Wojtek Wojtek
133
BLOG

to już 40 lat od pamiętnej nocy 13 grudnia 1981 roku...

Wojtek Wojtek Polityka Obserwuj notkę 6

Wtedy byłem młodym człowiekiem starającym się zdobyć wyższe wykształcenie. Wiosna 1980 roku przyniosła nowe wieści o charakterze politycznym. Wiadomo było, że studenci ne mogą zostawić robotników i trzeba liczyć się ze skutkami tego poparcia.

Starsi koledzy przypominali rok 1968, rok 1970 i skutki protestów roku 1976.

Niestety, z rozpasaniem komuny nie można już było pogodzić się. Wiadomo było, że mimo ukończenia studiów, bez poparcia PARTII na żaden awans nie będziemy mogli liczyć.

A kto pracował - ten bez poparcia partii nie miał szansy ani na kolorowy telewizor, ani na meble, a o mieszkaniu czy samochodzie raczej nie można było marzyć...

Była pewna szansa na wyższe zarobki "na kontraktach" - oczywiście zagranicznych. Było to reglamentowane pośrednictwo pracy poza granicami Polski, ale zarobki były już nie byle jakie. Tyle, że załapanie się na trzyletni kontrakt także zależało od zwierzchników...

W tamtym czasie praca poza granicami Polski nie była tak dostępna, jak teraz. Trzeba było wymknąć się z Polski niepostrzeżenie. Wiązało się to z udziałem w legalnym wyjeździe na przykład w charakterze kibica czy też biorąc udział w turystycznej wycieczce zagranicznej i już poza granicami Polski trzeba było przedostać się do właściwego urzędu z prośbą o "azyl"... Wiadomo, że groziły poważne konsekwencje, gdyby to nie powiodło się, ale uzyskanie pracy już nie stanowiło problemu.


A w kraju - cóż, praca za marne grosze i przydziały na fiacika 126p. Przydziały na mieszkanie i coraz większe trudności w nabyciu wszelkich artykułów niezbędnych do codziennego życia. Także podobnie było z artykułami spożywczymi. Niby było wszystko - ale nie dla każdego w dowolnie wybranym czasie...

My - studenci - mogliśmy wziąć udział w tym wolnościowym zrywie - ale w przypadku porażki trzeba było liczyć się z konsekwencjami.

A w życiu poza uczelnią było już "normalnie" - czyli często nie można było dotelefonować się do rodziny, rozmowy "międzymiastowe" wymagały udania się na pocztę i tam po dłuższym lub krótszym oczekiwaniu udawało się uzyskać połączenie. Centrale automatyczne były raczej wyjątkiem a telefony w mieszkaniach także nie były dla każdego.

Tradycyjnie - o 19:30 Dziennik telewizyjny, o 20 film i koniec programu TV. Program radiowy - 1 i lokalny -2 oraz rewelacyjna 3. na falach UKF...

I kolejki za wszystkim. W gazetach także nie o wszystkim pisano, bo Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk (potocznie - "cenzura") kontrolował każdą próbę publikacji czy to w prasie, czy też w postaci przedstawienia teatralnego czy widowiska.

Nie było możliwości - by aktor mówił coś od siebie bez wcześniejszego uzgodnienia z cenzorem - co może powiedzieć...

W takiej atmosferze nadeszło lato, sesja letnia, wakacje oraz praktyki studenckie. Przeczuwaliśmy wszyscy, że "coś" wisi w powietrzu. W sierpniu 1980 roku komunikacja we wszystkich większych miastach przestałą funkcjonować i jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki  w Dzienniku Telewizyjnym poinformowano o wielkim proteście społecznym w Gdańsku - gdzie robotnicy Stoczni Gdańskiej przystąpili do strajku okupacyjnego.

Początkowo nikt nic nie wiedział, ale po kilku dniach mogliśmy już obserwować bieg wydarzeń a najczęściej ze strony strajkującej załogi pojawiał się nikomu nie znany mężczyzna - jak okazało się już później - Lech Wałęsa.

Charakteryzował się on szczególnie dużym wąsem a w rozmowach z dziennikarzami był raczej prostacki.Ale to ON głównie przedstawiał  cel strajku.

Coraz częściej mogliśmy czytać w prasie prowadzone z nim wywiady a koniec sierpnia przyniósł wiadomość o zakończeniu tego strajku. Był to trudny okres, bo w takim mieście - jak Wrocław - trudno było przemieszczać się bez korzystania z komunikacji miejskiej. Wagony stały w zajezdniach a za zamkniętymi bramami czuwali pracownicy komunikacji miejskiej. Pozostali mniej lub bardziej popierali ten protest a wiele osób dostarczało strajkującym w różnych zakładach pracy pożywienie.

Zakończenie strajku przyniosło też  zatwierdzenie postulatów o charakterze socjalnym. Na tak zwanej liście 21 postulatów znalazły się między innymi deklaracje "wolnych sobót" czy religia w szkołach a nie w salkach katechetycznych.

Codzienne życie przyniosło pewne zmiany. Pojawiły się też trudności w zaopatrzeniu. Ale władza na wszystko znalazła radę. A społeczeństwo dowiedziało się o sklepach w "komitetach" - do których to obiektów wpuszczani byli tylko nieliczni.

W mediach trwały dyskusje na temat, jaka ma być ta "Polska" i jak ma wyglądać demokracja.

Zdarzały się też i inne problemy. Na przykład dotkliwie pobito jednego z uczestników strajku w Gdańsku. No i też zaczęły się kłótnie w najwyższych kręgach "Solidarności"...

Właściwie trudno już było słuchać te wzajemne przekrzykiwania się w programach telewizji.

Tak przetrwaliśmy nieco ponad rok. Był to bardzo ciekawy czas, bowiem wielu twórców kultury mogło w sposób nieskrępowany tworzyć swoje dzieła, chociaż na wystawach tych prac zdarzały się interwencje cenzorów. Starannie zakrywali niektóre prace, aby nie były one widoczne dla oglądających...

Jednym z najważniejszych wydarzeń miał być kongres Solidarności w grudniu 1981 roku. Ale - zanim do niego doszło - działy się także różne dziwne wydarzenia. Jednym z nich był nakaz dla pracowników działów kadr przedsiębiorstw sporządzenie list pracowników, którzy należeli do Niezależnego Samorządowego Związku Zawodowego "Solidarność", który został założony przez Lecha Wałęsę i liczył około 10 milionów członków.

Mimo, że ten związek nie cieszył się akceptacją władzy a przynależność była całkowicie dobrowolna - to jego liczebność około 3 krotnie przekraczała liczebność Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej,  która była oczkiem w głowie polityków Polski po 1945 roku (wprawdzie PZPR został założony w 1948 roku, to bazował na układach "socjalistów" sprzed 1939 roku) i była kuźnią kadr dla socjalistycznej gospodarki PRL.

Niestety, ten wyczekiwany zjazd Solidarności w grudniu 1981 roku zakończył się niespodziewanie dla całego społeczeństwa. Około północy Milicja Obywatelska wraz z funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa dokonała aresztowania prawie wszystkich uczestników tego kongresu. Tylko nielicznym udało się wrócić do domu, ale i tak w krótkim czasie patrole dokonały ich internowania. Zamknięto niemal wszystkich liczących się zwolenników nowego ładu. Wyłączono wszystkie nadajniki radiowe i telewizyjne, wstrzymano funkcjonowanie wszystkich polskich gazet i czasopism a rano okazało się, że Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (potocznie WRONa) przejmuje całość władzy cywilnej. Wprowadzono godzinę milicyjną a wiele osób w tym czasie wysłano "na saxy" z biletem tylko w jedną stronę.

Z Polski do Sylwestra 1981 roku wyjechało za granicę około miliona obywateli.

Za dwa tygodnie minie 40 rocznica wprowadzenia tego stanu wojennego w Polsce. Zniszczeń, które to spowodowało, trudno jest doliczyć się. Wiele zawieszonych redakcji gazet i czasopism już nigdy nie wróciło na rynek. Wielu wspaniałych dziennikarzy straciło pracę na zawsze a Kultura została sprowadzona do parteru.

Już 40 lat próbujemy odzyskać to - co straciliśmy. Wielu uczestników tamtych wydarzeń nie ma już wśród nas a dzieci tamtego okresu kojarzą go z octem na półkach sklepowych...

Ja również pamiętam tamten czas a dzisiaj jestem emerytem ... i jak wtedy miałem jeszcze jakieś nadziej, tak teraz muszę myśleć, jak nie stracić nadziei na lepsze...


image

https://s-trojmiasto.pl/zdj/c/n/1/186/1200x800/186644.jpg



W sklepach było wszystko, ale w ilościach na tyle skromnych, że łatwo było to gdzieś zachomikować i sprzedać  po znajomych...

Dzisiaj jest wszystko, ale sił brakuje na walkę o godne życie.

Zniszczony polski przemysł - który w tamtym czasie zarabiał na eksporcie produkcji poza granice kraju... a kolejne pokolenie tamtych nieudaczników PZPR-owskich mają się nad wyraz dobrze i gardzą tymi, którym marzyła się uczciwość...


Myślę, że jednak wygraliśmy mimo, że te wydarzenia miały być reglamentowane, że miały tylko stworzyć tzw. "zawór bezpieczeństwa" dla formalnej władzy.

Ona nie uzyskała swego. I chociaż jeszcze triumfuje - kolejne pokolenia wyrosły w przekonaniu o własnej godności.




Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka