“[...] upadek Gibsona zamyka pewną epokę w kulturze Zachodu. Była to epoka katolickich idoli, którzy ucieleśniali nasze prywatne marzenia o bezgrzeszności. Dla wielu chrześcijan gwiazdor Hollywoodu był bowiem dotąd alfą, omegą, hymnem, kolędą i innymi symbolami nieomylności [...]. Po premierze <Pasji> nawet starsze panie z kółek różańcowych uśmiechały się na widok Mela, widząc w nim kandydata na ołtarze. Cóż, trzeba przyznać, że Gibson w wersji katolickiego supermana prezentował się nader korzystnie: jako przykładny ojciec i mąż, obrońca tradycyjnych wartości, a do tego przystojny i inteligentny mężczyzna.
W filmie o chrześcijańskim życiu Mel był jedną z pierwszoplanowych postaci. My byliśmy statystami. [...] zazdrościliśmy Gibsonowi pewności zbawienia, bo jeśli on wyrabiał sto procent moralnej normy, nam z trudem udawało się wykonać czterdzieści. [...]
Nie wiem, jak potoczą się dalsze losy Gibsona, ale cieszę się, że pękł balon hipokryzji i nikt nie będzie już bił mu pokłonów. Może dzięki temu stracimy złudzenia, że chrześcijaństwo polega na bezgrzeszności, i przestaniemy być statystami. I nareszcie znajdzie się robota dla Tego, który zszedł na Ziemię, by dać zbawienie grzesznikom. Bo wbrew pozorom film o Gibsonie wcale się nie skończył. Jedynie sam Mel przestał go reżyserować. Pierwszy skutek jest taki, że główny bohater zgłupiał na punkcie młodej laski, ale kto wie, jakie zakończenie szykuje nowy reżyser.”
Wojciech Wencel
Blog redagowany przez zespół Czwórek w składzie: Nikodem Bończa-Tomaszewski, Michał Dylewski, Marek Horodniczy, Łukasz Łangowski, Michał Łuczewski, Filip Memches, Rafał Tichy, Wojciech Wencel, Jan Zieliński.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka