Nie ma raczej większych szans, aby ktokolwiek z ekipy związanej blisko z Tuskiem "spadł z wózka" w związku z tym co się dzieję po ekshumacjach ofiar katastrofy smoleńskiej. I jako zadeklarowany przeciwnik Platformy ... jestem z tego bardzo zadowolony.
Pomyślmy - co da rezygnacja pani Kopacz czy pana Arabskiego (czytaj: przesunięcie ich gdzieś do biznesu, wzorem Olka Grada, który jest jakimś prezesem od atomu, choć w Polsce atomu ani widu ani słychu - no może z wyjątkiem Świerku)?
Czy to cokolwiek zmieni?
Nie, nic nie zmieni. Odejście Kopacz i Arabskiego w wyniku skandalu z podmianą ciał (bo o dymisji Tuska raczej nie ma mowy) dałoby premierowi alibi, że rząd (choć Kopacz to marszałek Sejmu) rozpoczyna nowe otwarcie (które to już kolejne?), co do którego Ostachowicz wymyśliłby jakiejś "story" (np. zastosuję manewr i zaatakuję miłością - premier nie zgadza się z zarzutami, ale odwoła tego i owego bo sytuacja w kraju wymaga jedności itp. - zadziwiające jest to jak często "publika to łyka"). Opozycja miałaby pewnie krótką chwilę satysfakcji, która osłodzi im perspektywę trwania w opozycji przez kolejną kadencję.
Powtarzam to co mówiłem już jakiś czas temu - jeżeli pewne sprawy związane z katastrofą nie przedarły się do świadomości społecznej (a propos - ciekawe czy wrak będzie zimował po raz trzeci na sowieckiej ziemi, czy po trzech latach wróci do kraju, co Donaldinho wykorzysta oczywiście w wiadomy sposób, jako swój WIELKI SUKCES) to znaczy, że ta struna raczej już nie zadziała, na tą część społeczeństwa zwaną "lemingstanem" (a aby wygrać wybory do części chociażby tej grupy po prostu trzeba dotrzeć). Tutaj trzeba zagrać na inną nutę - czyli pustą kieszeń.
Ekipa Tuska musi przetrwać do wyborów w tym stanie - z panią Kopacz (1 metr w głąb), panem Arłukowiczem (ministrem od zdrowia, na którego widok wszyscy dostają torsji), panią Kidawą i Olszewskim (zawsze gotowymi do jakiegoś niebywale banalnego komentarza), panem Niesiołowskim (który nawet przez swoich jest uważany za ... no ... wiadomo).
Ten rozdzwięk pomiędzy dobrym samopoczuciem władzy a kiepskim stanem społeczeństwa musi być tak wielki, żeby odebrał szaremu człowiekowi wszelką NADZIEJĘ, że ta ekipa jest w stanie się zmienić. Bo gdy dojdzie do pewnej kosmetyki we władzach to naród łyknie znów bajer, że może nie wszystko było dobrze z tą PO, ale partia się zmienia, dojrzewa, oczyszcza itp. Inaczej będzie tak jak kiedyś pisał Ziemkiewicz - drobny retusz socjalizmu i dalsze trwanie układu.
"Bo jak nie my to Was Kaczor zje w kanapce rano" - będą piać akolici PO.
Swoją drogą Tuskoland to zaiste dziwny kraj - śmierć 96 osób (w tym dwóch prezydentów) mniej znaczy niż sprawa jakiegoś Amber Golda, który wyłoił kilka tysięcy osób. Tam przynajmniej kogoś wywalili.
Inne tematy w dziale Polityka