Syndrom sztokholmski - odczuwane przez niektórych zakładników pragnienie spodobania się porywaczowi, spełniania jego życzeń, współpracy z nim, a także przebaczenia mu i usprawiedliwiania jego postępków (słownik Kopalińskiego).
Nie potrafię inaczej wytłumaczyć pragnienia przebaczenia i usprawiedliwiania postępków różnych grup przestępców w białych kołnierzykach działających od początku lat 90-tych.
Przestępców okradających także panią Paradowską ("decyzja o rozwiązaniu tych służb była decyzją populistyczną"), pana Wrońskiego ("...ale w służbach nie pracują anioły"), pana Michnika ("jeśli ludzie z nomenklatury wejdą do spółek..."), pana Żakowskiego ("mitomańska legenda ubekistanu") i wielu innych dotkniętych - jak się wydaje - tym specyficznym syndromem sztokholmskim.
Przecież afera Banku Handlowego to 5-10 mld USD (raport NIK z 1992). Licząc 10 mln osób pracujących w Polsce wychodzi po 500-1000 zł jakie zrzucił się każdy z nas na wille beneficjentów tej afery.
Sami oficerowie WSI oceniali zyski z afery FOZZ na 500 mln USD rocznie ("zyski jakie można dodatkowo `wycisnąć` z tej operacji sięgają rocznie sumy 500 mln dolarów", str. 19 raportu Macierewicza). To już drobiazg - my zrzucamy się po 50 zł rocznie, a jeśli beneficjentów było 10 tys. to wystarczy akurat na zbudowanie basenu dla każdego z nich.
Dalej mamy afery Orlenu, ustawiane przetargi dla wojska, afery paliwowe i inne akcje samoczynnego "uwłaszczania nomenklatury", którego tak broniła Wyborcza w 1991 roku.
Miliony dolarów, miliony złotych - brane skąd? Z naszego portfela. "Mafię z Ministerstwa Finansów" posadzono dopiero w 2006 roku, chociaż działała przez kilkanaście lat. W tym czasie rezydent Kwaśniewski na łamach Wyborczej wyjaśniał, że ma nadzieję, że pewne sprawy zostaną zamknięte "nawet jeśli potoczne poczucie sprawiedliwości nie zostanie zaspokojone".
Proszę zadać sobie pytanie - czy zrobionoby cokolwiek z mafią z MinFin lub WSI gdyby prezydentem był Kwaśniewski lub Tusk? Pewnie w ogóle albo tak jak z Sobotką.
Skąd zatem tak zapalczywe zwalczanie każdego kto chciał zrobić porzadek z rozpasanymi służbami, które przecież waliły wszystkich równo? Przecież od 1990 roku w/w powtarzali, że trzeba "bez emocji", "zastanowić się na spokojnie", "podyskutować", "urządzić publiczną debatę". I tak do 2006 roku.
Otóż wydaje mi się że wykorzystywanie przez długi czas (od 1989 roku) mogło u niektórych doprowadzić do przejścia syndromu sztokholmskiego w syndrom cwela...
Sól w nasze rany, cały wagon soli
By nie powiedział kto, że go nie boli
Piach w nasze oczy, cały Synaj piasku
By nie powiedział kto, że widzi jasno
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka