Halo Halo
403
BLOG

Czas oczekiwania na wizytę u lekarza specjalisty 3 lata i 1 mc

Halo Halo Społeczeństwo Obserwuj notkę 34

Zapisano mnie dziś na pierwszą wizytę w Poradni Chorób Mięśni przy ul. Banacha w Warszawie. Termin: luty 2025 rok.

Słownie: dwa tysiące dwudziesty piąty rok.


Rejestratorka powiedziała mi, że gdyby neurolog napisał na skierowaniu: Pilne!, to mogłaby zapisać mnie na lipiec 2024 rok.


Zastanawiam się, czy ktoś nie chciałby skorzystać i wskoczyć na moje miejsce w razie gdybym wcześniej przekręciła się na tamten świat? Przez 3 lata to przecież można 5 razy Covid złapać i odjechać za którymś złapaniem.

Gorzej, jeśli ja Covida nie złapie, a lekarka, do której mnie zapisano go złapie i w dniu mojej wizyty będzie na kwarantannie. Wtedy wypadnę z kolejki i będę musiała czekać od początku kolejne 3 lata.

Tak mnie ostatnio urządzili z neurologiem. Najpierw czekałam 4 m-ce na wizytę, a tuż przed jej terminem zadzwonili do mnie, że doktora nie będzie w tym dniu i zapisali za kolejne 4 m-ce.


A dlaczego po 30 latach tułania się z niedowładem czterokonczynowym wiotkim znalazłam się w punkcie wyjścia, czyli w Poradni Chorób Mięśni?

A bo diagnostyka polega na tym, że idzie się do internisty, ten odsyła do specjalisty od mięśni. Specjalista od mięśni uważa, że najpierw powinien zająć się reumatolog i wykluczyć podłoże immunologiczne, więc tam kieruje. Reumatolog uważa, że najpierw powinno wykluczyć się sprawy cukrzycowe i hormonalne, więc kieruje do endokrynologa. Endokrynolog uważa, że to schorzenie typowo neurologiczne, więc odsyła do neurologa. Neurolog uważa, że to podłoże genetyczne, więc odsyła do Poradni Generycznej. A tam genetycy nie wiedzą, w którym kierunku zrobić badania genetyczne, więc kierują do reumatologa. Reumatolog robi jakieś podstawowe badania i odsyła do neurologa. A neurolog twierdzi, że sprawa jest typowo mięśniowa i kieruje do Poradni Chorób Mięśni.

Tak w telegraficznym skrócie, na prawdę w wielkim skrócie wygląda marnotrawienie naszych podatniczych pieniędzy na "diagnozowanie i leczenie" mojego przypadku. A ile jest takich przypadków w Polsce jak ja?


W pewnym okresie mojego życia powiedziałam dość temu łazeniu i dorabianiu konowałów, bo przecież od każdej wizyty kasa takiemu leci, a jeszcze kieruje na badania, żeby wykluczyć choroby, których nie mam, a nie zaś potwierdzić te co mam.

Siedzialabym spokojnie na rencie i nikomu ani sobie tyłka nie zawracała. No ale ten ZUS. ZUS doczepił się, że jak nie mam aktualnych badań, to jestem zdrowa jak byk i do każdej roboty się nadaję, nawet do kamieniołomów. Nie ważne, że mam brak odruchów neurologicznych we wszystkich kończynach (podeszwowe, skokowe, kolanowe, łokciowe) oraz brak skórnych brzusznych. Nie ważne, że próby Barra i Romberga są dodatnie. Nie ważne, że napięcie mięśniowe np. w łydkach jest podobne do napięcia wiszącego cyca damskiego...(tak, tak, łydki mi chlupią identycznie jak gruczoły mleczne, czyli jak worki z wodą). Nie ma na papierku napisane, że jesteś uszkodzona, to znaczy, że jesteś zdrowa.


No i ten ZUS zmusił mnie do odwalenia kolejnej rundki od Annasza do Kajfasza, czyli marnotrawienia pieniędzy podatników.


P. S.

Ludzie, jak macie debilne dzieci, to nie pchajcie ich na medycynę, ani na żadne studia wyższe, tylko zagońcie do zamiatania ulic, dobra? Bo ile by miliardów nie ładował w tą służbę zdrowia - wszystko zmarnotrawia, a my jak zdychalismy tak dalej będziemy zdychać pod płotem.

Halo
O mnie Halo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo