Zarzuca mi się zafiksowanie na temacie Smoleńska. Rzeczywiście, jest coś na rzeczy, katastrofa smoleńska wywarła na mnie niezacieralne piętno. Moim zdaniem warunkiem sine qua non naprawy państwa jest jej wyjaśnienie. Zarówno z powodów natury zewnętrznej, takich jak naprawa zniszczonego obnażeniem na arenie międzynarodowej bezradności państwa polskiego, wizerunku państwa samodzielnego. Jak i natury wewnętrznej, jak choćby odbudowa struktur państwa, które wbrew temu co usiłuje wmówić nam premier, kompletnie nie zdało egzaminu w sytuacji kryzysowej. Dlatego przeprowadzenie właściwego śledztwa, walka o nagłośnienie jego ustaleń na arenie międzynarodowej oraz odbudowa, ośmieszonego nieudolnością lub wręcz sabotażem śledztwa smoleńskiego, etosu służby państwowej, jest konieczne.
Ale niewystarczające. Tragiczna śmierć 96 osób w smoleńskim błocie nakłada na nas nie tylko obowiązek wyjaśnienia jej okoliczności i jej upamiętnienia. Nakłada na nas również obowiązek budowy państwa dorównującego ich marzeniom. I nie ma to nic wspólnego z metafizyką. To konieczność podjęcia bardzo konkretnej pracy nad budową praktycznie nowego państwa. Oto parę, wydaje mi się najbardziej pilnych kwestii.
Odbudowa armii. Wbrew temu czego chcieliby liberalni filozofowie historia się nie skończyła. Tak jak zawsze światem porusza mechanizm interesów, sił i potencjałów, który najczęściej funkcjonuje spokojnie, ale nie jest zupełnie nieprawdopodobnym, że któregoś dnia ulegnie destabilizacji. Jesteśmy powiązani siecią sojuszy. To dobrze, ale to nie wystarczy, przed II wojną światową również byliśmy a jak się to skończyło wszyscy wiemy. Koncepcja armii ekspedycyjnej jest niewłaściwa. Nasza armia powinna umieć obronić nasze terytorium choćby przez czas wystarczający do przybycia posiłków. A te przybędą najwcześniej po tygodniach, nie dniach. Poza tym powinniśmy być w stanie prowadzić wojnę partyzancką w przypadku jeśliby takie posiłki nie przybyły. W tym celu musimy rozwijać obronę terytorialną. Na co jak na co, ale na armię musi nas być stać.
Odbudowa pozycji międzynarodowej Polski. Koncepcja „trzymania z silniejszymi” poniosła kompletną porażkę. Opuściliśmy naszych środkowoeuropejskich sojuszników a równorzędnym partnerem czy w ogóle partnerem dla Niemiec czy Rosji nadal nie jesteśmy. Jesteśmy jak ten łysy od Benny Hilla do klepania po łysinie. Trzeba powrócić do koncepcji polityki jagiellońskiej z całą świadomością trudności jej prowadzenia. Tylko Polska jako ultimus inter pares regionu będzie traktowana poważnie. W polityce europejskiej, biorąc pod uwagę to, że Unia Europejska jest dziś inną Unią niż ta, do której wstępowaliśmy a spójnej wizji jej rozwoju nie widać, powinniśmy zając postawę sceptyczną i wyczekującą.
Odbudowa etosu służby państwowej. Katastrofa smoleńska a właściwie sygnały jakie władza wysłała przy okazji jej „wyjaśniania” urzędnikom (czyt. „nie jest istotne abstrakcyjne dobro państwa, istotne jest to żebyście siedzieli cicho i byli posłuszni humorom władzy”) były oczywiście nadzwyczaj degenerujące. Jednak gangrena toczy sferę publiczną od dawna. Dynastie urzędników, sędziów, nawet kolejarzy, korupcja, rozdawnictwo stanowisk. Zapewne nie da się tego wyplenić do zera, jednak skala tych zjawisk jest dziś tak wielka, ze w znaczący sposób ogranicza rozwój kraju.
Racjonalizacja wydawania pieniędzy podatnika. Wyłudzone renty, rak biurokracji, programy rządowe, które bardziej służą finansowaniu administracji niż są skierowane do adresatów, chore prawo przetargowe, huby firm krewnych i znajomych królika żerujące na publicznych inwestycjach. I znów, zapewne zlikwidować się tego nie da, ale skala tych zjawisk jest nie do przyjęcia.
Polityka prorodzinna i imigracyjna. Jest nas coraz mniej. Trzeba coś zrobić żeby tą tendencję zatrzymać. Jednak nawet jeśli ją zatrzymamy nie unikniemy już demograficznej dziury, dlatego powinniśmy prowadzić świadomą politykę imigracyjną przede wszystkim nakłaniając do powrotu mieszkających za granicą Polaków, preferując specjalistów w dziedzinach, w których mamy wakaty oraz imigrantów z krajów bliskich nam kulturowo.
Racjonalizacja usług państwa wobec obywateli. Żyjemy złudzeniami. Bezpłatna edukacja, bezpłatna służba zdrowia, emerytury. A w istocie bezpłatne studia są głównie dla dzieci bogatych rodziców, bo dzieci biedniejszych i tak muszą pracować i studiować zaocznie, prędzej się umrze niż doczeka swojej kolejki do lekarza-specjalisty a emerytur z ZUS zapewne dzisiejsi, płacący składki, czterdziestolatkowie nie zobaczą.
To są najważniejsze rzeczy, którymi musi się zająć rząd mający na uwadze dobro państwa. I to nie jest tak, że są to rzeczy ze sfery snów o potędze. To są kwestie dla samego istnienia państwa fundamentalne. Żaden pi-ar ich nie rozwiąże, żaden teflonowy chłoptaś tego nie załatwi. A załatwić je trzeba. Ten obowiązek nakłada na nas również pamięć ofiar smoleńskiej katastrofy.
Inne tematy w dziale Polityka