Gdzieś tam, w krajach dalekiej północy straszliwa zima. Dla jednych oczywisty dowód na globalne ocieplenie a dla innych koronny dowód przeciw. W gruncie rzeczy jednak prawdopodobnie kara za stulecia kolonializmu i wyzysku. Ujemne temperatury (ujemne? jak temperatury wogóle mogą być ujemne?) śnieg, zawieje, zamiecie i wogóle zimowy terror. Z bliska lepiej tego nie oglądać.
No bo weźmy taką kolej. Macie pojęcie że szyny się kurczą w niskiej temperaturze i mogą pękać? Albo, że pociągi mogą się psuć? No i energetyka. Jak pękają szyny to i kable mogą, kurcząc się, pękać, elektronika w samochodach wysiadać. A wogóle to jak jeździć po ulicach zasypanych śniegiem? Normalny paraliż komunikacyjny. Od tego później PKB siada, ludzie pracę tracą i są niskie emerytury. Taka zima to wogóle kiepski pomysł jest.
Gdybyśmy tak musieli rok w rok od stuleci to przechodzić to musielibyśmy się z tym nauczyć żyć, musielibyśmy nawymyslać jakichś rozwiązań, które pozwoliłyby nam również zimą funkcjonować, przygotować jakieś procedury działania na wypadek nadejścia zimy, śnieg zgarniać czy coś, namęczyć się w każdym razie strasznie. Ale dzieki Bogu żyjemy w ciepłym kraju, palmy kokosowe kokosują nam dwa a czasem i trzy razy w roku a opalenizna nie schodzi z wiecznie wyszczerzonych podzwrotnikowym szczęściem gąb. Choć z drugiej strony warto pozostać czujnym. I któryś z naszych drogowców ogladając kiedyś wiadomosci może powiedzieć do żony: Ty patrz kurna, w tym roku śnieg spadnie!
Inne tematy w dziale Polityka
