Doszły mnie słuchy, że Ewa Kopacz wybiera się do Londynu, by odkłamać "opluwającą Polskę" (Mucha) wypowiedź Prezydenta Andrzeja Dudy i zaproponować naszym rodakom powrót do kraju.
I trudno się dziwić. PEK ma powody do dumy i zadowolenia. Pochodzi, a obecnie nawet przewodzi partii, która gremialny exodus z emigracji zapowiadała już 8 lat temu. Tajemnicą poliszynela jest, że przez ten czas PO bardzo sumiennie pracowała nad stworzeniem Polakom warunków do powrotu. Przeprowadzono niezbędne reformy, przygotowano stosowne akty prawne, a stare ustawy "przekopywano z całą starannością na głębokości ponad jednego metra i przesiewano je w sposób szczególnie staranny". Podsumowując: "podjęto cały szereg działań, które spowodują, że ludzie wrócą i nie będą rozczarowani".
Efekt jest tak piorunujący, że przeszedł wszelkie wyobrażenia. Dlatego PEK nie ma innego wyjścia. Jadąc na Wyspy Brytyjskie i zapraszając Polaków do powrotu, nie tylko obnaży małostkowość PAD, ale dodatkowo udowodni, że Platforma szanuje wyborców, gdyż poważnie traktuje swoje obietnice wyborcze i z zapałem, godnym lepszej sprawy, wciela je w życie.
Oprócz wszędobylskiego "Miśka", który w przeciwieństwie do pani premier posługuje się angielskim, w wyprawie do Londynu będą PEK towarzyszyć: Mucha-Plujka oraz usłużni dziennikarze, którzy odtrąbią kolejny sukces Platformy.
Jeśli szefowa rządu PO-PSL ("PO-PSL", ponieważ "polskiego" jakoś nie przechodzi mi przez klawiaturę), do Londynu nie pojedzie, to biorąc pod uwagę jej atak na PAD, utrwali tylko swoją reputację największej kłamczuchy, a tego byście nie chcieli, prawda, Lemingi?
Trzeba głośno mówić o tym, że Polska jest silna, zasobna i gotowa na wyzwania, bo póki co ani emigranci nie chcą tu wracać, ani imigranci nie chcą tu zostać.
Inne tematy w dziale Polityka