Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
194
BLOG

Życie życiu nierówne

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Społeczeństwo Obserwuj notkę 6

        Okazuje się, że polski Trybunał Konstytucyjny kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego, który z powodów czysto formalnych musi wysługiwać się osobą sędzi Julii Przyłębskiej, wydał bardzo kontrowersyjne orzeczenie stwierdzające niekonstytucyjność stosowania aborcji w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu. To znaczy jego kontrowersyjność nie bierze się stąd, że zawiera obarczone jakimiś nieprzemyśleniami wady. Nie, bo skoro uznajemy, iż życie zaczyna się z czasem poczęcia, natomiast Konstytucja w artykule 38 zapewnia każdemu człowiekowi jego ochronę, to następstwem tych dwóch faktów musi być uznanie, że bez względu na przewidywaną jakość tego życia jego fizyczna likwidacja powinna być zabroniona. Jest to logiczne, nie podlega dyskusji i aż dziwne, że od czasu wypracowania kompromisu aborcyjnego, to znaczy od dwudziestu siedmiu lat utrzymywał się niekonstytucyjny stan prawny, w oparciu o który zlikwidowano na pewno dziesiątki tysięcy płodów. Tu tylko dodam, że moim skromnym zdaniem owa niekonstytucyjność była stanem błogosławionym, albowiem w wielu przypadkach zabezpieczała ona nie tylko kobietę, ale i rodziny przed skazaniem na margines życia - życia borykającego się latami z narodzonym upośledzeniem. Ale to tylko moje zdanie, jakie jedynie sygnalizuję, nie traktując go jako przyczynku do szerszej dyskusji, której prowadzenie z uwagi na przesłanki emocjonalne towarzyszące zawsze takim rozmowom oraz niezrozumiałe dla mnie pobudki religijne przyświecające katolickim talibom nie wróży nic dobrego.

        Dobrze, to przejdźmy teraz do ustawy o planowaniu rodziny z roku 1993, zezwalającej na aborcję w trzech sytuacjach: 1 - gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, 2 – w przypadku nieodwracalnego upośledzenia płodu, oraz 3 – gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, na przykład gwałtu lub kazirodztwa. Obecnie, zgodnie z orzeczeniem Trybunału, należałoby dokonać ustawowej zmiany, likwidując przytoczony punkt drugi, określany często zezwoleniem na aborcje eugeniczną. Oczywiście nazwa jest – posługując się językiem domagającej się coraz częściej rządów nad światem młodzieżowej hołoty - od czapy, bo obecne usuwanie ciąży z uwagi na wadę płodu z eugeniką ma niewiele wspólnego, to znaczy ma o tyle, że może zaowocować w skutkach, ale brak tu tożsamości przyczyn stosowania takich zabiegów.

        No tak, ale skoro podstawą drakońskiej w następstwach decyzji Trybunału o likwidacji wspomnianego punktu drugiego jest konstytucyjny obowiązek ochrony życia, to dlaczego ten sam powód nie zdecydował o uznaniu za również niekonstytucyjny przypadku aborcji z uwagi na podejrzenie powstania ciąży w wyniku czyny niedozwolonego? Rozumiem, że w tej sytuacji kara powinna spaść na… No na przykład na osobę winną dokonania gwałtu, ale dlaczego na kogoś, kto w następstwie tego gwałtu został poczęty? Czyżby nie przysługiwało mu miano człowieka, nie miałoby w jego przypadku zastosowania konstytucyjne prawo ochrony życia? A w czym to nowe życie ma być rzekomo gorsze? Że niby już od chwili poczęcia rosnąć będzie na kryminalistę, co da się potwierdzić, jeśli tylko zdjęcia dziecka w łonie matki podrzuci się jakiemuś współczesnemu Cesare Lombroso, który bez trudu zdefiniuje dziewięciotygodniowy embrion jako urodzonego zbrodniarza? Dziecko, choć jest następstwem czynu przestępczego, nie ma w sobie z założenia cech kryminogennych, nie jest jakimś gorszym ludzkim bytem, żeby miało być karane likwidacją. Pomyślcie, wyrwana szczypcami jedna nóżka, później rączka… Ta mocno nagłośniona antyaborcyjna narracja działa, prawda? A przecież w obu przypadkach – płodowi pochodzącemu z przestępstwa i temu trwale upośledzonemu - powinno przysługiwać to samo prawo, prawo ochrony życia gwarantowane artykułem 38 Konstytucji.

        Jednak nie przysługuje, bo my, Polacy, mamy w sobie coś takiego, co całą naszą narodową egzystencję, nasze decyzje i podejmowane działania podporządkowuje innemu prawu, znanemu jako każdy wuj na swój strój. Brak konsekwencji, logiki, odrobiny pomyślunku, a nawet szczypty przysłowiowego chłopskiego rozumu przechodzi z pokolenia na pokolenie i dlatego choćby takie przykładowe, proste rozumowanie, że skoro a równe jest b, b równe jest c, to a równe jest c, przez Polaka zostanie uznane za herezję. Ma być tak, jak mu pasuje, a nie tak, jak w rzeczywistości być powinno, jak podpowiadają mu wiedza i zdrowy rozsądek. A jak nie one, to lęk przed sankcją.

        Znaczy co, ktoś zapyta, czy moim zdaniem w obu wypadkach aborcja powinna być zakazana? Otóż nie, w obu przypadkach, na wniosek ciężarnej kobiety, powinna być dokonana. Rzecz w czym innym, w tym, że skoro dostrzegamy konstytucyjny problem, a układ sił politycznych nie pozwala go naprawić, to należałoby utrzymać stan dyskretnego przemilczenia w imię społecznego dobra, czego nie robimy. A skoro tak, to bądźmy konsekwentni i przyczyną jaką stanowi ochrona życia obejmijmy nie tylko zakaz aborcji na skutek trwałego upośledzenia płodu, ale również sytuację, gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa. Niech dziewczyna rodzi dziecko spłodzone przez gwałcącego ją tatusia, ewentualnie pozbawione kończyn lub z wodogłowiem, wychowując je później na chwałę artykułu 38 Konstytucji i w ogóle III RP, a i księdza dobrodzieja przy okazji. Przy czym i Konstytucję, i III RP należałoby traktować jako niebezpieczne dziwolągi poczęte z gwałtu dokonanego na rozumie i polskiej racji stanu przez ojców założycieli.

        Dopiero wtedy pozbędziemy się z naszego prawodawstwa ustawowych potworków. Ewentualnie, w ramach państwowego resetu i sanacji, zbudujmy rzecz pospolitą na nowo. A wszystko po to, by mowa nasza była: tak, tak; nie, nie. Od tego, choć późno, proces narodowego zmądrzenia należałoby jednak zacząć


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo