Jakiś czas temu na George's Street - jednej z głównych ulic Dublina - zastrzelono człowieka. Centrum miasta. Godzina wieczorna. Mnóstwo przechodniów i pobliski pub wypełniony dobrze bawiącymi się ludźmi. Mimo tego nikt nic nie widział ani nie słyszał.
Wracamy do sprawy przy rozmowie z kumplem jankesem zastanawiając się jak do tego mogło dojść. Poor gay. Prawdopodobnie nikt nie chciał sobie robić kłopotu. Prawo irlandzkie pod względem karania za krzywoprzysięstwo lub zatajenie prawdy jest bardzo liberalnie. Podobnie jak w Polsce.
Kolega twierdzi, że w Stanach Zjednoczonych tego typu sytuacja nie byłaby możliwa. W wypadku zatajenia prawdy lub złożenia fałszywych zeznań można zostać oskarżonym i skazanym. Jeżeli policja bądź prokuratura udowodni świadkowi, że wiedział/widział i nie poinformował o przestępstwie staje się on automatycznie współwinnym i jest sądzony jak sprawca.
- Czy to z tego się bierze słynna postawa obywatelska mieszkańców USA? - pytam.
- Wiesz. Nie zastanawiałem się nad tym. Po prostu jeżeli coś takiego się dzieje ludzie sami z siebie starają się pomóc Policji. Nikt się nie wymiguje, bo po co? - odpowiada kumpel.
Cóż. Kolejna drobna różnica pomiędzy światłą Europą a prowincjonalną Ameryką.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka