Wiktor Kornhauer Wiktor Kornhauer
37
BLOG

Za wojujący "antykaczyzm" przyjdzie nam zapłacić

Wiktor Kornhauer Wiktor Kornhauer Polityka Obserwuj notkę 26
Spotykam się z ludźmi różnych poglądów, narodowości i religii i z wszystkimi w niektórych momentach przychodzi mi się nie zgadzać i spierać. Pewną prawidłowością jest, że swobodnie rozmawiamy o zagadnieniach światopoglądowo neutralnych typu gospodarka, nowe przepisy dotyczące firm, nieruchomości, etc. Natomiast, jeżeli rozpoczyna się rozmowa o tzw. tematach wrażliwych zazwyczaj dyskutuje się o nich w dużo większym skupieniu i z dużo większą ostrożnością. Do takich zagadnień w Irlandii należy tematyka waśni na tle religijnym, roli kościoła w państwie czy rasizmu. Z reguły o tego typu problemach, gdzie emocje mogą odegrać role czynnika ryzyka utraty kontroli podchodzi się z większą uwagą i z większym szacunkiem. Oczywiście nie brakuje ludzi, którzy specjalizują się w rzucaniu gromów i biciu piany. Okupują oni jednak dość specyficzną tematykę jak walka z Bushyzmem, ratowanie fok i wielorybów, legalizacja narkotyków, etc.

Tymczasem w Polsce dyskurs polityczny momentami jest jednym wielkim jazgotem gdzie oponenci walczą ze sobą o to, kto głośniej i z większym ładunkiem dramatyzmu będzie wywrzaskiwał swoje „jedyne słuszne” racje. I nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o polityków. Chodzi również o dziennikarzy, księży i ludzi świata nauki (prawnicy, socjolodzy), którzy z definicji powinni być skoncentrowani na części opisowej i analitycznej. W dzisiejszej Polsce ambitny dziennikarz nie chce pracowicie opisywać rzeczywistości i drążyć w celu odkrycia nowych faktów. On pragnie być posłańcem dobrej lub złej nowiny. Wiele gwiazd medialnych bardzo lubi kończyć swoje felietony lub krótkie występy w TV efektownymi komentarzami, które mają komuś „dosolić” albo zaakcentować określoną tezę. Abstrahując od tego, że często tego typu wywody zalatują publicystyczną grafomanią zdarza się, że zamiast dostosować wypowiedzi do wydarzeń, ludzie mediów fastrygują i przycinają fakty do swoich komentarzy.

Na to wszystko nakłada się obecny konflikt wokół aktualnie rządzących Polską. Ogłaszane są różnego rodzaju deklaracje, które są emocjonalnym pustosłowiem zarówno polityków („Jarosław Kaczyński jest zagrożeniem dla demokracji w Polsce” Donald Tusk), duchownych („Lustracja jest uderzeniem w Jana Pawła II” Kardynał Stanisław Dziwisz) jak i dziennikarzy („Lustracja jest elementem budowania w Polsce państwa strachu” Tomasz Lis; „Lustracja to religia” Jacek Żakowski). Do tego dochodzi cały stek jadowitych obelg i drobnych złośliwości, które są specjalnością niestrudzonych znajdujących się w głównym nurcie i które wciąż latają w przestrzeni publicznej. Popularne hasło „antykaczyzm” stało się doskonałą okazją do rozróby dla rozmaitych medialnych zadymiarzy, których tak naprawdę przyszłość Polski obchodzi tyle samo, co przyszłość papieru toaletowego. I mam tutaj na myśli ludzi zarówno z jednej, jaki z drugiej strony. Dwie największe „warownie” wojny o polską duszę, czyli media Gazety Wyborczej i Ojca Rydzyka czerpią mnóstwo rozmaitych benefitów i satysfakcji z zaistniałej sytuacji. Dla nich obecna temperatura sporu jest wodą na młyn. Im jest ona wyższa tym więcej par oczu skierowanych na nich.

Najczęściej używanym słowem do opisu obecnie zaistniałej sytuacji jest „histeria”. Jeżeli o mnie chodzi to wydaje mi się, że dużo trafniejszym byłoby określenie „stan rozhuśtania”. Bardzo trudno jest rozhuśtać duży okręt, ale kiedy się już to zrobi trudniej przywrócić mu stabilność. Niektórym się wydaje, że po przyszłych wyborach parlamentarnych i prezydenckich, które PIS przegra, nastąpi cudowne „pyk” i nagle obudzimy się w innym kraju. Wszystko będzie dobrze. Ludzie się będą do siebie uśmiechać, problemy rozwiążą się same a jedyną robotą dla polityków będzie poklepywanie się po plecach. Nic takiego się nie stanie. Jeżeli rozhuśtanie będzie trwać będziemy mieli do czynienia z tą samą pyskówką co dzisiaj. Problemy na pewno nie znikną. Co najwyżej będą narastać tak jak to zawsze się dzieje w atmosferze konfliktu. Totalna krytyka Kaczyńskich będzie prowadzić do polaryzacji społeczeństwa i automatycznie przerzuci się na kolejnych rządzących. Będzie to cena, jaką trzeba zapłacić za dzisiejszy wojujący „antykaczyzm”.

Kaczyńscy mają wady i popełniają błędy. I za to trzeba ich krytykować. Krytykujmy ich, że zaakceptowali odejście Wildsteina i skandale erotyczne Leppera i jego ludzi, a nie za to, że Jarosław Kaczyński jest „prawie jak Putin” czy jest „zagrożeniem dla demokracji”.

Pozdrawiam

Polecam:

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka