„Papież Benedykt XVI zapowiedział zorganizowanie jesienią w Asyżu wielkiego spotkania światowych religii, którego celem będzie modlitwa o pokój. Mimo że dość niespodziewana, deklaracja ta spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem komentatorów. Dla wielu jest to widomy znak, że Benedykt XVI podąża śladami Jana Pawła II.. .....
Sam przyjąłem tę informację z mieszanymi uczuciami.....
..... Jak przed 25 laty pojawią się tam ludzie dobrej woli i słabej mocy. Ale dobrze, może to nie najważniejszy zarzut. W końcu nie jedyne to zebranie, które nie zmieni rzeczywistości. Gorzej, że takie formy dialogu międzyreligijnego przyczyniają się do powstawania fałszywych, lukrowanych obrazów rzeczywistości......Powtarzam jednak, moje wątpliwości wynikają nie tylko z braku wiary w praktyczne skutki Asyżu. Po prostu wspólne modły w 1986 roku wydają mi się, nic nie jestem w stanie na to poradzić, najbardziej kontrowersyjną częścią dziedzictwa polskiego papieża.Dlaczego?........Jest mowa słów i mowa gestów. Zgodnie z tą drugą spotkanie przywódców różnych religii wyraża uznanie dla ich równości i równości ich nauk....”itd . reszta TU
Tyle wypisów z red. Lisickiego z wczorajszej „Rzeczpospolitej”.
I tak sobie myślę, że wybrał sobie Red. Nacz. Rzepy „świetny” moment na krytykę idei Asyżu – akurat w dniu, w którym Benedykt XVI wyznaczył dzień beatyfikacji Jana Pawła II. To po pierwsze. A poza tym - zebranie, które nie zmieniło rzeczywistości? Dobre – a komuna to upadła bezkrwawo, bo tak zdecydował Gorbaczow, a modlitwy ludzkie oczywiście nic do tego nie miały, czy tak Panie Redaktorze?
A Solidarność powstała oczywiście w wyniku komunistycznej prowokacji, a nie dlatego, że nasz Papież wezwał Ducha Świętego na placu Zwycięstwa?
Obawiam się, że stara się Pan być dobrym katolikiem, ale w Boga to Pan nie wierzy tak naprawdę......
Mt 13
14. I pełni się w nich proroctwo Izajaszowe, które mówi: Słuchem słuchać będziecie, ale nie zrozumiecie; i widząc widzieć będziecie, ale nie ujrzycie;
15. Albowiem zatyło serce ludu tego, a uszyma ciężko słyszeli, i oczy swe zamrużyli, żeby kiedy oczyma nie widzieli i uszyma nie słyszeli, a sercem nie zrozumieli,i nie nawrócili się, a uzdrowiłbym je.

Takiego Go pamiętam...
Wtedy nie był jeszcze schorowany, był w sile wieku, potężny, jak Ojciec całego Narodu.
To było tak, jakby pojawiła się skała, o którą wszyscy oparliśmy się całym ciężarem.
I on ten ciężar, coraz bardziej umęczony i zgięty, niósł do końca.......
A o Asyż niech się Pan Redaktor nie boi, zwłaszcza o „ moc" zebranych tam ludzi. Jeden mnich tybetański wystarczy za całą Rzepę, jeśli chodzi o siłę ducha :)
Inne tematy w dziale Kultura