capa capa
1052
BLOG

"Nie chcę, ale muszę"

capa capa Kultura Obserwuj notkę 80

Nie ja, oczywiście, bo ja i chcę, i muszę. Jak każdy grafoman. Słowo grafoman, dodaję, jak przystało na erudytę z Koziej Bródki, po przestawieniu liter przekształca się w gramofan a gramofan to niemal gramofon. Sensu nie ma w tym za grosz, ale w pismach Semiramidy Mamutowiczowej też nie ma, a - jak wieść gminna niesie - w niedalekiej przyszłości będzie nominowana do nagrody Nobla. Literackiego Nobla, choć z powodzeniem mogłaby kandydować jednocześnie do Nobla z medycyny.

"Nie chcę, ale muszę" - rzekł Andrzej Wajda, nasz rodzimy Eisenstein, odpowiadając na pytanie, dlaczego zaczyna kręcić film o Lechu Wałęsie. A dlaczego musi? A dlaczego musiał zrobić inne filmy? Gdy przychodzi wena, a wena jest podobno kobietą (czy urodziwą, to kwestia gustu), żaden mężczyzna nie może się jej oprzeć. Zwłaszcza taki.

Film nie będzie pomnikiem, chociaż - oczywiście - pomnikiem będzie. Czego czy czyim (trzy razy "cz" nie jest aluzją do Cz.) pomnikiem będzie film o Wałęsie? Pomnikiem Wałęsy? Zapewne, ale przecież nie tylko. Przede wszystkim będzie pomnikiem "naszego" sposobu myślenia. "Naszej" wizji życia, "naszej" wrażliwości i "naszej" estetyki. Jeśli ktokolwiek żywi (co nie oznacza, że dokarmia) wątpliwości, proszę przypomnieć sobie "Czapajewa" braci Wasiliewów. Smiech i użas.

Reżyser udowadnia zarazem, doceńmy to, jak bardzo zależy mu na dobrym imieniu Polski, jak bardzo potrafi być elastyczny. W znaczeniu wyprany z wszelkiej pamiętliwości. Tak, tak. Pamiętamy przecież (bo, w przeciwieństwie do niego, nie jesteśmy wyprani z pamiętliwości), jak po euforii i rozkochaniu się w prostym człowieku z Gdańska reżyser przeszedł do grona kontestatorów człowieka z siekierą. I co? I nic. Gdy siekiera wypadła z robotniczych dłoni (nie tam było jej miejsce, siekierę może dzierżyć drwal, elektryk musi dzierżyć albo śrubokręt, albo Nobla), drogi Lech znów stał się bohaterem "naszych" czasów. "Naszych", przeszłych i przyszłych. Jak ta Arka Przymierza, którą wyśnił wieszcz.

Nie zapominajmy też o młodym pokoleniu. Wspominam o tym, bo sam się do niego, tego pokolenia, na szczęście, zaliczam. Nasz reżyser, jeśli chodzi o pokolenie, ma, jak wiadomo, spore doświadczenie. A doświadczenie najczęściej podpowiada, szepcze do ucha. "Naszemu" młodemu pokoleniu potrzebne są wzorce. "Dżerzi" nadawał się, dopóki nie okazało się, jaki z niego był dżerzi. W tej sytuacji "Dżerziego" Janusz Głowacki nie odważył się uczynić bohaterem "naszych" czasów. Któż jednak może być lepszym wzorcem dla młodego pokolenia od tego, który obalił komunizm? Obalił, ale nie zdeptał. Gdyby zdeptał, fuj, byłby antywzorcem. Może z tego powodu "nasza" młodzież otrząśnie się z szału marihuanowego i szaleństw pokrewnych, naśladując bohatera powstającego właśnie filmu.

Zachwycony pomysłem Andrzeja Wajdy mam jednak do niego pretensję. Noblistę ma zagrać aktor Więckiewicz, który z aktorem Karolakiem bierze udział w nieustającym konkursie pt. Kto częściej pokaże się w otwieranej lodówce. Aktor Więckiewicz wyskakuje z naszych lodówek i z lodówki aktora Karolaka, a aktor Karolak z lodówki aktora Więckiewicza. I z naszych, rzecz jasna, lodówek także. Wstyd, Mistrzu! A był przecież Pan ongiś tak odważnym reżyserem, że pozwalał kobiecie grać Hamleta. Czy Lecha Wałęsy nie powinna zagrać Krystyna Janda? Powinna. Powinna też zagrać Danutę Wałęsową. A nawet kilka dodatkowych ról. Wszystkie, oczywiście, jednocześnie. Mówią, że jest wielką aktorką, jest też kobietą radykalną, o czym nas niedawno przekonała. Czyż nie ktoś taki powinien okrasić film stulecia? Albo obu stuleci.

Może zresztą Andrzej Wajda dla Krystyny Jandy zarezerwował główną rolę w swym następnym fimie, co uznałbym za dostateczne usprawiedliwienie. W filmie poświęconym Julii Piterze. 

A zatem - Mistrzu, "nasza" młodzież czeka!

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura