Wiktor Kornhauer 50 BLOG Dlaczego Lis mówi kalamburami? Wiktor Kornhauer Polityka Obserwuj notkę 16 25.09.2007 BLOG Dokonałem przeglądu wypowiedzi jakich udzielił Tomasz Lis mediom po swoim odejściu z Polsatu i szczerze powiedziawszy jestem w stanie lekkiej konfuzji. Spodziewałem się jakichś jasnych powodów, dla których Lis musiał się pożegnać ze swoimi trzema posadami w telewizji Solorza. Czegoś naprawdę mocnego. Jakiejś wyraźnej deklaracji, że X zmusił Y do wyrzucenia L z pracy z jasno określonego powodu. A tu nic. Zamiast twardych faktów i konkretnego przekazu otrzymałem garść międzywierszówkowych aluzji typu "wiem, ale nie mogę powiedzieć". Jest to o tyle śmieszne, że ten sam redaktor Lis swego czasu gorliwie krytykował tego rodzaju metodę wypowiedzi u obecnego premiera. Zdążyłem się już przyzwyczaić do mantry "demokracja w Polsce jest zagrożona", ale to co zrobił Lis przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Przytłoczyła mnie liczba rozmaitych kalamburów typu: "kat i ofiara", "pistolet przy potylicy", "pokrywka fruwajaca nad garnkiem", etc. Cale akapity zlozone z mialkich sugestii, które w zastepstwie faktów prowadzą do twardego wniosku - "Glosujac na PiS, gosujecie na koniec demokracji w Polsce". Pytania jakie się nasuwają po zapoznaniu z argumentami Lisa dotyczą kilku zagadnień. Po pierwsze - jakie sa fakty, które moglyby potwierdzic wyżej wymnienioną teze. Po drugie - jakie są rzeczywiste intencje Lisa. I wreszcie po trzecie - dlaczego Tomasz Lis mówi kalamburami? Dlaczego nie jest w stanie wyartykułować swoich zarzutów wprost? Co do pierwszego pytania to gołym okiem widać, że z faktami jest krucho. GW coś tam próbowała sugerować, że akurat w dniu zwolnienia szefa Wydarzeń, w Polsacie miała miejsce wizyta kilkunastu agentów ABW. Nie udało mi się znalezć potwierdzenia tego faktu. Co do intencji to trudno mi jest uwierzyć w bajeczkę o zagrożeniu dziennikarstwa, wolności słowa i demokracji w Polsce. Lis po prostu walczy o swoją pozycje na rynku mediów i nie chce pozwolić na zepchnięcie swojej osoby na margines. Jeżeli chodzi o ostatnie pytanie, to bezpośrednio wiąże się ono z pierwszym. Jeżeli nie ma faktów, to pozostaje kunszt wypowiadania nic nie znaczacych eufemizmów i sugestii. To co przeszkadza w przyjęciu interpretacji ex-redaktora Polsatu to wyraźna próba zwrócenia na siebie uwagii w kontekście nadchodzących wyborów. Cheć połączenia własnej osoby z wielką polityką. Sprawia to wrażenie profesjonalnego wyciśnięcia do maksimum swoich pięciu minut. Czy jest to zabieg marketingowy związany z autopromocją, czy cheć wpływania na rzeczywistość polityczną? Myślę, że obie rzeczy na raz. Lis jest zafascynowany polityką. Widać to na pierwszy rzut oka. Wiszące w jego gabinecie olbrzymie fotografie Churchill'a i Kennedy'ego bynajmniej nie świadczą o zamiłowaniu do historii. I nie jest on zainteresowany jedynie obserwacją tego fenomenu, a uczestnictwem w nim. Pytanie tylko w jakiej roli? Polityka, dziennikarskiego arbitra, czy szarej eminencji sterującej nastrojami? Być może rzeczywiście mieliśmy do czynienia z politycznym naciskiem w sprawie tego popularnego prezentera. Warto jednak zwrócić uwagę, że Lis został pozbawiony jednej z trzech posad. Pozostawiono mu całkowitą swobodę jeżeli chodzi o dalsze kształtowanie autorskiego programu "Co z tą Polską" oraz udział w zarzadzaniu f-mą. Czy tego typu postępowanie można określać mianem politycznej represji? Śmiem twierdzić, że nie. Gdyby Lis faktycznie był przeznaczony na odstrzał, to nikt by się z nim nie patyczkował. Obserwując Tomasza Lisa i jego kolegów, chociażby tych z piątkowego śniadania w TOK FM, gdzie regularnie i rytualnie panowie sobie potakują (dyskusją tego nie da się nazwać), mam wrażenie, że część świata dziennikarskiego w Polsce zaczęło naśladować środowisko gejowskie. Ci ludzie rozpaczliwie chcieliby być prześladowani przez jakiś straszliwy system. Ich pech polega jednak na tym, ze niecałe 10 lat temu mieliśmy w Polsce do czynienia własnie z takim systemem. Z rzeczywistym ograniczeniem debaty publicznej i gnojeniem ludzi, którzy ośmielali się mieć inne poglądy niż oficjalna linia GW. Przypomne wywalanie ludzi z pracy za odmienne zdanie na temat lustracji, czy chęć upublicznienia afer związanych z SLDowską władzą. Czy Tomasz Lis i jego glośno krzyczący dzisiaj koledzy wołali wtedy o zachowanie standardów zwiazanych ze swobodą wykonywania zawodu dziennikarza? Czy interesował ich wówczas poziom zagrożenia demokracji w przedrywinowej Polsce? Jakoś trudno to sobie przypomnieć. Pozdrawiam O mnie Wiktor Kornhauer Polecam: Nowości od blogera Udostępnij Udostępnij Skomentuj16 Polityka Nie żyje generał Waldemar Skrzypczak. Jego zasługi dla Polski są nieocenione Redakcja Polityka Rodzice odpowiedzą za brak obowiązkowych szczepień. Dziecko ledwo uszło z życiem Redakcja Polityka Morawiecki krytykuje areszty. Wraca temat nadużyć prokuratury Redakcja Polityka Większość Polaków przeciwko Ruchowi Ochrony Granic. Zwolennicy słuchają tylko 2 źródeł Redakcja Komentarze Pokaż komentarze (16) Inne tematy w dziale Polityka #Newsy do 18 Nie żyje generał Waldemar Skrzypczak. Jego zasługi dla Polski są nieocenione Dezinformacja, rasizm, agresja. Służby mają co analizować po sobotnich protestach Zgromadzenie Narodowe zatwierdzone przez marszałka Sejmu. Jest oficjalna data #Newsy do 14 Rodzice odpowiedzą za brak obowiązkowych szczepień. Dziecko ledwo uszło z życiem Nadciąga rewolucja na rynku pracy. Nowa ustawa ma zakończyć nieuczciwe praktyki Awaria systemu zarządzania ruchem lotniczym w Polsce. Możliwe opóźnienia lotów
Polityka Większość Polaków przeciwko Ruchowi Ochrony Granic. Zwolennicy słuchają tylko 2 źródeł Redakcja