coryllus coryllus
7930
BLOG

Czy Tadeusz Mosz jest złodziejem?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 128

 Zanim przejdę do samego Tadeusza Mosza, muszę „zapodać” tu pewien rasistowski kawał, bez którego narracja nasza nie będzie pełna. Otóż pamiętam dzień, kiedy telewizja zaczęła emitować serial zatytułowany „Bill Cosby Show”. Ponieważ ja jestem w istocie człowiekiem dobrodusznym i trochę naiwnym serial ten przywitałem ciepło i obejrzałem kilkanaście odcinków. Miałem wówczas jeszcze telewizor i gapiłem się weń kilka godzin dziennie. Kiedy próbowałem jednak wymienić jakieś uwagi na temat Billa Cosby z kolegami, okazało się, że oni podchodzą do tej produkcji w sposób o wiele bardziej niż ja dojrzały. Im się po prostu Bill nie podobał, uważali, że jest to rzecz oszukana, w istocie nieprawdziwa i nie ma sensu śledzić przygód głównych bohaterów. Nie mogli jednak jakoś tak dogłębnie wyjaśnić swojej niechęci, a kiedy domagałem się jasnej odpowiedzi, dlaczego Bill im się nie podoba usłyszałem zdanie: może dlatego, że to Murzyni?

I coś w tym proszę Państwa musi być. Dużo później kiedy byłem już człowiekiem troszkę poważniejszym zauważyłem, że w telewizji pokazują różne programy ekonomiczne, w tym jeden taki z udziałem brodatego karła skontrowanego wielkim Murzynem o nazwisku Godson. I program ten też mi się nie podobał. Nie znam się na ekonomii, nie mogłem więc odnaleźć w sobie samego sedna tej niechęci, ale pomyślałem sobie, że to na pewno przez wielkiego Murzyna. Na brodatego karła nie zwróciłem wówczas uwagi, choć on także mnie irytował. Dopiero później, kiedy zaczęli go pokazywać w innych programach, kiedy on tam mówił tym swoim charakterystycznym sposobem, kiedy pluł w kamerę, machał rękami i celował w nas palcem wskazującym, jak wuj Sam na wojennych plakatach, zauważyłem, że nazywa się ów karzeł Tadeusz Mosz i przedstawiają go jako dziennikarza i eksperta od ekonomii. To mi w zupełności wystarczyło do podjęcia jedynej słusznej decyzji, postanowiłem każdorazowo kiedy na ekranie pojawi się ów Mosz, wyłączać telewizor. I to mi się wyobraźcie sobie udawało, aż do momentu kiedy telewizor wyrzuciłem i nie musiałem się już stresować, że kiedyś zdarzy się sytuacja kryzysowa – pokażą Mosza, a ja nie zdążę wyłączyć. Mogłem odetchnąć.

Każdy kto choć przez minutę przysłuchiwał się wystąpieniom Mosza musiał zorientować się do jakiej kategorii ekspertów ekonomicznych należy ów pan. Do tej samej mianowicie, która poproszona o ocenę sytuacji na rynkach finansowych w połowie XVI wieku, mówi że bochenek chleba kosztował wówczas sztabkę złota, bo bardzo dużo tego złota przywieziono z Ameryki i Europa była zalana kruszcem, przez co chleb był tak drogi. I w czasie tej przemowy jeden z drugim nawet nie drgnie, nawet okiem nie mrugnie, będzie stał i odgrywał swoją rolę najbezczelniej w świecie. I taki właśnie jest Tadeusz Mosz. Jeśli nie wierzycie poczytajcie sobie, co on wczoraj powiedział w Tok FM, w programie zatytułowanym „Ekonomia, kapitał, gospodarka”. Ja dostałem tę wypowiedź specjalną przesyłką od pewnego czytelnika, który śledzi naszego bloga i podąża za kluczowymi jego tezami. Oto owe słowa:

 

(T.Mosz) - To jest zmiana kompletna kultury. 
My mamy problem w Polsce jeszcze. Byliśmy społeczeństwem biednym i przywiązujemy się do własności...
Chcemy mieć własność.
(Gość) - To dotyczy i rynku mieszkaniowego. Mamy ogromny odsetek ludzi, którzy chcą mieć mieszkanie. Ja tego nie krytykuję w tym momencie. (...) *

 

Program dotyczył, jak mi napisał ów czytelnik, lansu innych niż własność form użytkowania przedmiotów, to znaczy różnych użyczeń, lisingów itp. Tadeusz Mosz i jego gość, jak wnioskować możemy z zamieszczonej wypowiedzi popierają owe formy, a własność im się nie podoba, bo jest nienowoczesna. W dodatku stawiają rzecz całą na płaszczyźnie kultury. Oto na naszych oczach rodzi się nowa kultura, przedmioty i dobra, których posiadanie było do tej pory naturalne, zostają nam jedynie użyczone. W dodatku za słoną opłatą, bo przecież za wszystko trzeba bulić. Całe szczęście, że dobry ekspert co go Mosz do studia zaprosił nie chce nas jeszcze krytykować za przemożną chęć posiadania mieszkania. On się za tę krytykę zabierze później, kiedy już nie będziemy mieli innego wyjścia, jak tylko podpisywać wszystkie podsuwane nam papiery, jeden po drugim.

Ową szaloną chęć posiadania czegokolwiek tłumaczy Mosz wieloletnią biedą, nie mieliśmy to teraz chcemy mieć. To jest atawizm niegodny człowieka cywilizowanego, bo ten mieć nie chce, on chce tylko być. Ja ten język doskonale pamiętam z tygodnika „Na przełaj”, który służby wydawały w latach osiemdziesiątych. Na jego łamach debiutowali ludzie tacy jak Jacek Żakowski, Mariusz Szczygieł, oraz mistrz wszystkich mistrzów Eryk Mistewicz, który prowadził tam rubrykę pod nazwą „Wolę być”. Myśmy się wtedy nie do końca orientowali o co chodzi dokładnie z tym byciem i myśleliśmy, że rzecz zasadza się na realizacji własnych zainteresowań. Dziś Tadeusz Mosz wyjaśnił nam dokładnie, że nie o to chodzi. „Wolę być” to hasło ludzi okradzionych, bynajmniej nie ze złudzeń, ale ze wszystkiego co mieli, z mieszkania, z samochodu, z różnych wartościowych przedmiotów wykonanych ze złota. Mamy bowiem nową kulturę, którą dwadzieścia lat temu, niczym jakiś prorok na pustyni przepowiedział nam Eryk Mistewicz, współautor książki „Anatomia władzy”m napisanej wespół z prawicowym dziennikarzem Michałem Karnowskim.

Jeśli do tego dołożymy przebąkiwania Żakowskiego i Sierakowskiego o tym, że należy znieść dziedziczenie, to właściwie mamy komplet znaczeń i widzimy komu i skąd nogi wyrastają. Jeśli ktoś mając zarysowany przeze mnie szkic przed oczami nie wierzy jeszcze, że to banki wywołują rewolucję rękami gangsterów, a uwiarygadniają ją subtelni intelektualiści pokroju Mistewicza oraz twardo stąpający po ziemi ekonomiści w typie Mosza, to ja mogę się tylko przeżegnać.

Tadeusz Mosz zdradził nam wielką tajemnicę proszę Państwa, a uczynił to ponieważ nie ma w jego sercu lęku przed nami. I to jest w tym wszystkim najgorsze. Brodaty karzeł nie boi się nas wcale, a wcale. On może wprost powiedzieć na antenie popularnego radia, że idzie wielka juma, a my nic z tym nie możemy zrobić, możemy się tylko na nią zgodzić i udawać, że wszystko jest w porządku. Jakby nam przyszło do głowy się zbuntować do spółki zawiązanej pomiędzy bankiem i gangami dokooptuje się kogoś jeszcze, urzędników mianowicie, reprezentujących państwo. Oni są tak ciemni, że wierzą iż po okradzeniu nas ze wszystkiego, gang i bank pozwoli im utrzymać posadę. Ja wiem, że nie wytłumaczę tego żadnemu z nich, bo państwo, bo prawo, bo procedury, ale tak to właśnie działa, potem przyjdzie kolej na nich, bo nie będą już potrzebni. Póki co na straży wielkiej jumy stawia się etatystów, bo oni są zawsze najwierniejsi i najłatwiej im wmówić, że są wybrani i najlepsi. No, a poza tym jak można się przeciwstawiać nowej kulturze i postępowi? Nie można. Idzie na lepsze. Teraz nie będziemy już sobie kupować aut i ich użytkować zgodnie z naszą wolą, ale pożyczą nam je na długi czas i przez cały ten czas będziemy za użytkowanie bulić. A jak skończymy to nam samochód zabiorą. To jest wygodne, uczciwe i piękne.

Nie myślcie, że na dobrach materialnych się skończy. To są złudzenia. Po obrobieniu Was z przedmiotów, przyjcie pora na wasz czas i wasze myśli. Na koniec zaś na wasze dzieci. I albo już dziś zaczniemy się temu przeciwstawiać, albo będzie po nas. Nie będzie łatwo, to wam mogę powiedzieć już. W salonie od samego początku roku straszą skarbówką. Codziennie jest jakiś tekst o biednym, zniszczonym przez urząd biznesmenie. To nie jest przypadek, to jest rozmiękczanie mózgów i serc. Po to, by prawdy brodatego karła znalazły do nich łatwiejszy dostęp. Czytajcie, słuchajcie i drżyjcie ze strachu. Na uspokojenie podsuną wam lojalkę do podpisania i każą donosić na sąsiada. To doprawdy nie jest wygórowana cena za święty spokój. Może być gorzej. Stanisław Michalkiewicz użył ostatnio sformułowania „chwilowo nieczynny obóz koncentracyjny w Auschwitz”, na co ten bałwan Terlikowski od razu odpowiedział, że Fronda jest proizraleska, dając tym samym dowód swojego całkowitego skretynienia. Michalkiewicz nie miał bowiem na myśli tego, że w Oświęcimiu będzie osadzać się na nowo Żydów. Jemu chodziło o kogo innego.

 

Na stronie www.coryllus.pl mamy już cztery portrety bohaterów naszego komiksu o bitwie pod Mohaczem. Można tam także kupić poradnik „100 smakołyków dla alergików” autorstwa Patrycji Wnorowskiej, żony naszego kolegi Juliusza. No i oczywiście inne książki i kwartalniki. Jeśli zaś ktoś nie lubi kupować przez internet może wybrać się do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, albo do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 33, lub do księgarni „Latarnik” w Częstochowie przy Łódzkiej 8.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka