Spektakularna porażka premiera Zapatero to dowód na to, że nie da się oprzeć polityki państwa głównie na walce z kościołem i rewolucjach etycznych. Zamiast zajmowac się gospodarką, hiszpański premier domagał się zrównania w prawach człowieka i szympansa.
Polityka faktycznie, i to nie tylko w Polsce, przypomina sinusoidę. Zapatero doszedł do władzy, odsądzając od czci i wiary swojego poprzednika, Aznara. Posłużył się przy tym robiącym wrażenie argumentem - proamerykańskością Aznara i jego poparciem dla ataku na Irak, czego pośrednim pokłosiem miały być zamachy w Madrycie w 2004 roku. Zadziałało i nowy premier mógł zacząć pracę. Zamiast jednak skoncentrować się na gospodarce, która już wtedy zaczynała kuleć, zaczął się bawić w realizację ultraliberalnego modelu państwa. Niechęć Zapatero do kościoła katolickiego i prawicy wpisuje się w podział społeczeństwa hiszpańskiego i ma też swoje rodzinne przyczyny, jego dziadek został zabity przez zwolenników generała Franco. Determinacja, z jaką jednak zaczął walczyć z tradycyjnymi normami moralnymi, przekroczyła wszelkie logiczne nawet bariery. W imię walki o prawa człowieka udowodnił, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu i ośmieszył prawa człowieka. Bo jeżeli za łamanie praw człowieka uważamy fakt, że w akcie urodzenia dziecka jest rubryka "ojciec" i "matka" (zamiast postulowanego przez zapaterystów "rodzic A" i "rodzic B", to za co można uznać przypadek np. Asii Bibi, skazanej na karę śmierci za wyznaną religię? Już w 2007 roku specjaliści alarmowali, że w Hiszpanii zaczyna się krach w branży nieruchomości. Okazało się to mniej ważnym problemem niż walka z kościołem.
Nowy, konserwatywny rząd Hiszpanii jest w nieco podobnej sytuacji jak rząd węgierskiego premiera Orbana, który zastał zrujnowaną przez socjalistycznego poprzednika gospodarkę. Premierowi Rajoy będzie łatwiej na arenie międzynarodowej jednak, dzięki błogosławieństwu, jakie uzyskał już podczas wyborów w 2008 roku od duetu Merk-ozy.
Inne tematy w dziale Polityka