„Bywają święci ludzie, ale nie ma świętych polityków i świętych państw.” - takie słowa, dla Rzeczpospolitej, wypowiedział Wojciech Jaruzelski.
Słowa te, mimo wszystko, bardzo dobrze oddają realia polityki i osób, które od lat są z nią związane. Każdy rząd szumnie głoszonej „wolnej Polski”, ma na swoim sumieniu różne grzeszki. Afery korupcyjne, hazardowe, antyspołeczne reformy i postępowania. Przykładów można mnożyć i mnożyć. Wszystkiego i tak się nie ukaże. Raz, że czas lubi zniekształcać wydarzenia. Dwa, w Polskiej władzy niewiele się zmieniło, więc każdy chroni swe interesy. I nie będę się tu bawił w mnożenie kolejnych teorii spiskowych i węszenia działań antypolskich. Od tego są już różnego rodzaju „specjaliści”. Ważniejsze jest jednak to, że kolejne osoby u władzy wykazują podobne tendencje – autorytarne, czy też dyktatorskie.
Rząd Donalda Tuska, coraz częściej sięga po prewencyjne działania takie jak cenzura czy pacyfikacja niewygodnych zjawisk i wydarzeń. Można pod to podciągnąć m.in. zachowanie wobec „obrońców krzyża” (które jest osobnym tematem – nie pochwalam ich działania), kibiców, czy coraz częściej – zwykłych obywateli wyrażających swoje własne zdanie, niekoniecznie zbieżne z „tuskową wersją prawdy”.
Obecnie, jesteśmy świadkami czegoś an wzór „wojny”, czy też „kampanii wojennej”, skierowanej przeciwko „wrogim elementom”, szkodzącym wizerunkowi partii i mającym na celu przybliżyć wyborcze zwycięstwo na jesień.
Zamknięcie strony antykomor.pl, gwałtowne i „radykalne” (jak na „naszą” władzę) rozprawianie się ze stadionowym chuligaństwem. Równocześnie lansowanie ważnych spotkań międzynarodowych o wysokiej, jak dla Polski, randze. Wiadomo, nie na co dzień z wizyta wpada prezydent USA, czy Polska przewodniczy Unii Europejskiej. To są swego rodzaju sukcesy na arenie międzynarodowej. Niestety jednak, sukcesy na arenie międzynarodowej są niczym, gdy sytuacja w kraju nie jest za dobra – a tak od dłuższego czasu jest w Polsce.
A gdzie tu mówić o sprawach innych, jak te związane z kibicami czy cenzurą? Gdzie tu o gospodarce czy czymkolwiek innym?
Jak pokazały wydarzenia z państw Arabskich – na nic zdała się współpraca z Zachodem i ogromne umowy, w sytuacji kiedy lud się zbuntował i zaczął walczyć o swoje. „Sojusznicy” się odwrócili, kontrahenci podpisali kolejne umowy- wszystko zaczęło się na nowo, a o władcach się zapomniało. Władca znalazł się nowy, elita również.
I o tym właśnie powinien przede wszystkim pamiętać każdy rząd – o tym, że społeczeństwo, choćby nie wiadomo pod jaką władzą, zawsze będzie potrafiło się zbuntować.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka