydenckich w Austrii.
Warto uświadomić sobie fakt, że Parlament Europejski, co chwila wydający rezolucję w sprawie przestrzegania praworządności w Polsce, nie zajmował się sprawą możliwości sfałszowania wyborów w Austrii. Przy tej okazji, Polacy wielokrotnie mogli usłyszeć o tym, że w Polsce jest łamana demokracja, dokonano „zamachu stanu” (Schulz), nie przestrzega zasad demokratycznego państwa prawa itd. A tutaj mamy Austrię, w której fałszuje się wybory, nie przestrzega się demokratycznych zasad wyborczych a politycy unijni, nie znajdują żadnych słów krytyki wobec autriackich polityków.
Chciałbym się zapytać, jak to jest możliwe, że w demokratycznym systemie państw prawa jakim jest państwo austriackie, dokonano fałszerstw wyborczych na niespotykaną skala? Jak to jest możliwe, że UE, KE, Rada Europejska wraz z Komisja Wencką zarzucające bezpodstawnie Polsce łamanie praworządności, nie potrafiły dostrzec faktu sfałszowania wyborów prezydenckich w Austrii?
Moim zdaniem, sfałszowanie wyborów prezydenckich w Austrii było możliwe tylko dlatego, że środowiska liberalno – lewicowe, przeważające w instytucjach unijnych, postanowiły nie dostrzec ewidentnych fałszerstw wyborczych w Austrii, tylko po to, żeby uniemożliwić zwycięstwo wyborcze kandydatowi prawicy.
Przypominam, że druga tura wyborów w Austrii, która miała miejsce 22 maja 2016. Kandydat prawicowo-populistycznej FPOe Norbert Hofer przegrał, różnicą zaledwie niecałych 31 tys. głosów z popieranym przez polityczną lewicę byłym przywódcą austriackich Zielonych Alexandrem Van der Bellenem. Wynik ten całkowicie odbiegał od wcześniejszych prognoz.
Prawica austriacka już zaraz po wyborach wskazywała na rażące przypadki wyborczych fałszerstw. Instytucje unijne zamiast przyglądnąć się sprawie drugie tury wyborów w Austrii, zajmowały się Polską, gdzie demokratyczne państwo prawa ma się świetnie, a uczciwości wyborów parlamentarnych nikt nie kwestionował.
Wniosek zaskarżający oficjalny rezultat drugiej tury FPOe złożyła w Trybunale Konstytucyjnym 8 czerwca. Jak oświadczył wtedy przewodniczący partii Heinz-Christian Strache, uczyniono tak ze względu na „niezliczoną liczbę nieprawidłowości i niedociągnięć”, które jego zdaniem wpłynęły na rezultat elekcji.
Minął prawie miesiąc czasu od złożenia protestu wyborczego do austriackiego Trybunału Konstytucyjnego, a w UE nie znalazła się żadna instytucja zdolna do analizy wyborów austriackich. Ponieważ, unijne środowiska liberalno - lewicowe uznały, że oczywiście austriacki TK odrzuci protest wyborcze w sprawie drugiej tury wyboów prezydenckich, tak samo jak to się stało w Polsce, przy okazji zafałszowanych wyborów samorządowych. Pech środowisk liberalno – lewicowych polega na tym, że sędziowie austriackiego TK są bardziej niezależni of polityków niż sędziowie Sądu Najwyższego w Polsce.
Oczywiście, po unieważnieniu drugiej tury wyborów prezydenckich, państwo austriackie, będzie musiało ponownie przeprowadzić drugą turę wyborów prezydenckich. Tym niemniej, dzień ogłoszenia unieważnienia wyborów prezydenckich w Austrii jest dniem hańby dla UE, KE, Rady Europejskiej i Komisji Weneckiej. Ponieważ, wyborcze fałszerstwa w Austrii na masową skalę były możliwe tylko i wyłącznie, dlatego, że Austria nie przestrzega zasad demokratycznego państwa prawa i zasad praworządności, a wspomniane instytucje unijne i unijni politycy jak: Juncker, Schulz i Tusk nie zrobili niczego żeby skrytykować za tego typu działania austriackich polityków rządzących krajem.
