Firmus Piett Firmus Piett
60
BLOG

PiS zaczyna odzyskiwać miasta?

Firmus Piett Firmus Piett Polityka Obserwuj notkę 11

Wszyscy zachwycają się „wielkim” sukcesem Grzegorza Napieralskiego, tymczasem uzyskał on wynik jedynie zbliżony do poparcia LID z wyborów 2007 roku, co nie oznacza wcale kroku do przodu. Co prawda udało mu się przyciągnąć stosunkowo młody elektorat, ale z tonu kampanii i programu kandydata można wysnuć wniosek iż nie jest to wyborca „postępowy”, a wręcz przeciwnie, bardzo roszczeniowy, który skusił się hasłami socjalistycznymi, a nie tak bardzo lubianymi przez salon „modernizacyjnymi". Moim zdaniem zebranie tylu młodych, ma w dłuższej perspektywie więcej wad niż zalet. Przede wszystkim jest elektorat  bardzo niestabilny – i co pokazują przykłady z lat poprzednich, odchodzi nadzwyczaj szybko, z czym Napieralski będzie się musiał liczyć. Jeśli będzie chciał tę grupę przy sobie zatrzymać, konieczne będzie dalsze uwydatnienie haseł głęboko socjalnych (co dla salonowej, tak naprawdę liberalnej lewicy na dłuższą metę jest chyba nie do pomyślenia i może wzbudzać wewnętrzne konflikty). Jak to się ukształtuje – zobaczymy. 

Bardzo pozytywnym zaskoczeniem jest dla mnie struktura głosów oddanych na kandydata PiS, w porównaniu do wyborów parlamentarnych z 2007 roku. Jeśli przyjąć, że elektoraty obu ugrupowań w 2010 roku wiernie zagłosowały na kandydatów wystawionych przez własne partie, to partia Kaczyńskiego ma powody do radości. Po wynikach widać, iż nastąpił koniec tendencji wzrostu poparcia dla PO w dużych miastach. Oczywiście nadal Platforma ma tam większość, ale prawie wszędzie (z wyjątkiem Łodzi, Gliwic i Sosnowca) partia Tuska utraciła swe poparcie, natomiast PiS zyskał. Dla przykładu podam, że w 2007 roku na PO w Warszawie głosowało 54,1% wyborców, wczoraj na Komorowskiego 51,64%, tymczasem PiS poparło w 2007 około 27,66%, a w 2010 30,07. Chociaż wzrost jest niewielki, to jednak należy podkreślić, że od wyborów 2005 Prawo i Sprawiedliwość stopniowo traciło poparcie w aglomeracjach, a teraz trend się prawdopodobnie odwrócił. W mateczniku PO było bardzo podobnie. W 2007 formacja Komorowskiego uzyskała w Gdańsku 59,65% głosów, wczoraj 57,11%. PiS odpowiednio 26,61 i 27,13%. Największy spadek PO odnotowała we Wrocławiu – z 58,21% na 52,21%, PiS urósł tam z 27 do 29%. W dwóch dużych miastach udało się też kandydatowi PiS wygrać. W Lublinie Kaczyński uzyskał 40,91% (Komorowski 38,82%), gdy tymczasem w 2007 roku przewaga listy PO wynosiła tam około 5 punktów procentowych. Podobna sytuacja miała miejsce w Rzeszowie, gdzie w ciągu trzech lat PO straciła 2 punkty procentowe, a PiS zyskał aż 5 punktów.
 

Ciekawostką jest dla mnie fakt iż Kaczyński wygrał z Komorowskim w wielu gminach na Kaszubach (np. Sierakowice), które potocznie są uważane za gniazdo Platformy.
 

Podsumowując - choć moim zdaniem wygrać drugą turę będzie Kaczyńskiemu niezwykle trudno (ale jest to oczywiście w zasięgu), z tych wyborów wyłania się coś dla PiS bardzo ważnego. Być może zostały przełamane niekorzystne tendencje w układzie elektoratów, spychające tę partię do roli formacji „gorszej”, związanej z wsią. To może najlepiej zaprocentować podczas wyborów parlamentarnych w 2011 roku, jeśli oczywiście uda się tę tendencję utrzymać (jednocześnie nie zapominając o wsi).

 

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka