galopujący major galopujący major
47
BLOG

Święta w salonie

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 23
  

Święta, święta i po świętach, wydaje się, że nie ma nic bardziej pociesznego w okresie poświątecznym niż krótka retrospekcja i przegląd jak to niektórzy katoliccy blogerzy obchodzili narodziny Pana w salonie. O ile bowiem dla agnostyków, ateistów, czy wyznawców religii Jedi, popularna Gwiazdka, to czas wolny na spotkania z rodziną i danie sobie prezentów, o tyle dla katolików, to bodajże jedno z najważniejszych Świąt religijnych. Świąt, gdzie na świat przychodzi Syn Boga, poczęty, zdaje się, że wedle jedynej ówczesnej metody sztucznego zapłodnienia. Mają więc katolicy, co świętować, za co dziękować, a w tradycji, którą tak hołubią, mogą znaleźć receptę jak robić to wszystko wedle nakazów Ojców.

 

I tak najtwardsi z naszych bohaterów wytrwali aż do wieczornych godzin Drugiego Dnia Świąt, by znów pisać o koncesjach, złych ludziach, świecie, co to ich nie przytula, słowem by dalej robić ów przełom, przed którym w bólu i trwodze drży  światek dziennikarski. Mniej wytrwali dawali sobie spokój z Dzieciątkiem Jezus już w okolicach Pierwszego Dnia Świąt, a rekordziści klepali w klawiaturę tuż po wigilijnej wieczerzy, o ile oczywiście Wigilię mieli, gdyż kiedyś trzeba było te posty przecież napisać.

 

Rzecz jasna, wedle wigilijnych standardów, większość postów napełniona była Duchem Świętym i pierogami, blogerzy zapewniali jak to owe święta, jakie są one ważne, wyjątkowe, no i oczywiście rodzinne. Aspekt rodzinny doczekał się nawet pewnej (świeckiej?) tradycji, gdzie co roku, wszyscy publicznie wylewają żale nad losem tych, co to samemu będą obchodzić urodziny Pana, a przecież nikt się już tak się nie użala, gdy owi samotni, nie mają nikogo, z kim się można podzielić radością, że Jezus Zmartwychwstał, czy nadszedł wreszcie dzień Matki Boskiej Zielnej. A przecież to Narodziny Boga, a nie wesele, że wszyscy mają być razem. O Jezusie, w święta,  wspominano na blogach, rzecz jasna, rzadziej, Jezusa trzeba bowiem nosić w sercu, a nie w Dni jego Narodzin, pędzić, za przeproszeniem do Kościołów, i tam się umartwiać. Co by bowiem pomyśleli sobie, spragnieni duchowej strawy blogów czytelnicy, któż w te święta niósł by im Dobrą Nowinę, skoro blogi na cztery spusty by były zamknięte? A jeżeli jesteśmy już przy umartwianiu, to całkiem niedawno, słyszałem rozmowę, letnich, co prawda, ale jednak, katolików, którzy narzekali na słaby program telewizyjny na Gwiazdkę, że znów „Kevin sam w Domu” i tym podobne. A przecież oferta programowa powinna być wówczas wręcz ascetyczna, ogromna rzesza katolików (ponad 90% społeczeństwa) jest wtedy w Kościołach, albo o na spacerze z, często płodzonymi, dziećmi. No w ostateczności dzień święty święci przed komputerem, komentując upadek bezbożnego świata, brak żarliwej wiary i komercjalizację.

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka