*frustrat* *frustrat*
33
BLOG

Dla Pana Wielomskiego - komentarz do manifestu prawicowego

*frustrat* *frustrat* Polityka Obserwuj notkę 1
Pozwoliłem sobie na parę komentarzy do Dekalogu Pana Adama Wielomskiego. Chyba jednak bardziej są to pytania, niż polemika.

I

V RP musi zostać zakorzeniona w ponadczasowym i uniwersalistycznym systemie wartości. Systemem takim nie są chimeryczne postulaty świeckiej religii demokracji i praw człowieka. Współczesne demokracje przekształciły się w rodzaj ideologii wojującego relatywizmu i światopoglądowego nihilizmu, gdzie pod pretekstem wolności broni się najdziwaczniejszych poglądów, byle tylko stały  one w opozycji do katolicyzmu rzymskiego. Cześć oddaje się bożkom większości i praw człowieka. Brak prawdy stał się jedynym obowiązującym dogmatem. W imię wolności morduje się tu miliony nienarodzonych dzieci i tysiące bezbronnych starców. Żadne historycznie znane społeczeństwo, odwołujące się do podobnej wizji, nie okazało się trwałe i trudno przypuszczać, aby umierające społeczeństwa Zachodu miały tu stanowić jakiś wyjątek. Religia demokracji to pomysł niezakorzeniony w tradycji świata Zachodu, a wydaje się całkowicie obcy naszej Tradycji rzymskiej, której wiecznym wyrazem pozostaje Kościół katolicki kierowany przez Ojca Świętego Benedykta XVI. Nie chodzi nam tedy o katolicyzm przeżarty przez posoborowe herezje synkretyzmu wyrażane w postaci ekumenizmu; nie chodzi nam o Kościół „otwarty” na kulturę homoseksualną, gdzie pod pretekstem miłości bliźniego panoszy się relatywizm; nie chodzi nam o Kościół, w którym katolicka prawda jedynie „trwa” – walczymy o Kościół w którym katolicka prawda była, „jest” i będzie niezmienna. Nasz Kościół nie narodził się wraz z duszpasterskim Soborem Watykańskim II, lecz czerpie korzenie z Tradycji katolickiej, której najdoskonalszym wyrazem pozostają Sobór Trydencki i Sobór Watykański I, a także Nieomylne Magisterium Kościoła katolickiego, przede wszystkim zaś tradycja wielkich Piusów z XIX i XX wieku.

 
Niestety, walka o taki Kościół jest tylko walką, a nie fundamentem, na którym można coś budować. Obawiam się, że określenie Kościół Katolicki należy zastąpić słowem: CHRZEŚCIJAŃSTWO. Ponadczasowy system wartości można znaleźć w Biblii, dziesięciu przykazaniach lub może w prawosławiu? Nie wydaje mi się, aby Nasz Kościół Katolicki wydobył się z obezwładniającej destrukcji II Soboru Watykańskiego. Co więcej, w kościelnej hierarchii nie ma woli działania, a epoka wielkich, charyzmatycznych, kapłanów zakończyła się wraz z odejściem kardynała Macharskiego.

Trzeba też stwierdzić jasno, że największą szkodę Kościołowi Katolickiemu na świecie i Polsce, wcale nie wyrządza wojujące lewactwo, ale ekscesy seksualne wyższego duchowieństwa ( USA, Irlandia) oraz brak reakcji Watykanu. 

O Kościół trzeba walczyć, ale budowanie czegokolwiek na tej rachitycznej podstawie jest skazane na niepowodzenie. 


II

V RP nie może być więcej państwem opartym na zasadach filozoficzno-politycznego awerroizmu, gdzie istnieje sztuczny podział na państwo i Kościół, gdzie istnieje sprzeczny z tradycją łacińską rozdział między państwem a Kościołem. Religia z natury swojej nie jest sprawą prywatną jednostki. Jest to błąd protestancko-liberalny, który sprzeczny jest z istotą świata romańskiego. Katolik nie jest człowiekiem swojej wiary prywatnie w domu i we wspólnocie eklezjalnej. Po opuszczeniu domowych pieleszy lub po zakończeniu Mszy Świętej nadal jest katolikiem jako obywatel i jest zobowiązany do walki o to, aby jego państwo publicznie wyznawało nieomylne prawdy Kościoła oparte na słowach Jezusa Chrystusa zapisanych w Ewangelii oraz na Tradycji katolickiej stanowiącej teleologiczne rozwinięcie tychże zasad przez pokolenia Ojców, Doktorów i Papieży. Katolicyzm tradycyjny jest religią publiczną, gdyż jego celem jest stworzenie społeczeństwa opartego o prawo naturalne i po katolicku interpretowane dobro wspólne. Oznacza to uznanie prymatu prawa naturalnego w ustawodawstwie, a katolickiej wizji świata w kulturze i szkolnictwie. Polityka jest tedy narzędziem katolicyzmu, jego mieczem świeckim, aby użyć sławetnej formuły z Unam Sanctam.
  

Pełna zgoda, oddzielenie religii od państwa leży u podstawy wszelkich relatywizmów. Tyle, że znów rodzi się pytanie: czy aby na pewno katolicyzm jest tym remedium? Fakt, tradycja i dziedzictwo są ogromne, ale …

 
III

V RP winna odrzucić filozoficzne podstawy na których oparte są współczesne państwa demoliberalne. Rewolucyjny i prezbiteriański dogmat o pierwotnej i nie przedawnialnej suwerenności ludu nie może być już traktowany poważnie w XXI wieku. 200 lat praktyki politycznej reżimów demokratycznych udowodniło niezbicie, że wola suwerennego ludu jest ostatnim kryterium jakim kieruje się panosząca się po parlamentarnych izbach klasa polityczna. Każe to negatywnie zweryfikować doświadczenie demokratycznego parlamentaryzmu. Celem państwa nie może być realizacja woli wyborców za pomocą narzędzia oligarchizacji polityki jakim są partie polityczne. Celem państwa jest dbałość o dobro wspólne, a to często sprzeczne jest z pragnieniami politycznie naiwnych mas wyborców i grupami trzymających władzę polityków. W związku z tym należy dokonać głębokiej rewizji ideologii poszerzania partycypacji politycznej narodu, sloganów o udzielaniu się politycznym jako patriotycznym obowiązku. Polityka jest miejscem dla sprawnych menedżerów od zarządzania, a nie sposobem realizowania się trybunów ludowych i zaspokajania manii wielkości zakompleksionych polityków. Każe to maksymalnie ograniczyć częstotliwość i zasięg procedur wyborczych na rzecz ustroju, gdzie zdecydowaną supremację posiadać będzie Głowa Państwa, która dla świata polityki sprawować winna funkcję podobną do tej, jaką Bóg pełni wobec świata stworzonego.


 Zgoda. Powszechne prawo wyborcze dla mas, powoduje że świat polityki staje się jaskinią szulerów, a wybory swoistym konkursem piękności. Partykularyzm, manipulacja, a dobro wspólne, to coś w ogóle nieobecnego w polityce.

Tylko jak to zmienić?

Ograniczać prawa wyborcze? To oznacza zrywanie z głęboko zakorzenionym kultem parobka. Zresztą, czemu zabierać prawa wyborcze parobkom? Wtedy „wykształciuchy”, będąc w większości, wybiorą Tuska i Kwaśniewskiego…

Ten sam problem pojawia się z silną Głową Państwa. Czy taka Głowa będzie miała na tyle silną głowę, aby ten ciężar udźwignąć? 

Jakie powinny być metody selekcji do osiągnięcia tego celu? 

Niestety, odkąd uznano, że władza nie pochodzi od Boga, gawiedź panoszy się na salonach i nie ma innego sposobu na okiełznanie jej, niż jakaś forma totalitaryzmu. Totalitaryzmu nie rozumianego jako wojsko na ulicach, ale jako nowoczesny, zintegrowany system manipulowania za pomocą doktryny politycznej poprawności, kolorowych czasopism, głupawych seriali lub teleturniejów.  

Tyle, że taki system demoralizuje i jest czystym relatywizmem.

Tu kolo się zamyka.  


IV

V RP opierać się musi na katolickiej filozofii politycznej. Ateizm polityczny świata postrewolucyjnego doprowadził do swoistego bałwochwalstwa i rodzaju panteizmu, jakim jest wizja państwa etatystycznego. Panteistyczna myśl polityczna zbudowana jest na zaprzeczeniu państwa katolickiego, które uznaje – na wzór Boga w Niebie – wszechmocność władzy politycznej, ale nie jej wszechobecność. Tak jak Stwórca pozostawił bytom stworzonym wolną wolą, tak państwo zobowiązane jest do głębokiej decentralizacji zarządzania. Państwo w klasycznej filozofii politycznej zajmuje się tedy sferą polityczną, gdzie - zgodnie z zasadami suwerenności - posiada monopol decyzyjny, pozostawiając swobodnie życie społeczne i gospodarcze. Chodzi tedy o państwo scentralizowane na poziomie władzy suwerennej i radykalnie zdecentralizowane u swoich podstaw, gdzie jednostki i grupy społeczne cieszyć winny się maksymalnymi wolnościami, szczególnie w życiu gospodarczym i społecznym. Rodzina i wspólnota lokalna mają pierwszeństwo historyczne w stosunku do państwa. Jako romanista do szpiku kości, zgodnie z zasadami prawa rzymskiego uważam przeto, że wcześniejsze prawa rodziny i wspólnoty są ważniejsze niż wynikłe z porządku ustawowego prawa państwowego. Państwu nie wolno tedy wtrącać się w ich sprawy, gdyż staje się ono wtedy narzędziem nie tylko gwałtu, lecz także rewolucyjnej inżynierii społecznej. Problem współczesnych państw polega na odwróceniu tego naturalnego porządku: jednostki i wspólnoty naturalne są zniewolone przez etatystycznego potworka, a równocześnie u szczytu władzy, zamiast porządku zaprowadzanego przez Głowę Państwa, mamy chaos partyjnych przepychanek, bezustanne kryzysy rządowe i koalicyjne.

 
Co jest porządkiem naturalnym w XXI wieku? Cywilizacja, a właściwie zaawansowanie technologiczne państw Zachodu, dezaktualizują tradycyjny model rodziny. Patriarchat nie ma już uzasadnienia społecznego, poza faktem, że to kobieta rodzi, a nie mężczyzna. Mężczyźni nie chodzą na polowania, na wojny etc. , a prace wykonywane przez nich mogą być wykonywane przez kobiety. Zresztą, wojna nie jest już też domeną mężczyzn, odkąd Izrael organizuje masowy pobór dla kobiet.  Co więcej, obawiam się, że PRL oraz III RP zniszczyła rodzinę, jako podstawową instytucje i normalizacja tej sfery życia nie nastąpi w sposób naturalny w realnym czasie. Alkoholizm, przemoc i patologiczna żądza konsumpcji nasilają się, niszcząc więzi rodzinne. W ogóle, wszelkie negatywne zjawiska systemu demokratycznego uderzają najbardziej w rodzinę.Niestety, według mnie, rodzinę – jej model należy stworzyć od podstaw. Wiem, to jest inżynieria , za która mogę dostać order Wielkiej Rewolucji Francuskiej, ale nie widzę innej możliwości odtworzenia wszystkich mechanizmów, które zniszczono. Natomiast jak ma wyglądać rodzina w XXI wieku – pozostawiam pytaniem otwartym.  

V

V RP musi być państwem zdecentralizowanym. Należy odrzucić – pochodzącą z błędnej filozofii Jeana Jacquesa Rousseau – tezę, że pierwotną strukturą organizacji zbiorowej jest państwo powołane w akcie umowy społecznej, gdzie wszelka samorządność stanowi czasową i odwoływalną delegację władzy centralnej. Suwerenny lud jest w takiej sytuacji alfą i omegą, istotą wszechmocną na kształt Boga, której wolno wszystko, która – wedle kaprysu – co najwyżej deleguje czasowo i w stopniu określonym, swoje suwerenne prawa na rodzinę i wspólnotę samorządową. Równocześnie ten rzekomo suwerenny lud jest podzielony wewnętrzne, czego wyrazem jest partyjniactwo. To model społeczeństwa totalnego co do swojej struktury, gdzie trwa permanentna walka o władzę między stronnictwami o panowanie polityczne. Skutkiem tego błędnego poglądu jest wszechobecny centralizm i wścibstwo państwa. Samorządność III RP postrzegam jako fikcyjną, gdyż fundament władzy samorządowej – uprawnienia i środki finansowe – nie stanowią praw własnych samorządów, lecz tylko delegację ustawową i finansową panteistycznego państwa-boga. Wspólnoty regionalne – także takie jak np. kaszubska czy śląska – mają prawo do zachowania własnej tradycyjnej tożsamości i języka. Państwo unitarne i centralistyczne, produkujące „Polaków” dzięki administracyjno-edukacyjnej uniformizacji stanowi spuściznę po nacjonalizmie typu jakobińskiego, gdzie republika jest jedna i niepodzielna.
  Dodam tylko, że najbardziej podoba mi się „system referendalny”, w którym lokalna społeczność decyduje o niemal wszystkich sprawach poprzez referenda. Decyzje w sprawach lokalnych: istotnych i mniej istotnych, podejmują obywatele, a nie urzędasy.

 
VI

V RP musi być państwem wolnorynkowym. Po nieodwołalnym rozpadzie struktur feudalnych i korporacyjnych jedyną alternatywą dla zasady rynkowej jest socjalizm - system formalnych i nieformalnych preferencji, gdzie – w polskich warunkach - panoszą się ludzie z układu stworzonego w czasie PRL. Dotyczy to tak szeroko pojmowanej gospodarki, jak i wielu zawodów, gdzie zachowały się elementy korporacyjne, a gdzie rolę uprzywilejowanych pełnią ludzie dawnego aparatu władzy i służb specjalnych. Jedyną realną możliwością unicestwienia układu jest urynkowienie, dające szansę młodym i zdolnym ludziom do wyparcia z rynku dawnych aktywistów. System różnego rodzaju koncesji, dojść i nieformalnych układów jest prawdziwym kagańcem na życiu gospodarczym, tworzącym korupcjogenne powiązania między administracją a biznesem. Dekomunizacja nie polega tedy na ujawnieniu agentów i ludzi skompromitowanych, aby zastąpić ich ludźmi uczciwymi, którzy szybko wejdą w kolejny starej korupcji i nadużyć. Prawdziwą dekomunizacją jest unicestwienie postkomunistycznych struktur i mechanizmów prawno-instytucjonalnych. Wiara w cudowne ozdrowienie kraju po wymianie kadrowej – bez reform instytucjonalnych – jest naiwnością, której hołdować mogę tylko idioci i chadecy.

 
Amen.
VII

V RP musi być państwem szybkiego wzrostu gospodarczego. Wzrostu tego nie stworzą ministrowie finansów i gospodarki. Jeśli w III RP mieliśmy jakieś osiągnięcia ekonomiczne, to nie powstały one w wyniku działalności rządu i urzędników, lecz pomimo ich aktywności. Panteizm etatystycznego państwa nie stwarza wzrostu gospodarczego, lecz go hamuje. Państwo nie rozwiązuje problemów, lecz jedynie stwarza je, zaludniając życie społeczne masami urzędów i biurokratów. Rozrośnięte, centralistyczne i socjalistyczne państwo - będące pokłosiem filozofii heglowskiej - jest największym wrogiem wzrostu gospodarczego. Jestem pełen podziwu dla polskich biznesmenów, że pomimo gigantycznego rozrostu państwa, regulacji wszystkich możliwych dziedzin, systemu koncesji są w stanie stworzyć wzrost gospodarczy na poziomie kilku procent PKB rocznie. Daje to pewność, że obniżka podatków, likwidacja setek zbędnych ustaw i realizujących je urzędów walnie przyczyni się do rozwoju polskiej gospodarki.

 Amen.
 
VIII

V RP musi zadbać o prawo naturalne. Papierkiem lakmusowym podejścia do tej kwestii jest prawo własności, które w sposób nieprawdopodobny łamane jest i naginane przez państwa demokratyczne. Demoliberalizm przekształcił państwo w rodzaj mlecznej krowy, gdzie wyborcy – za pomocą polityków – wysysają litry cudzego mleka. Państwo musi uznać, że własność pochodzi z natury stworzonej przez Boga, a nie z ustawy uchwalonej przez jakikolwiek parlament lub z umowy społecznej. Podobnie jak rodzina i wspólnota samorządowa, własność poprzedza istnienie państwa. Jesteśmy sobie w stanie wyobrazić – teoretycznie – społeczność bez państwa, ale nie bez własności prywatnej. Tedy to nie własność służy państwu, lecz państwo własności, zgodnie z katolicką zasadą pomocniczości, której jednak nie należy rozumieć w sposób typowy dla lewicujących współczesnych chadeków, dla których katolicka nauka społeczna jest uzasadnieniem dla socjalizmu. Własność nie może tedy być naruszana przez wywłaszczeniowe prawa podatkowe, czy to w formie progresji, czy też w formie nieprawdopodobnie wysokiego opodatkowania pochłaniającego więcej niż połowę zarobków obywateli i dochodu wytworzonego przez całe społeczeństwo, czy też w formie inflacji. Wymaga to zapisania w konstytucji postanowienia, że – w warunkach gdy państwo nie jest w stanie wojny – podatki nie mogą przekroczyć określonego procentu dochodu podatników, a wydawanie przez państwo sum wyższych niż przychody jest zakazane.

Amen.
 

IX

V RP musi przemyśleć swoje członkostwo w Unii Europejskiej. Po pierwsze, UE jest projektem cywilizacyjnym zaprzeczającym tradycji zachodnioeuropejskiej, wyrosłym z Rewolucji Francuskiej, stąd zamiast afirmacji wartości tradycyjnych, mamy tu orgiastyczny kult mniejszości seksualnych, rozdymane – dosłownie i w przenośni - prawa kobiet i zwierząt. UE jest projektem politycznym lewicowym, z którym nie chcę mieć nic wspólnego. Z punktu widzenia filozoficznego stanowi schizmę bytu, czyli jest epigonizmem względem projektu cywilizacyjnego, który stworzono aby unicestwić wartości łacińskie. To pokłosie nominalizmu, awerroizmu, Renesansu i Oświecenia. Po drugie, korzyści ekonomiczne z członkostwa w UE są pozorne. Wraz ze strumieniem pieniędzy brukselskich jesteśmy zalewani przez strumień legislacyjny brukselskiego bizantynizmu, który nieuchronnie prowadzi do spowolnienia rozwoju gospodarczego w Polsce. UE jest matecznikiem światowego socjalizmu i te zgubne idee muszą w efekcie doprowadzić także u nas do zastoju gospodarczego, jaki obserwujemy w starych państwach członkowskich.
 
Niestety, ale są tez i pozytywne elementy naszego członkostwa w Eurokołchozie.  Po pierwsze, chodzi mi o bezpieczeństwo naszego rachitycznego państwa. Nasz wschodni sąsiad odbudowuje swoje imperium i pewnie już by nas zdominował, gdyby nie fakt naszej przynależności do Unii. Oczywiście, jest to argument za członkostwem tylko na krótką metę, bo jeśli sytuacja się zaogni, to nie mam wątpliwości, ze nasi europejscy jak i amerykańscy przyjaciele sprzedadzą nas do rzeźni, jak starą, wysłużoną, kobyłę.  Nasza bytność w Unii przedłuża szanse na opamiętanie i przygotowanie do obrony przed agresywnym sąsiadem. Czy ją wykorzystamy? Patrząc na ostatnie 18 lat, to śmiem twardzic, że nie.  Po drugie, brak elit w naszym kraju, zdolnych zdefiniować podstawowe interesy narodowe, czy nadać jakikolwiek kierunek rozwoju  Polsce. Totalny, bezmyślny, dryf oddaje nas we władanie eurokratow.  Niestety, ale z takim położeniem geograficznym, przy takiej słabości ekonomicznej i politycznej, nie jesteśmy w stanie zafundować sobie niepodległości. Jeśli nie Unia, to Rosja nas zagospodaruje. Ale jeśli kiedyś coś zmieni się w naszym kraju, to możemy wystąpić   chyba? 

 
X

V RP musi mieć nową elitę władzy. Należy wyeliminować elity pochodzące z PRL, a także te, które w sposób agenturalny były z PRL powiązane. Dotyczy to polityki, kultury, gospodarki, a także duchowieństwa katolickiego, które winno świecić przykładem moralnej czystości, a nie uwikłaniem w esbeckie układziki. Odsłonięcie archiwów SB niechybnie spowoduje autentyczny holocaust autorytetów moralnych III RP, tak w dziedzinie polityki, kultury, gospodarki, jak i pośród postępowej (posoborowej) części kleru. Ale V RP musi także pozbyć się pokolenia polityków ze „styropianu”, nieświadomie przesiąkniętych lewicowym syndykalizmem i socjalizmem. Ludzie ci już raz doprowadzili do katastrofy projekt prawicowy zwany Akcją Wyborczą „Solidarność”, a teraz w tym samym kierunku prowadzą obecny rząd PiS. Jeśli historia jest cmentarzyskiem elit, to pochowajmy nasze elity – tak te postkomunistyczne, jak i styropianowe, jak najszybciej i zakopmy je jak najgłębiej, przykrywając je ciężką, granitową płytą.
  Amen.

*frustrat*
O mnie *frustrat*

. Potencjalny wielkomiejski elektorat PO, ktory nie może się jakoś zachwycić Donaldu Tusku i nie kupuje jego bałamutnych oszustw. .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka