Handlował Tichy w swoim kramiku,
Różnych towarów miał tam bez liku.
Znudził się jednak na tym straganie.
Zamknąć – nie zamknąć? Oto pytanie!
Inne już czasy i targowisko,
Pusto tu, dennie, do tego ślisko.
Mam klientelę tu, owszem, stałą
Lecz motywacji jakby nie stało.
Stała klientka, ceniąc praktyczność
Ma więc pytanie na okoliczność:
Z kramu wszak płynąć mają intraty –
Czyżby Twój kramik przynosił straty?
Tak, Tichy, Zainspirowałeś mnie tradycyjnie. Zwykle mnie inspirujesz, gdy nie zaserwujesz zbyt wielu wzorów i liczb. "Moje miasto przestało być moje" - piszesz. Pisałam o moim mieście - Warszawie. Ty nie lubisz problematyki warszawskiej - czyżbyś jednak do tych wspomnień i przemyśleń nawiązywał?:) Czy to przypadek?
http://beret-w-akcji2.salon24.pl/234396,warszawa-moja-czy-juz-nie-czesc-5-ostatnia
Lubię spacery. Odbyłam dłuuugi spacer po tym naszym Salonie24. Tak między nami, po cichutku - wszyscy wiemy, że to żaden salon; zresztą po cóż spacerować po salonie?:)
To wielkie miasto. I jak to w mieście - jest tu wszystko: ekskluzywne dzielnice, wielkie blokowiska, rudery, fabryki, biurowce, centra handlowe i bazary. Zgiełk, kurz, wrzawa, codzienna praca i krzątanina, ale i oazy ciszy, spokoju, zieleni. Igrzyska dla gawiedzi, stadiony z bijatykami kiboli, bokserskie ringi, cyrki, lunaparki, meliny, składowiska śmieci - ale i uniwerstytety, szkoły, dobre knajpy, nastrojowe kawiarenki, wystawy, kluby poetycko-literackie, koncerty...
Jak to w mieście.
Czy to jeszcze nasze miasto czy już nie? Z mojego tekstu o Warszawie:
Warszawa dzisiaj. Jaka jest? Miasto biznesu, korporacji, pieniądza, wyścigu szczurów, polityki, celebrytów, dresiarzy, nowobogackich pędzących w porszakach, udawanego splendoru, bezguścia? Miasto pełne przemocy, przestępców, korupcji? Miasto największych szans, najbogatsze, gdzie najłatwiej o wykształcenie i pracę? Miasto tłoku, korków, zawyżonych opłat i haraczy, ludzi wiecznie w pośpiechu, miasto bez obwodnicy? Otwarta, europejska stolica czy zakompleksiona prowincja Europy? Magnes, przyciągający wciąż nowych przyjezdnych, ciągnących tu w nadziei lepszego życia? Jak prezentuje się w Europie - na tle innych stolic?
Dlaczego w oczach całej Polski ma coraz gorszy wizerunek? Dlaczego rośnie niechęć, często wręcz pogarda wobec warszawiaków?
Właśnie - warszawiaków czy mieszkańców Warszawy? Czy ktoś jeszcze to odróżnia? Arogancja, szpan, chamstwo, bezwzględna pogoń za pieniądzem, kompleksy maskowane demonstracyjnym poczuciem wyższości - to nowy obraz "warszawiaka".Dowiaduję się wręcz, że prawdziwa Warszawa umarła w 1944 roku, a powstało tylko sowieckie miasto.
To wszystko boli. Czy to jeszcze moja Warszawa?
Barbarzyńcy zrównali ją z ziemią. Ale jej ducha nie zniszczyli. Dzisiaj jest ogromna, a nowi barbarzyńcy próbują zabić jej ducha. I co z tego? Nie uda się. Barbarzyńcy byli zawsze od zarania dziejów. I wszędzie. Nigdy nie wygrali ostatecznie.
Moja Warszawa jest - znam ją, widzę i czuję. To nie przyjezdni ją niszczą. Wielu przyjezdnych stało się wielkimi warszawiakami, którzy kochali i współtworzyli moją Warszawę. Mój ukochany Bolesław Prus, Canaletto, Marconi, ksiądz Popiełuszko... Nie da się ich wszystkich wyliczyć.
Ciągle przyjeżdżają ludzie o otwartych sercach - wielu z nich odkryło moją Warszawę i pokochało. Wielu jej szuka, podejmuje wysiłki - znajdą, prędzej czy później. Znajdą tu swoje miejsce na ziemi.
A że przyjeżdżają też ludzie zamknięci, obojetni, zagonieni, pogubieni? Że przyjeżdżają też barbarzyńcy? Tak było, jest i będzie.
Panta rhei.
Tak, miasto się zmienia. Spojrzałam na swoje "ulubione blogi". Część blogerów już odeszła, część pisze tylko sporadycznie, a niektórych przestałam lubić. Jak to w mieście - jedni odchodzą na zawsze, inni wyprowadzają się, jeszcze inni zrywają kontakty; wprowadzają się nowi. Stare domy są wyburzane, powstają nowe dzielnice.
Tak jest w każdym mieście; a i na wsi. Chcesz się wyprowadzić do innego miasta lub przeprowadzić na wieś? Nie unikniesz zmian:) Chcesz zaszyć się w samotni? A może przekwalifikować i zająć się czymś innym? Bywa i tak.
Ale jak dotąd Twój kramik stoi w dobrej dzielnicy; a i uniwersytet niedaleko. Bliziutko też, rzut beretem, masz niezłe knajpy, kluby, parki. Masz stałą klientelę, a i nowi ciekawi klienci wpadają. Nie szukają w Twym kramiku modnych szpanerskich gadżetów czy tanich podróbek, towaru przecenionego czy z promocji. Tak między nami - Twoja klientela ma już swoje lata, oczekiwania, nawyki - i wie, czego szuka.
Twój kramik, z tego co widzę, przynosi całkiem niezłe zyski - mimo konkurencji tanich supermarketów i bazarów, mimo złej koniunktury. Inne upadły lub są na granicy plajty - Twój prosperuje znakomicie. A przekwalifikowywać się - w naszym wieku? I to tylko z nudów? No wiesz...
Kram zlikwidować – pstryk! I po krzyku.
Lecz warto myśleć też o ryzyku.
Więc nie rezygnuj z tego kramiku,
Bo wylądujesz z ręką w nocniku.
:)