„... Już za chwileczkę, już za momencik, Piątek z Pankracym zacznie się kręcić. Kręcić się będzie Pankracy z Panem. Czy wszystkie buzie już roześmiane ?...” Ręka do góry kto choć przez chwilę jako dziecko nie myślał, że mowa o „Panu Kracym”:). Jedni pamiętają, inni nie, ja pamiętam, że choć dzieciństwo miałem dość złożone to jednym z jego niewielu stałych punktów był Pies Pankracy. A kiedy ś.p. Pan Zygmunt Kęstowicz odwiedzał ze swoim kudłatym przyjacielem moją małą miejscowość miałem łzy w gardle ponieważ przez chwilę czułem się jak dzieci z „Teleranka”, jak dzieci z telewizji, które zawsze miały całe buty.
To oczywiście była telewizja reżimowa, telewizja, która wprawdzie dzieciom dawała Pankracego ale ich rodzicom dawała Urbana i choćby w tym sensie była niesprawiedliwa i podła. A mimo to urodziła i „Kabaret Starszych Panów” i „Sondę” (sprzedałbym wszystkie zjednoczone kanały Discovery żeby tylko Kurek i Kamiński mogli dziś prowadzić swój program) i „Pankracego”. Dlaczego była w stanie to zrobić? Pojęcia nie mam. Może dlatego, że nie musiała dbać o oglądalność i mogła sobie pozwolić na schlebianie również wyższym gustom? Może dlatego, że musiała spełniać rolę pewnego rodzaju świata zastępczego wobec wszechogarniającej szarzyzny komunistycznej codzienności? Świata, w którym dzieci bawiły się klockami Lego a ich rodzice jeździli fajnymi samochodami? A może dlatego, że nie była wyrywana z rąk do rąk przez żądnych szkła drobnych partyjnych cwaniaczków, tylko była bezodwołalnie trzymana za mordę przez Dużych Partyjnych Cwaniaków? Pojęcia nie mam.
Wiem za to co innego. Telewizja już niczego podobnego nie wytworzy. Nawet nasze dzieci będzie usiłowała karmić coraz bardziej idiotycznymi teleturniejami, serialami i pudrowanymi infantami celebryckich dynastii. Niedorobione szansonistki i półgłusi szansoniści będą nas przekonywali o tym, że ich śpiew jest ładny ponieważ oni są ładni, a ściślej rzecz biorąc, ponieważ ich lukrowane nagębne tapety są ładne. Kolejne pokolenia rzekomych aktorów będą na naszych oczach poszukiwały swoich „twórczych dróg” a (to chyba jedyny pozytyw) długonogie pogodynki będą markowały publicystykę usiłując z coraz większym wysiłkiem klecić w miarę złożone zdania.
Tak będzie i w jakiejś mierze pozostanie nam się tylko z tym pogodzić ponieważ pomiędzy tą postępującą debilizacją a jej odbiorcami zaistniało pewne sprzężenie zwrotne. Im bardziej debilizacja debilizuje swoich odbiorców w tym większym stopniu oni potrzebują i oczekują postępującej debilizacji. A w im większym stopniu jej oczekują tym bardziej są zdebilizowani. I czy można w demokracji odmówić debilom praw? I czy tym, który te prawa realizują można tego zabronić?
Istnieje jednak granica, non possumus. Bo o ile sprawa jest stracona w przypadku telewizji prywatnych, które za własne pieniądze mogą sobie nadawać co im się podoba o tyle w przypadku telewizji publicznej można by zapytać dlaczego, u diaska, mamy jeszcze za to płacić? Skoro telewizja publiczna nie różni się niczym od telewizji prywatnych, i nie łudźmy się, nie będzie się różniła ponieważ w istocie jest tylko partyjnym łupem, który jako tako próbuje przeżyć w rynkowej rzeczywistości, to po co płacić za jej debilizację i to robioną znacznie mniej profesjonalnie niż gdzie indziej? Ktoś powie, że misja, no tak, w kółko słyszę o misji. Tylko, że jej nie widzę, bo jest poupychana po nieodwiedzanych kątach. Nie, nie ma najmniejszego powodu żebyśmy jedną z debilizujących telewizji utrzymywali. Może coś warto z niej zostawić. TVP Kultura, TVP Historia, Biełsat i archiwum to wyjątki od debilnej zasady. I wystarczy. Podobno szukamy oszczędności? Może zamiast kleić palce do naszych emerytalnych pieniędzy minister finansów zechciałby taką ulgę dla budżetu rozważyć? Nasze kieszenie też z pewnością by się ucieszyły. A i zażenowany Pies Pankracy, gdyby mógł, pewnie odetchnąłby z ulgą.

Inne tematy w dziale Polityka