Fiatowiec Fiatowiec
915
BLOG

Ekstradycja z UK, czyli POLSKA v X&Y&Z

Fiatowiec Fiatowiec Polityka Obserwuj notkę 1

na przykładzie obecnie prowadzonej grupowej sprawy Polaków przed HIGH COURT w Londynie

Zapowiadana wczoraj druga część rozmowy „Bez CENZURY” u Fiatowca z Marcinem Kozikiem, prawnikiem z Londynu, zajmującym się procedurą o ekstradycję. Jest to chyba pierwszy rzut oka polskich mediów na realia postępowania o ekstradycję polskich emigrantów po 2004 roku.

Część pierwszą możecie Państwo przeczytać Tutaj.



Fiatowiec: Wiem, że prowadzi Pan z kolegami postępowanie kilkunastu osób, gdzie poczyniliście poważne zarzuty wobec polskiego rządu, czy to prawda?

M.K.: To prawda. Zarzuciliśmy polskiej stronie, że wprowadza społeczność europejską w błąd, gdyż władze więzienne ukrywają prawdziwą populację, a ponadto, że w zakładach karnych więźniowie doznają poniżającego i nieludzkiego traktowania, a nawet tortur, niezgodnie z artykułem 3 Europejskiej Konwencji.

Chodzi o “Zakaz tortur i nieludzkiego i poniżającego traktowania”, to jest przepis, do którego się Pan odnosi?

M.K.: Zgadza się.

Czy ja dobrze rozumiem, że ekstradycja nie może się odbyć, jeśli ktoś może być nieludzko traktowany w kraju proszącym?

M.K.: Zasada ta została dosyć jasno wyrażona w 1989 roku w sprawie Soering v UK. Trybunał w silny sposób zaakcentował, że zakaz tortur i nieludzkiego, bądź poniżającego traktowania ma charakter absolutny. Stwierdził dalej, że państwa wykonujące ekstradycję również muszą upewnić się, że nie narażą osoby wysyłanej na naruszenie tego prawa. W związku z tym, ekstradycja nie może się odbyć, jeśli osoba poszukiwana wykaże “silne podstawy, żeby wierzyć, że w kraju proszącym istnieje ryzyko ewentualnego naruszenia artykułu 3”

Jak angielskie sądy reagują na tego typu zarzuty?

M.K.: Sprawa polskiego więziennictwa nie jest obca londyńskim sądom. Od czasu, kiedy Trybunał Praw Człowieka orzekł w sprawie Orchowskeigo w 2009, że Polska ma tzw. systemowy problem przeludnienia w więzieniach, co narusza artykuł 3, wiele osób próbowało się przeciwstawić ekstradycji na tej podstawie, z mizernym skutkiem.

Dodam jeszcze, że obok przeludnienia Trybunał ustalił wiele innych patologii, a orzeczenie miało charakter pilotażowy (czyli coś na kształt kamienia milowego, na pewno rozumie Pan co mam na myśli).

Dlaczego z mizernym skutkiem, czy w Anglia nie jest związana orzecznictwem Europejskiego Trybunału? Z Tego co rozumiem, to wszystkie Państwa muszą je stosować.

M.K.: Zjednoczone Królestwo jest sygnatariuszem Konwencji tak samo jak Polska i musi respektować orzecznictwo Strasbourga. Nawiasem mówiąc, Parlament w Westminster bezpośrednio nakazał sądom w UK taką interpretację prawa, aby w możliwie jak najpełniejszym wymiarze realizować postanowienia Konwencji i Europejskiego Trybunału. Ustawa, o której mówię to The Human Rights Act z 1998 roku.

Dlaczego więc angielskie sądy orzekały ekstradycję na podstawie ENA, pomimo, że Strasbourg ustalił, że Polska łamie konwencję.

M.K.: To jest ciekawe pytanie. Reżim prawny w tym zakresie ustaliły dwie sprawy przed High Court, Polska v Pisarek i Polska v Tworkowski, obie zawędrowały przed sądy w niedługim czasie od orzeczenia w Strasbourgu. Uznano wówczas, że być może Polska swego czasu łamała konwencję, aczkolwiek jako syngatariusz i członek UE na pewno musiała wprowadzić w życie postanowienia ECHR.

Czy przedstawiono dowody na poprawę sytuacji w Polsce?

M.K.: W momencie orzekania w sprawie Pisarka i Tworkowskiego Polski Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie, które wydawało się inicjować proces zmian.

Ale czy Polska udowodniła, że już nie łamie praw człowieka?

M.K.: Mówimy o 2009/10. Nic mi o tym nie wiadomo, żeby w jakikolwiek sposób strona polska zakomunikowała angielskiej stronie proces zmian, czy aktualny wówczas stan populacji więzień. Mogę wskazać, że Europejska Komisja do Zapobiegania Torturom przeprowadziła rozległy audyt w końcu 2009, który potwierdził te wszystkie problemy ustalone wcześniej przez ECHR, a więc sądy musiały być świadome, ze problem nagle nie ustąpił.

Czy to oznaczało, że angielskie sądy nie byłyby skłonne rozpatrywać tego problemu?

M.K.: Nie, angielskie sądy wskazały, że należałoby wykazać jakieś nowe dowody, tutaj określane mianem tzw. “fresh evidence”, żeby przekonać je, iż Polska wciąż łamie prawa człowieka.

No ale przecież Strasbourg wydał orzeczenie będące “kamieniem milowym”. Jaki to ma sens?


M.K.: Zgadza się, Strasbourg ustalił, że Polska ma tzw. systemowy problem przeludnienia w zakładach (zresztą nie tylko przeludnienia). Ja to rozumiem w ten sposób, że to problem, który aby naprawić, wymaga szeroko zakrojonych reform i modernizacji istniejących placówek. Logiczne jest, że taki proces musi zająć kilka lat.

Wiem, że Panowie przedstawiliście tzw. “świeże dowody” w toczącym się obecnie postępowaniu?


M..K.: Tak, to prawda.

Właśnie, skupmy się na obecnym postępowaniu. Jest to łączna sprawa wielu osób, wszyscy powołują się na tę samą przesłankę – nie chcą jechać do Polski, bo trafią do przeludnionych cel i będą ofiarami przemocy oraz braku należytych warunków sanitarnych. Jak przebiega to postępowanie.

M.K.: Spędzam wspólnie z moim kolegą Piotrem Rejnowiczem wiele czasu na monitorowaniu sytuacji związanej  z polskimi zakładami. Mamy wśród naszych akt zeznania byłych funkcjonariuszy więziennych, zeznania kilkudziesięciu osób, odbywających wyroki w ciągu ostatnich 4-5 lat. Wszystko to wstrząsające historie. Każda zawiera referencję do ogromnego przeludnienia.

Pod koniec listopada ubiegłego roku, wszedłem w posiadanie świeżego dowodu (2011),  pochodzącego od biura Rzecznika Praw Obywatelskich, który zarzuca, iż polskie władze więzienne nie ujawniają faktycznego stanu populacji, gdyż wlicza się tzw. przestrzenie wspólne (np. stołówki, korytarze) do przestrzeni życiowej. W efekcie kreowane jest mylne wrażenie, że problem przeludnienia już ustąpił. Dokument ten adresowany był to Dyrektora Służby Więziennej w Polsce, Pana Włodarskiego. Zarzucono, że charakter tej działalności ma charakter ogólnopolski.

Pierwszy raz użyliśmy tego dokumentu na posiedzeniu 6 grudnia 2011. Wówczas jedna ze starszych sędzin w Westminster była w bardzo trudnym położeniu, gdyż musiała podjąć decyzję, jak obejść się z dowodem, który zarzuca złą wiarę jednemu z państw członkowskich. Prokurator reprezentująca polskie władcze wniosła o odroczenie, aby strona polska mogła przygotować odpowiedź na zarzuty. Sędzina zgodziła się i Polska miała odpowiedzieć do końca 2011 roku.

Tego samego dnia mój kolega Smith reprezentował jeszcze jedną osobą i jej sprawa została dołączona do sprawy wyżej wspomnianego klienta.

Czy Polska odpowiedziała na zarzuty?

M.K.: Zaraz dojdę do tego wątku. Do sprawy dołączyło jeszcze dwóch klientów i mieliśmy już do czynienia ze sprawą grupową.

Spodziewaliśmy się z klientami, że Polska przedstawi odpowiedź na tak poważne zarzuty, w formie jakiegoś oficjalnego listu z ministerstwa, więc w okresie między świętami, a nowym rokiem poświęciliśmy z moim kolegą mnóstwo czasu na pozyskanie nowych dokumentów, które mogłyby dołączyć na akta i odeprzeć stanowisko Polski.

Pozyskaliśmy nową dokumentację, włączywszy korespondencję od Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka skierowaną do ministerstwa sprawiedliwości (również druga połowa 2011), gdzie zarzuca się byłemu ministrowi sprawiedliwości, że jest w błędzie, podając do publicznej wiadomości, iż  problem przeludnienia ustąpił.

Wykazane jest przez „Fundację”, że polskie ustawodawstwo samo przez się narusza prawa człowieka w zakładach karnych, wbrew stanowisku europejskiej komisji (gdyż minimalna przestrzeń życiowa dostępna na podstawie kkw jest niższa niż przewiduje to komisja europejska). Ponadto w konkretny sposób krytykuje się podjęte działania zmierzające do eliminacji patologii, określając je jako politykę nieefektywną i złą. Do akt sądowych dołączył także obszerny raport komisji europejskiej, wykazujący nieludzkie i poniżające traktowanie w polskich zakładach karnych.

Rozumiem, że Polska nie odpowiedziała na wasze dowody?

M.K.: Polska nie zastosowała się do zarządzenia sądu z 6 grudnia i nie przedstawiła jakiejkolwiek odpowiedzi na stawiane zarzuty. Dwa dni, przed rozprawą przyszedł email od sędziny z sądu okręgowego w Częstochowie, który prokurator przedłożyła jako formalną odpowiedź od swego mocodawcy.

Co to za list?

M.K.: To był list, który w pierwszym paragrafie oznajmiał, że jego autor nie zajmuje się zawodowo prawem karnym wykonawczym, aczkolwiek stwierdzający, że więźniowie nie powinni odbywać wyroków w placówkach spełniających standardy hoteli takich jak Hilton.

Żartuje Pan…?

M.K.: To była oficjalna odpowiedź strony polskiej, prawie 2 miesiące po zarządzeniu sądu, a więc poza terminem.

Próbowaliście przeciwstawić się dopuszczeniu tego listu?

M.K.: Nie było takiej konieczności. Dokument ten nie mógł w żadnym stopniu asystować sędziemu w rozpatrzeniu sprawy.

Jak wyglądała rozprawa?

M.K.: Siła argumentów obu stron była myślę proporcjonalna do dokumentów znajdujących się w ich posiadaniu.

Czy Polska musi udowadniać, że nie łamie praw człowieka? Soering, sprawa o której Pan wspomina wyżej stanowił, że to osoba poszukiwana ma pokazać, że ją mogą nieludzko traktować.


M.K.: Zgadza się. Początkowy ciężar dowodu spoczywa na poszukiwanym, aczkolwiek jest to standard dowodu zwany “bilansem prawdopodobieństwa” (aczkolwiek należy wykazać silne podstawy do uwierzenia w ryzyko).

Czyli nie trzeba udowadniać, że się będzie poddanym nieludzkiemu traktowaniu, a że jest to prawdopodobne?

M.K.: Zgadza się. W momencie pokazania silnych podstaw do uwierzenia, że istnieje ryzyko (powtarzam, “ryzyko”) naruszenia artykułu 3, ciężar ten przesuwa się na państwo wnioskujące o wykonanie ekstradycji.

Czy to Państwo również ma również spełnić jakiś standard dowodowy?

M.K.: Tak, Państwo musi obalić zarzuty ponad wszelką wątpliwość i to jest stanowisko Europejskiego Trybunału. Jest to standard, jaki jest wymagany od oskarżyciela w sprawach karnych.

Czyli Polska nie była w stanie odpowiedzieć na stawiane zarzuty do “wymaganego standardu”? Czy może Pan to wyjaśnić tak, żeby czytelnicy dokładnie wiedzieli o co chodzi.

M.K.: Polska nie była w stanie sprostać zarządzeniu sądu, ani odpowiedzieć na zarzuty.

Co na to sąd? Jaki był werdykt? Wiem, że posiedzenie odbyło się 24 stycznia 2012.

M.K.: Był to inny sędzia, nie osoba, która wydała wcześniejsze zarządzenia. Wyroku nie wydał tego dnia, odroczono sprawę na 24 lutego na wydanie orzeczenia.

Wiem, że w międzyczasie pojawiły się nowe wątki.


M.K.: Tak, dwa dni przed wydaniem wyroku, polska strona przysłała odpowiedź Dyrektora Służb Więziennych na list Rzecznika z 2011.

Czy ten dokument był dla was problematyczny?

M.K.: Nie powinien być problematyczny z kilku powodów. Po pierwsze, został przysłany po tym, jak obie strony zakończyły swoje sprawy i po wydaniu mów końcowych. Po drugie, nie przysyła się dowodów wbrew wcześniejszym zarządzeniom  praktycznie w dniu wydania orzeczenia.

Najistotniejsze jest jednak to, że dokument ten nie może być wiarygodnym źródłem, gdyż pochodzi od organu, który wg. Rzecznika Praw Obywatelskich jest bezpośrednio odpowiedzialny za nierzetelne i nieprawdziwe statystyki. Ja oczywiście nie determinuję, czy one rzeczywiście były nierzetelne, natomiast odnoszę się do stanowiska organu konstytucyjnego, jakim jest RPO.

Czy sędzia dopuścił ten dokument?


M.K.: Tak, mimo silnego sprzeciwu z naszej strony, dokument został dopuszczony i sprawę odroczono na kolejne posiedzenie, w celu wydania wyroku.

To jakiś skandal, nie uważa Pan?
M.K.: Nie wolno mi krytykować decyzji sądu w sposób, który mógłby wykraczać poza proporcję. Niech czytelnicy sami ocenią postępowanie sądu.

Udało mi się ustalić, że panowie po tym posiedzeniu zdobyli nowy dokument.

M.K.: Zgadza się, nie tak od razu po tym posiedzeniu, natomiast na krótko przed wydaniem orzeczenia.

Co to był za dokument.

M.K.: To list od RPO, Pani Ireny Lipowicz do Ministra Gowina z bieżącego roku, w którym odnosi się do wizytacji w 11 większych zakładów karnych na terenie Polski. Dokument ten ujawnia praktyki strażników więziennych, składających się na nieludzkie, poniżające traktowanie i tortury. Wszystko mające charakter działania ukierunkowanego na celowe zadanie cierpienia.

Tortury, w XXI wieku?

M.K.: Tak, Rzecznik komentuje konkretne incydenty. Zacytuję z dokumentu:

“W trakcie stosowania środków przymusu bezpośredniego przez funkcjonariuszy SW dochodziło do poniżającego i niehumanitarnego traktowania osób pozbawionych wolności, a niektóre z tych działań miały charakter tortur i polegały na celowym zadawaniu cierpienia. Świadczy o tym na przykład: umieszczenie osadzonego w pasie wieloczęściowym przez 70 godzin, bez podjęcia wcześniej próby zaprzestania stosowania albo zmiany tego rodzaju środka na łagodniejszy; pozostawianie osadzonego przez kilka godzin w zimnej celi zabezpieczającej bez odzieży; pozbawienie osób umieszczonych w celi zabezpieczającej, w tym umieszczonych w pasie wieloczęściowym, możliwości załatwienia potrzeb fizjologicznych, spożycia posiłku lub utrzymania higieny osobistej; wydawanie im na czas pobytu w celi zabezpieczającej brudnej, używanej odzieży i pościeli. Jednak najpoważniejsze zarzuty przekazane pracownikom Biura Rzecznika przez osadzonych, wobec których stosowano środki przymusu bezpośredniego, dotyczyły czynnych aktów agresji fizycznej, w tym zwłaszcza pobicia przez funkcjonariuszy SW”.

Czy sędzia dopuścił i ten dokument?

M.K.: Nie, ten dokument nie został dopuszczony.

Dlaczego nie?


M.K.: Sędzia uznał, że należy ustalić moment, w którym strony muszą zaprzestać przedkładania nowych dowodów.

Czy rozprawa nie jest takim momentem?

M.K.: Jest.

Czyli sędzia zachował się niesprawiedliwie?

M.K.: Sędzia przychylił się do stanowiska pełnomocnika Polski.

Co teraz zamierzacie zrobić w tej sytuacji Panie Marcinie?


M.K.: W chwili obecnej klienci wnieśli apelację do High Court. Szczegółowy tzw. Skeleton Argument jest w trakcie sporządzania, zawierać będzie kilkanaście podstaw.

Czy przewiduje Pan jeszcze jakieś nowe dowody?

M.K.: Przewiduję. Liczę na pomoc Helsińskiej Fundacji jak i Biura RPO, a ponadto wszelkich osób zajmujących się zawodowo patologiami występującymi w polskim więziennictwie. Chcemy przedłożyć bardziej obszerne materiały, choć podkreślam, na podstawie tego co mamy, sąd powinien był wstrzymać ekstradycję naszych klientów.

Jaka była treść orzeczenia?

M.K.: Treść orzeczenia jest przez nas krytykowana we wszystkich jego paragrafach. Sędzia w niewielkiej części odniósł się do dokumentów, które mu przedłożyliśmy, natomiast przychylił się do odpowiedzi polskiej strony.

To niesamowite, przecież polska strona nie odpowiedziała…


M.K.: Z tego powodu orzeczenie to będzie obszernie krytykowane w wyższej instancji.

Czy gdyby sąd wstrzymał ich ekstradycję, to inni również mogliby zostać?

M.K.: To jest prawdopodobny scenariusz.

Czyli jest w interesie wszystkich poszukiwanych, by to postępowanie zakończyło się sukcesem dla waszych klientów?

M.K.: Jest to w interesie wszystkich klientów.

Jeszcze raz spytam, dla jasności. Dlaczego sąd powinien był wstrzymać ekstradycję? Proszę o zwięzły komentarz, tak, żeby to było jasne dla czytelnika.

M.K.: Klienci pokazali, ze istnieje ryzyko nieludzkiego traktowania w więzieniach, przedstawiając dokumenty od konstytucyjnego organu z Polski, powszechnie uznawanej i szanowanej organizacji zajmującej się prawami człowieka oraz od komisji europejskiej. Polska nie zdołała odpowiedzieć na te zarzuty w sposób prawem przewidziany.

Prowadzicie Panowie niezwykle trudne postępowanie. Macie za przeciwnika oba rządy, które sobie wzajemnie sprzyjają?


M.K.: Zgadza się, jest to bardzo trudne postępowanie, oba rządy powołują się na zasadę wzajemnego zaufania, wyrażoną w Decyzji Ramowej.

Czy ta zasada wyłącza stosowanie Konwencji?

M.K.: Nie, wprost przeciwnie. Poddaje się ona bezpośrednio jej reżimowi.

Wiem jednak, że sądy zazwyczaj zastawiają się tą zasadą.


M.K.: Potwierdzam, że sądy zastawiają się tą zasadą.

Czy może Pan podać przykład innej rozprawy, gdzie sąd oparł się na tej zasadzie?

M.K.: W ubiegłym roku prowadziliśmy postępowanie byłego funkcjonariusza policji, który doznał rażąco nierzetelnego procesu sądowego w Polsce, 8 lat temu. Wykorzystał wszystkie dostępne mu środki odwoławcze w naszym kraju i nie mógł cofnąć czasu. Jego ekstradycja byłaby więc sprzeczna z artykułem 6 Konwencji. Sąd uznał, że ze względu na zasadę zaufania, należy przyjąć, że Polska byłaby w stanie zaoferować mu sprawiedliwy proces.

No ale przecież ten człowiek miał rozprawę lata temu. Co mógłby zrobić, żeby cofnąć czas?

M.K.: W jego sytuacji nic.

Jak sąd mógł podjąć taką decyzję? Przecież to nielogiczne.

M.K.: Nie wiem. Klient czeka teraz na odpowiedź z Europejskiego Trybunału co do dopuszczalności jego skargi na UK a następnie terminu posiedzenia.

Czy wrócił do Polski?

M.K.: Nie, jeszcze nie.

Co Pan radzi ludziom mającym sprawę o ekstradycję?


M.K.: Jeśli chcą się temu przeciwstawić, to muszą natychmiast poinstruować kancelarię na samym początku tej drogi, gdyż błędy poczynione na początku postępowania, bądź niepodniesienie jakiegokolwiek argumentu, może mieć katastrofalne skutki w dalszej części postępowania.

Każdą sprawę należy oceniać indywidualnie, a ponadto zalecam wszystkim klientom, zeby natychmiast angażowali pełnomocnika w Polsce, z którym powinniśmy być w stałym kotnakcie i współpracować, gdyż czasami udaje się sprawy wyprostować po stronie polskiej, na co potrzeba czasu.

Ile czasu można zyskać, odwołując się od decyzji angielskich sądów?


M.K.: Zależy od tego, jak zacznie się postępowanie. Jeśli ktoś nieumiejętnie przedstawi argument na początku, albo go nie przedstawi, to później sądy w tempie ekspresowym chcą pozbyć się takich spraw.

Kolejny raz kłania się efektywność dostępnej pomocy prawnej, o czym rozmawialiśmy chwilę wcześniej (Pierwsza część wywiadu tutaj).

M.K.: Należy działać bardzo szybko, jeśli myśli się o sensownym postępowaniu.

Czy udało się Panu i kolegom wygrać sprawy o ekstradycję?

M.K.: Udało, aczkolwiek na podstawie tzw. “kwestii technicznych”. Mam nadzieję, że uda się wygrać obecne postępowanie na podstawie “praw człowieka”.

Również liczę, że uda się Panu doprowadzić do wygranej. Jest to konieczne przecież, żeby prawa człowieka były w poszanowaniu, nawet te więźniów.

M.K.: Ja również na to liczę. Jest to praca zespołowa, proszę nie zapominać, że dwóch moich kolegów również pracuje nad tym na bieżąco.

Ostatnie pytanie. Wspomniał Pan, że jeden z pańskich klientów udał się do Europejskiego Trybunału. Czy to oznacza, że można tam szukać redressu?


M.K.: Tak, Trybunał ma jurysdykcję do wysłuchania wszelkich skarg na naruszenie praw konwencyjnych i po wyczerpaniu drogi odwoławczej przysługuje taka skarga. Wiele jednak będzie zależało od tego, jak było prowadzone całe postępowanie.

Dziękuję Panu za rozmowę.

M.K.: Również dziękuję.



Marcin Kozik jest absolwentem prawa na UG i Nottingham Trent University. Ma już blisko 4 letnie doświadczenie w Anglii, a od 3 lat prowadzi polski departament. Od lutego 2012 jest pracownikiem kancelarii adwokackiej Duncan Lewis Solicitors w Londynie. Obecnie Pan Kozik jest w trakcie zdobywania kwalifikacji zawodowych, wszystkie sprawy o ekstradycję prowadzi wspólnie ze swoim kolegą Markiem Smithem, barristerem z ponad 20 letnim doświadczeniem. W chwili obecnej zajmują się postępowaniem kilkunastu osób, gdzie podnosi się, iż ekstradycja tych ludzi naruszyłaby ich prawa na podstawie artykułu 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Panowie przedstawili dowody w sądzie w Westminster jak i High Court na to, że polskie służby więzienne przedstawiają nieprawdziwe dane co do populacji w Polskich więzieniach, a także, że pomimo akcesji do UE oraz ponad 20 lat demokracji, wciąż mają miejsce w zakładach karnych tortury i inne nieludzkie, bądź poniżające traktowanie.

Warto dodać.

W chwili obecnej klienci czekają na termin apelacji, a Pan Kozik wraz z kolegami starają się zgromadzić nowy materiał, żeby siła argumentu była jeszcze większa w sądzie wyższej instancji. Osoby będące stroną w tym postępowaniu apelują do ekspertów w dziedzinie polskiego więziennictwa o kontakt z Panem Kozikiem.

Kontakt taki można nawiązać telefonicznie, bądź e-mailowo. Wszystkie dane są dostępne na polskiej stronie, polskiego oddziału kancelarii, w której pracuje Pan Kozik i jego koledzy, Pan Piotr Rejnowicz i Pan Mark Smith.

Podajemy domeny internetowe :

www.adwokat-londyn.co.uk,

bądź www.prawnik-anglia.co.uk,

bądź: http://www.duncanlewis.co.uk/Litigation_ourteam/Marcin_Kozik.html

Tel: 0044 203 021 3210

Email: info@prawnik-anglia.co.uk,

bądź: marcink@duncanlewis.co.uk

Fiatowiec
O mnie Fiatowiec

Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie. Kontakt: redakcja.npai@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka