coryllus coryllus
2393
BLOG

Gazownia idiocieje

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 38

 W mieszkaniu mojej teściowej, gdzie aktualnie przebywam wszędzie leży porozrzucana „Gazeta Wyborcza”. Nie sposób ją ominąć i mnie się to również nie udało. Zajrzałem do środka, a tam wywiad z pisarzem nazwiskiem Pilot, który w zeszłym roku otrzymał nagrodę Nike. Zanim opowiem kim jest ten cały Pilot chciałem zwrócić uwagę na jedną kwestię. Zobaczcie kochani jaka się ta nagroda zrobiła niszowa. Pilotom ją dają. Jest to wręcz już nagroda branżowa, a niedługo zamieni się ona w nagrodę - nomen omen - resortową. Innej drogi nie ma. Nie ma, bo nikt już nie czyta i nie traktuje serio tych wszystkich projekcji które ukazują się przed oczami jurorów.

Teraz o Pilocie. Otóż Pilot jest pisarzem chłopskim. I tu właściwie mógłbym skończyć swój wywód, bo i o czym tu gadać. Pilot bowiem opowiada o tym o czym każdy najnędzniejszy dziennikarz i każdy najsłabiej wyrobiony czytelnik wie od dawna – ludzie jeżdżą z miasta na wieś, bo ze wsi pochodzą. I tak przez dwie kolumny litego tekstu okraszonego zdjęciem Pawlaka ze strażakami. W całym tym materiale jest jednak coś wartego uwagi, są to fragmenty dotyczące Żydów oraz kondycji duchowej Polaków. Te rzeczy znajdują się w każdym tekście propagandowym Gazowni i nie ma się może czym podniecać, ale że ja dawno nie miałem w ręku tego wydawnictwa, to sobie na pewien luz pozwolę. Otóż Pilot, który jest już niemłody, pisze, że studiował z Żydami i mu ci Żydzi imponowali. I tu podzielę się z wami refleksją: nawet jeśli studiowałem z jakimiś Żydami, to nic o tym nie wiedziałem, bo mnie to po prostu nie interesowało. Na pewno jednak studiowałem z ludźmi, którym imponowali Żydzi i powiem wam, że było to coś wyjątkowo szkaradnego i nie dającego się zaakceptować. To był ten rodzaj wazeliniarstwa, za który można tylko kopać po dupie. Od razu więc zraziłem się do Pilota kiedy przeczytałem o jego fascynacjach studenckich.

Jeśli zaś chodzi o kondycję duchową Polaków to jest ona niższa w stosunku do żydowskiej, mniej arystokratyczna i jakaś taka nędzna i przymilna jednocześnie. Wszystko zaś przez to, że wszyscy pochodzimy z chłopów. Otóż nie wszyscy panie Pilot, niech pan mówi za siebie i za siebie odpowiada. Ja nie pochodzę z chłopów, a z robotników folwarcznych nie posiadających ani kawałka ziemi. I po co to tak kłamać, że wszyscy? W dodatku w wysokonakładowym periodyku.

Tutaj się zatrzymajmy, bo Gazownia idzie już właściwie tylko w tym kierunku. Chodzi o to, by w każdym odcinku, bo trudno nazywać te wydania „numerami”, było coś o nędznych Polakach i wspaniałych Żydach. W niedawnym wywiadzie ze Stasiukiem pieprzył ten Stasiuk właśnie o tym. Jacy to jesteśmy miałcy, jak blisko nam do niewolników i w ogóle źle jest, że tak pokręcony i pozbawiony zdolności naród zajmuje aż tak duży obszar w Europie. I leci to właściwie w kółko. No więc ja chciałem tylko przypomnieć, że nawet jeśliby projekcje Gazowni, Pilotów i Stasiuków okazały się prawdą, a one nie są prawdą, tylko nędznym kłamstwem frustratów, warto pamiętać, że Australijczycy to potomkowie przestępców, a Amerykanie wyzutych z ziemi angielskich i irlandzkich rolników. Nie jest więc źle. Towarzystwo mamy odpowiednie, ale rzeczywistość jest przecież inna. My jesteśmy o niebo lepsi od nich wszystkich. I trzeba to wyraźnie powiedzieć. Jesteśmy lepsi nie tylko od Pilota i Stasiuka, ale także od Michnika i całej reszty, która tam siaduje na pięterku. I w dodatku nie musimy się z tego tłumaczyć. Tak po prostu jest.

Wróćmy teraz do pisarzy. Po wojnie życie literackie w Polsce zorganizowane było tak, że prócz literatów sławnych, czynnych w centrali, byli jeszcze pisarze zatrudnieni w propagandowych ekspozyturach rozsianych po kraju. Głównie w miastach wojewódzkich, ale nie tylko. Miał swojego pisarza Szczecin, miał Wrocław, ale miały też – o ile dobrze pamiętam – Suwałki. Pisarze ci byli w przeważającej liczbie pozbawieni talentu, ale rolę swoją spełniali stosownie do oczekiwań partii. Dziś sytuacja jest podobna, tyle że pisarze nie siedzą w miastach, a w miasteczkach, bo też i partia się zmieniła i inną poetykę dziś uprawia. Stasiuk mieszka w górach, Odija z bratem na Pomorzu, Huelle w Gdańsku, a Tokarczuk do niedawna w górach, ale dom sprzedała na przełęczy Jugowskiej, więc teraz nawet nie wiem gdzie przebywa. Pewnie gdzieś w rejonie Dolnego Śląska, bo kwadratu jej nie pozwolili z pewnością opuścić.

I wyobraźcie sobie, że wszyscy ci ludzie z przekonaniem – tak myślę – piszą, że Polacy to świnie. Piszą to w dodatku po polsku, z nadzieją że owi Polacy traktowani przez nich jak świnie, wydadzą swoje ciężko zarobione pieniądze na ich książki. Jakim trzeba być świrem żeby tak myśleć? Brakuje skali po prostu. I jeszcze ten Pilot – pisarz chłopski. Niedługo – powiadam wam – doczekamy się kolejnej odsłony powieści milicyjnej. „Kapitan Sowa na trupie” powróci.

 

Ja zaś jak codziennie zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl i do księgarni warszawskich: „Tarabuk”, Browarna 6, „Ukryte Miasto” – Noakowskiego 16, w bramie, do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni multibook, a także do księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim i do księgarni „Biały Kruk” w Kartuzach przy ul. Dworcowej. No i oczywiście do księgarni inetrnetowej „Książki przy herbacie”. Przypominam także, że 19 sierpnia jesteśmy z Toyahem gośćmi pod namiotem Solidarnych 2010 w Warszawie. Udało mi się odzyskać z drukarni trochę tych uszkodzonych książek. One są dobre, bo brakuje w nich tylko tych ornamentów roślinnych zdobiących każdy rozdział. Czytać je można bez przeszkód. Pomyślałem więc, że pierwszych czterdziestu czytelników odwiedzających namiot Solidarnych otrzyma ten I tom, z błędem – niczym znaczek pocztowy – za darmo. Zapraszam.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Polityka