Cecora Cecora
876
BLOG

„…takiego „g...” nie czytam…”

Cecora Cecora Polityka Obserwuj notkę 29

 

… jaki jest, każdy widzi. Przesadziłam! Nie każdy! Chodzi o stan nauczycielski. O popularnie zwane niegdyś ciało pedagogiczne. Jakie jest dziś? Czy się coś zmienia (na lepsze, gorsze), czy też zawsze jest takie, jak nam je utrwalił w „Ferdydurke”, w groteskowej przecież scenie, pan Witold?
 
"Nigdy nie zdarzyło mi się widzieć razem tylu i tak beznadziejnych staruszków. Większość chlipała donośnie, jeden ciamkał, drugi mlaskał, trzeci ciągnął, czwarty siorbał, piąty był smutny i łysy, a nauczycielce francuskiego łzawiły się oczy...( A dyrektor szkoły dodaje z satysfakcją objaśnienie) - ciało jest starannie dobrane i wyjątkowo przykre, i drażniące, i nie ma tu ani jednego przyjemnego ciała, same ciała pedagogiczne, jak pan widzi".
 
            Ciamka dalej, popija herbatkę, częściej kawkę, jest nieco bardziej kolorowe, jak ilustrowane pisma kobiece, bo jest po prostu mocniej niż kiedykolwiek sfeminizowane. A może to nie tylko ten powód?
            Pisma kobiece – właśnie. Często mam wrażenie, że to jedyna dziś lektura poza obowiązkowymi dziennikami w pokojach nauczycielskich. Znam z opowiadań domowych (mama nauczycielka), że na przerwach za jej czasów, w jej szkole żyło się tym, co działo się dookoła – a więc uczniami, ich rodzicami, problemami wychowawczymi, realizacją programów nauczania, a zwłaszcza ciągłym brakiem czasu lekcyjnego na dobre przygotowanie podopiecznych do egzaminów. Podobno nauczyciele czytali pisma spoza cenzury, zakazane książki, szeptem rozmawiali np. o szermierzu wszech czasów, Pawłowskim, co to okazał się być szpiegiem, czy o opozycji, która za Gierka wydawała się być mniej represjonowana. Żyło się ambitnym Teatrem TV, czy nowinkami filmowymi z Zachodu, ale także polską szkołą filmową. Rozwiązywało wspólnie trudne zagadnienia matematyczne, przekładało je potem na fizykę, czy chemię. Jednak jednocześnie wiem, że pełną swobodę myśli, poza tą techniczną, tłumił strach – pamięć o bestialstwie stalinowskim tkwiła jak cierń w podświadomości, a „wypadki” typu śp. Stanisław Pyjas nakazywały nie posuwać się za daleko nawet w myślach, a co dopiero w słowach i czynach.
            Od pewnego czasu strach powrócił i krąży nad ciałem pedagogicznym, jak niegdyś „widmo komunizmu nad Europą” (Marks – dla tych, co nie słyszeli). Tragiczny dziś bilans niżu demograficznego mógł mieć swoją dobrą stronę w jednym przynajmniej wymiarze – mógł uruchomić proces zmniejszania ilości uczniów w klasach. A więc doprowadzić do sytuacji komfortowej, a już na pewno lepszej dla uczniów. Tymczasem liberalny kurs myślenia poszedł na skróty i zmniejsza ilość klas. Tym samym ilość szkół i nauczycieli. I jak zwykle w takim procesie „pieniądz gorszy wypiera pieniądz dobry” (Kopernik). Co znaczy, że dobry nauczyciel, ten z poczuciem własnej wartości, niezależny i krytyczny (np. wobec ogłupiającej biurokracji), szybciej traci pracę niż ten „mierny, bierny, ale wierny”. Przy czym wierność nie oznacza tu wartości, lecz zwyczajnie wazeliniarstwo, by nie powiedzieć, donosicielstwo.
            I w takiej sytuacji mierność przenosi się na poziom nauczania. Posłuszne wykonywanie poleceń (papierki, sprawozdawczość, konferencje, narady, szkolenia – rzeczywistość papierowa ma się nijak do rzeczywistych osiągnięć) odbywa się kosztem czasu, który powinien być poświęcony uczniom – tym zdolnym i tym wymagającym dodatkowej troski dydaktycznej.
             A nauczyciel powinien być nie tylko człowiekiem wykształconym, z wieloma dyplomami i stopniami awansu – nauczyciel powinien być kimś, kto rozumie otaczającą go rzeczywistość! Kto ogarnia wieloaspektowość naszych trudnych czasów. Kto dlatego dużo czyta i to pism, książek z różnych obszarów ideowych. I kto – nade wszystko – jest dumny z naszej historii, naszej kultury, z polskości jednym słowem. Z szacunkiem do wiedzy i jej wyżyn. Bo uczy i wychowuje polskie dzieci w polskiej szkole i dla Polski. By również, jak on, rozumiały świat, w którym żyją. I jeśli nie dzieje się w nim tak, jak powinno, to żeby wiedziały, co mają zrobić.
            Wielu jest jeszcze takich nauczycieli. Spotykam ich wokół siebie, z wieloma pracuję. O wielu słyszałam. Ale bywa coraz częściej i tak, jak jakiś czas temu na pewnym belferskim szkoleniu w mieście wojewódzkim. Była przerwa na kawę, siedzieliśmy, rozmawialiśmy, niektórzy zaglądali do książek, ja do niedokończonej lektury artykułu w bardzo prawicowym piśmie „SIECI”. Koleżanki – dopiero co się poznaliśmy – z zainteresowaniem nachyliły się - co czytasz? co to jest? Pokazałam, wyjaśniłam, poleciłam i… usłyszałam: „takiego g... nie czytam”. Powąchałam i poczułam, że pachnie. Że czuć Prawdą.

Bo g... g... nierówne. Bo g... są różne. Śmierdzące, pachnące, ale i oczyszczające.

Cecora
O mnie Cecora

krytyczna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka