Zastanawiałem się o co chodziło wówczas – 63 lata temu i o co chodzi dzisiaj.
Po klęsce akcji Burza była to ostatnia próba odzyskania niepodległości i wyzwolenia się nie tyle od dogorywających, choć wciąż silnych Niemców, ile od Sowietów wkraczających do Polski i pacyfikujących wszelkie zalążki niepodległości.
I refleksja druga. Z dzisiejszej perspektywy – dlaczego jest tak wiele krytycznych głosów w stylu: „Chwała łzy i żal, tym, za tych i po tych, co poginęli (o rannych i wypędzonych nie wspominam) i hańba za tę decyzję, prawdopodobnie najgorszą polską decyzję XX wieku”. Czy wątpliwości są niezasadne? Owszem, mogą być zasadne, ale głosy dobiegają szczególnie mocno z jednej strony. I to spowodowało, że zrodziła się u mnie następująca refleksja:
Nikt kto był komunistą i bezpośrednio, lub pośrednio Sowietom służył jako członek kompartii - czyli faktycznym pogromcom Powstania - za ideą Powstania opowiedzieć się nie może, ponieważ musiałby jednocześnie zaprzeczyć swojej politycznej biografii i swojej życiowej drodze. Nawet jeśli później zamienił kompartię, na eurosocjalizm, alterglobalizm, czy nawet więzienny drelich.
Czy tylko (post)komuniści są przeciwko Powstaniu? Czy to jedyna przesłanka? Nie. Już w czasie Powstania były krytyczne głosy: “Wywołanie powstania uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy, kto ponosi za to odpowiedzialność?” i trudno nie przyznać im choćby częściowej racji, albo przynajmniej się nad nimi zastanowić. Ale bycie (post)komunistą jest przesłanką nieprzełamywalną. Pokażcie mi (post)komunistów popierających ideę Powstania. Choćby jednego.
(Cytaty pochodzą z bloga Waldemara Kuczyńskiego http://kuczyn.com/2006/08/01/10807r-62-lata-pozniej/)
pozdrawiam
Bernard
Niezośna lekkość wolności słowa rezerwowa: http://www.wolnoscslowa.blogspot.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka