Mówią, że jak nie będzie ustawy o związkach partnerskich, to godność setek tysięcy ludzi, "nie tylko homoseksualistów", jak zaznaczają co bardziej siedzący okrakiem na barykadzie platformersi, będzie zdeptana.
A przecież po pierwsze: nie ma zakazu życia w związku partnerskim. Każdy moze w swoim domku życ z takim Tomkiem albo Tolą, z jakim mu się podoba. Co więcej, te same kręgi, ktore teraz placzą nad tym, że pary żyjące "na kocią łapę" nie moga dostać urzędowego papierka zaświadczającego związkowość ich związku, lata całe wklepywały nam do mózgów, że do szczęścia w związku nie potrzebują "papierka".
A po drugie - przecież nie ma też zakazu zawarcia związku małżeńskiego, każdy może to zrobić, o ile już tego raz nie zrobił i w nim nie trwa. I wcale nie trzeba robić tego w kościele. Wtedy będzie można spokojnie realizować swoją godność i mieć wszystkie przywileje. Oczywiście pary homoseksualne mają trochę gorzej, to fakt, ale żonaci faceci też nie mają lekko, bo się nie mogą ożenić podwójnie, kobity też nie mają lekko, bo księżmi nie mogą zostać, no a niewidomi to już w ogóle za kółkiem nie poszaleją ani kardiochirurgami nie zostaną i żadna ustawa im tego nie zapewni.
Mówią też, że na ustawę o in vitro - oczywiście nie PiS-owską ani Gowina - czekają dziesiątki tysięcy par, które nie mogą mieć dzieci. Ale przecież też nie ma żadnej ustawy, a tym samym żadnego zakazu zapładniania in vitro! Jak więc to jest możliwe, że zapewnia się nas, ciemy lud, że ktoś czeka na coś, co juz ma?
I w tym wszystkim najbardziej szczerze i wiarygodnie brzmi mi, niestety, głos pana Serafina. Bo on przynajmniej nie ocieka obłudą, jemu wiadomo, o co chodzi.
