Siedemdziesiąt sześć lat temu wybitny przywódca lewicy niemieckiej dogadał się z wybitnym przywódcą lewicy sowieckiej i solidarnie rozdrapali Polskę. Pretekstem z jednej strony była (między innymi) niezgoda na budowę eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej do Prus Wschodnich, dla drugiego "wzięcie pod opiekę" ludu zamieszkującego na wschodnich kresach Rzeczypospolitej. W wyniku tego dogadania się życie straciło wiele milionów obywateli naszego kraju a kolejne miliony popadły w niewolę na pół wieku (choć niektórzy nie bez pewnej racji twierdzą, że ta niewola nie skończyła się po dziś dzień).
Niestety, z tamtych traumatycznych doświadczeń nie wyciągnęliśmy żadnej nauki. "Polak przed szkodą i po szkodzie głupi" - jak pisał klasyk. Dzisiaj znowu ponad naszymi głowami dogadują się ze sobą solidarni lewicowcy. Trochę łagodniejszy ma to dla nas przebieg, ale skutek będzie dokładnie taki sam - kompletna utrata przez Polskę suwerenności i przekształcenie jej w eurogubernię pod zarządem Berlina.
Najpierw puścili rurę z gazem po dnie Bałtyku rozwiązując w ten sposób problem eksterytorialnego korytarza - tym razem polski rząd słowem nie zaprotestował godząc się na narzucone warunki. Wybitny niemiecki lewicowiec Gerhard Schroeder z przefarbowanym koniunkturalnie lewicowcem sowieckim załatwili sprawę w trymiga i zablokowali możliwość rozwoju naszym portom. Wprowadzanie wojsk i okupacja krnąbrnego kraju stała się zbędna bo jego władze nawet nie mruknęły niechętnie nie mówiąc już nawet o jakichś bardziej zdecydowanych działaniach.
Teraz na antenie publicznej telewizji ZDF kolejny wybitny niemiecki lewicowiec Martin Schulz grozi krajom, które europejskiej solidarności nie chcą wesprzeć użyciem siły. Tak, to nie żart - powiedział to otwartym tekstem: "Europa ultranacjonalistów - jeżeli oni zwyciężą - to otrzymamy taką Europę, nie tylko w tej kwestii, lecz także w wielu innych. Potrzebujemy ducha europejskiej wspólnoty. I w razie konieczności, to musi być siłą narzucone. Nie może być tak - i ja należę do tych ludzi, którzy tak mówią - jesteśmy w XXI wieku, jesteśmy w XXI wieku globalizacji, aby globalne problemy rozwiązywać nacjonalizmem: iż w pewnym momencie będą walczyć i mówić: w razie konieczności postawimy na swoim w walce przeciwko innym". Wybitny lewicowiec Adolf Hitler mówił mniej więcej dokładnie to samo, różnica polega na tym, że potrafił lepiej się wysławiać.
Hegemonujące Europie Niemcy, zatoczyły koło i powróciły do swojej polityki z lat trzydziestych. Nawet cel mają podobny - i wtedy i teraz chodzi o rozwiązanie kwestii przeludnienia w Rzeszy. Tyle tylko, że wtedy w charakterze imigrantów występowali sami Niemcy a dziś zastępują ich śniadzi wyznawcy totalitaryzmu wymyślonego przez "proroka" Mahometa.
------
Wszystkim, którzy jednak chcieliby się czegoś nauczyć z historii i doświadczeń przeszłych pokoleń polecam książkę:
Czesław K. Grzelak "Wrzesień 1939. W szponach dwóch wrogów"