Na dużej wodzie można wypłynąć. Spróbować wypłynąć. Na ludzkiej tragedii, na powodzi można spróbować zyskać poparcie, wsparcie i uznanie. Można rzucić słów kilka, oburzenia rzecz jasna pełnych. Przysłowiowych chłopców do bicia znajdzie się zawsze łatwo.
Na dużej katastrofie, na przykład lotniczej, można dać się unieść. Można zasugerować, że podlega się zmianom lub przemianom, dużym i nieodwracalnym. Teraz czas na koniec wojny. Teraz nie pora, by się kłócić. Teraz Polska jest najważniejsza.
Prezes w swym nienaturalnym uśmiechu krzyczy do mnie codziennie od dni już paru z dwóch różnych i jednakowych bilbordów o tym, że teraz "Polska jest najważniejsza". A ja jadę lub może raczej i na pewno stoję w korku przed przejazdem kolejowym na poznańskim Dębcu. Pociąg "do Garbatki z drugiej strony siatki" już tu dawno nie jeździ. Wiem, wiem, za dziury w jezdni i ten tudzież korek odpowiada z pewnością któraś spółka wyłoniona z PKP i prezydent miasta Poznania. Jeśli nie przede wszystkim. A może i rada miasta także. A w radzie miasta Poznania dominuje od lat Platforma.
Ale prezes uświadamia mi, spoglądając na mnie z wysokości bilborda, że teraz "Polska jest najważniejsza". Cudowne to hasło... Czy sprawi, że stanę się lepszy, czy może dziury w jezdni wraz z korkiem wielokilometrowym znikną teraz, gdy prezes prezydentem zostanie....
Cudowne hasło zniknie wkrótce z bilborda tak szybko, jak nagle się na nim pojawiło. Może pomoże prezesowi, a może i nie. Na wsi i prowincji kujawsko - pomorskiej, gdzie spędziłem ostatni, znowu długi weekend, bilbordów nadal brak. To i prezes nie ma gdzie uświadamiać wyborcy, co jest teraz i nagle najważniejsze.
Przed wiejskim sklepem, tym lub i następnym we wsi kolejnej, znudzone towarzystwo sączy jak zwykle najtańsze piwo. Lub smętnie spogląda na już opróżnione niestety butelki. Do prezesa tu dokładnie tak samo daleko, jak na poznańskim Dębcu. A może i jeszcze dalej. O prezydenckich jakiś tam wyborach się tu, inaczej niż w rozpolitykowanych mediach, nie dyskutuje. Tu sezon siatkówki przed sklepowej się właśnie w tym tygodniu rozpoczął. Właściciel prywatnego, wiejskiego sklepu, co to kiedyś i w zamierzchłych już czasach, "GS"-em po prostu był, białe linie nowo nabytą w "Allegro" maszynką do znakowania murawy wapnem z młodszą córką nanosi. "Sezon siatkówki zaczynamy", informuje mnie wesołym głosem.
Wybory jakiegoś tam prezydenta to taki karnawał haseł i opowieści. Gruszki na przysłowiowej wierzbie obiecywać przez dwa tygodnie jeszcze można. A później może jakieś kwity ktoś na kogoś powyciąga, z piwnicy w pałacu, co to w rzeczywistości garażem jest podobno, twierdzą byli szefowie WSI. Bo może po pierwszej rundzie wyborów się okazać, że kwity potrzebne będą. I nie jest to przecież ważne, czy owe kwity z tak zwaną rzeczywistością cokolwiek wspólnego mieć będą. Kwity zawsze smrodu o odpowiednim zapachu naprodukują. A chodzi przecież o to, że "Polska jest najważniejsza". Czy też może tylko o stołek w pałacu prezydenckim po bracie, bliźniaku....
Czy prezydentem prawie czterdziesto milionowego kraju powinien być facet, który nie ma ani żony, ani prawa jazdy, ani rodziny, ale za to doskonale wie, kto to te "łże elity" - pytają niektórzy posłowie Platformy. Tymczasem wysoka woda, i jak to woda, zazwyczaj niespodziewana, zalewa kolejne miejscowości. Więc można się tam udać, by rząd krytyce poddać i by dyskusję teoretyczną rozpocząć, czy w wypadku trzeciej, być może, kolejnej fali powodziowej, nie należałoby jednak ogłosić tu i ówdzie stanu klęski żywiołowej. Tu prezes ze swoim byłym zastępcą, z własnego nadania wicepremierem, mogą się przelicytować. Ogłosić już, czy jeszcze jednak poczekać, aż znowu zaleje...
Jednocześnie już od prawie dwóch miesięcy trwa też niekończąca się licytacja na szczegóły i hipotezy, związane z katastrofą lotniczą pod Smoleńskiem. Bo to może jednak Rosjanie, a może jednak nasi, bo może ostatnie 24 sekundy, a może Tusk razem z Klichem po prostu. Kolejni prezesi i generałowie, a najlepiej ci już w stanie spoczynku, podzielą się z tak zwaną opinią publiczną kolejnymi "rewelacjami". Zaistnieć, ach, jaka to okazja.
Jest też jeszcze cała masa innych kandydatów, gotowych do objęcia prezydenckiego fotela. Im także hasłowość przedwyborcza z ust w dniach tych nie schodzi. Raz pałac na inny budynek zamienią, a innym razem w Polsce cudów obiecywać nie zamierzają. I tak dalej.
A na poznańskim Dębcu korek jak był codziennie, tak jest. I dziury w jezdni coraz większe, chociaż rada miasta je łata dzielnie pospołu z prezydenta zarządem dróg miejskich. Ale bilbord nad wszystkim niewzruszenie góruje, bo przecież "Polska jest najważniejsza". Dobrze wiedzieć.
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka