Młodość ma do siebie to, że zawsze jest w awangardzie wszelkich zmian. Nie zawsze jednoznacznie dobrych - ale ludzi przekonanych do swoich racji. I tak patrząc na salę - nasuwa mi się wniosek - że ta filozofia, która przyciąga pokolenie "60+", nie jest przekonywująca dla naszych dzieci oraz dla naszych wnuków...
Jak na to patrzeć ?
Myślę, że musimy przypomnieć sobie protest z 1980 roku... Większość z nas w dużej części była młodzieżą akademicką a kurierzy, którzy przenosili do społeczeństwa świadomość o konieczności protestów, zawsze podkreślali - że nie może być podziału na młodzież kształcącą się oraz robotników - bo wtedy powtórzy się pogrom taki sam, jak w grudniu 1970 roku...
I chyba rzeczywiście tak było - robotnicy 1980 roku, którzy osobiście uczestniczyli w tych strajkach - byli w wieku 18-50 lat...
A studenci tego czasu liczyli 22-28 lat... Spójrzmy na polityków dzisiejszej sceny politycznej. W dużej części są to studenci lat 80. XX wieku, którzy dość szybko trafili w struktury podziemia i tam zdobywali szlify przyszłych działaczy politycznych...
W zakładach pracy, które obecnie funkcjonują, załogę stanowią pracownicy w dużej części po "czterdziestce"... Młodych nie ma. Albo wyjechali z Polski i za granicą założyli rodziny, albo zdobyli w Polsce wykształcenie i... zmyli się wszędzie tam, gdzie otrzymali odpowiednio wysokie wynagrodzenie. I tu nasuwa się pytanie - ilu z nich pracuje zgodnie z uzyskanym wykształceniem...
https://www.youtube.com/watch?v=_hxd8ZJeNTs
