Dorobilismy sie kandydata na prezydenta, ktorego powinnismy traktowac ze szczegolna delikatnoscia i wyrozumialoscia, gdyz nie potrafi zapanowac nad swym jezykiem i temperamentem.
W kazdym innym kraju w/w cechy osobowosci bylyby silnym wskazaniem do zmiany uprawianego zawodu, ale nie w Najjasniejszej - wszak Jaroslaw jest JEDEN i bez Niego kraj popadlby w ruine niechybnie.
Juz nawet najbardziej przychylni Jaroslawowi Kaczynskiemu publicysci (patrz tekst Igora Janke) publicznie modla sie o to aby Jaroslaw w czasie kampanii jak najmniej sie odzywal bo a nuz cos "chlapnie". A najlepiej zeby sie w ogole nie pokazywal.
To dosc osobliwe oczekiwania od POLITYKA, ktory wlasnie bierze udzial w KAMPANII WYBORCZEJ i wystawiaja marne swiadectwo inteligencji ich autorow i charakterowi kandydata. Trudno - kazdy ma prawo wybrac sobie taka strategie, ktora jego zdaniem zaprowadzi go do sukcesu.
Nurtuje mnie natomiast inne pytanie, ktorego jak do tej pory nie zadali sobie przy-PiS-owi publicysci:
Czy jak juz Jaroslaw Kaczynski zostanie tym prezydentem to beda sie wtedy modlic sie o to, zeby w rozmowie z Putinem, Sarkozym, Merkel, Obama etc. Jaroslaw czegos nie "chlapnal" czy zeby sie w ogole nie odzywal?
Inne tematy w dziale Polityka