Po co właściwie pisze się bloga?
Moja odpowiedź na to pytanie na dziś brzmi: - Jeszcze tak do końca nie wiem.
Poniżej spróbuję zamieścić przyczynek do odpowiedzi.
…………………………………………………………………………………….
Ostatnio, kiedy zamieściłam notkę na moim blogu w S24, zdarzyło mi się usiąść z kawą na kanapie, niby przed telewizorem, ale z laptopem ustawionym na mapkę pokazującą ruch internetowy na blogu.
W pokoju świeciła się tylko jedna mała lampka, więc dobrze było widać, jak na mapie po kolei rozświetlają się światełka miast i krajów, w których ktoś wszedł na S24 i właśnie sprawdza, co tam znów wrzuciłam.
(http://imaginepeace.com/wp-content/uploads/2011/01/IMAGINEPEACE2010.png)
Najpierw zaświeciło się kilka światełek w Polsce: Warszawa, Poznań, Wrocław, ale zaraz potem Konstancin-Jeziorna i Zabrze. Następnie USA, Niemcy i Wielka Brytania. A potem kolejne kraje. Patrzyłam na te pulsujące w rytmie serca światełka (kiedy ktoś jest online, pulsują…) i rozmyślałam o tym, kto tam właściwie jest, po drugiej stronie...
W Warszawie może ktoś utknął na dłużej w pracy i właśnie robi sobie przerwę na poczytanie S24? Szef niedawno powiedział mu, że firma gwarantuje zatrudnienie tylko do lutego, więc niech zacznie się rozglądać powoli za czymś nowym. Żonie powie o tym dopiero po Świętach, po co psuć jej nastrój. O czym marzy? O naszej małej stabilizacji... W Poznaniu czyta urzędnik miejski, jest już po pracy, na obiad kupił sobie ruskie pierogi na wagę w sklepie na dole i właśnie je zjada, uważając żeby nie zachlapać klawiatury. A marzy? O tym, żeby był ktoś, kto będzie miał pretensje o jego przesiadywanie przed komputerem i zachlapaną klawiaturę. We Wrocławiu czyta działaczka organizacji pozarządowej, dziś cały dzień odpoczywa po wczorajszej podróży z prezentami dla dzieci z kilku rodzinnych domów dziecka. I marzy – o własnym dziecku…
W Konstancinie i Zabrzu czytają emeryci. Ten czytający z Konstancina przebywa w sanatorium; tydzień przed wyjazdem upewnił się telefonicznie, czy w ośrodku jest internet, okazało się, że jest, ale w tylko sali integracyjnej, a nie w pokojach. Dlatego nie może - tak jak lubi - napisać tuż przed zaśnięciem kilku dosadnych komentarzy, a niech im w pięty pójdzie! W Zabrzu czyta młody emeryt, nudzi się, właściwie mógłby jeszcze pracować, ale niby gdzie? Obaj marzą o szóstce w Lotto. Co by zrobili, gdyby padła? Próbowaliby odwracać czas.
Szybko pojawiają się światełka z USA. Najpierw oczywiście polskie Chicago, Illinois. To emigrantka jeszcze z lat 70-tych, prowadzi z mężem piekarnię. Udało im się w Stanach jakoś urządzić, ale nigdy nie poczuła się tam tak do końca u siebie. O czym marzy? O smaku ogórków kiszonych, takich z łodygami kopru i z czosnkiem. Następnie Mountain View, California – piękna nazwa miasta, jedna z moich ulubionych spośród tych, które się pojawiają na mapce. Próbuję sobie wyobrazić ten widok gór, który wymagał aż upamiętnienia w nazwie miasta. Kto stamtąd może czytać S24? Programista, po trzydziestce. W Polsce nie znalazłby pracy w tak nowoczesnych technologiach. Obecnie kieruje już zespołem (poza nim samym to wyłącznie Azjaci), można powiedzieć, że zrobił karierę. Marzy o własnej firmie, którą założy po powrocie. Jeśli wróci…
W międzyczasie na mapie pojawiają się światełka z Niemiec i Wielkiej Brytanii. Z Niemiec pierwsze jest światełko Munich, Bayern. To nauczycielka z Jeleniej Góry, pracuje obecnie jako opiekunka starszej pani przykutej do łóżka. Praca nie jest może lekka, ale wynagrodzenie - wyższe niż w polskiej szkole plus wikt i opierunek. O czym marzy? O Świętach w domu. Z Wielkiej Brytanii zaś najszybciej rozświetla się Glasgow City. Przy komputerze – młoda dziewczyna, w wynajętym wspólnie ze znajomymi małym mieszkaniu czeka na powrót chłopaka z pracy. Chcą zarobić na własne lokum. Marzą o trzech pokojach…
Pojawiają się światełka w różnych częściach globu. Z Kanady widać kolejną piękną nazwę miasta Peace River, Alberta, daleko na północy. Taka Peace River (Rzeka Pokoju) przydałaby się nam teraz w Polsce. Z Peace River pisze sędzia polskiego pochodzenia, czyta S24, aby mieć kontakt z językiem polskim.
W Hiszpanii świeci się światełko Santa Cruz De Tenerife, Canarias (turyści), w Arabii Saudyjskiej – Riyadh, Ar Riyad (inżynier na kontrakcie), z Brazylii – Itabuna, Bahia (poszukiwacz przygód), z Chin – Beijing, Beijing Area (pilot LOTu), i wiele wiele innych…
…………………………………………………………………………………….
Drodzy Państwo, spotkaliśmy się tutaj, w salonie24. Inaczej zapewne trudno byłoby się nam spotkać i porozmawiać. Nie musimy mieć podobnych poglądów na temat polityki, kultury czy edukacji i nie musimy się zawsze ze sobą zgadzać. Ważne, żebyśmy mimo to umieli ze sobą rozmawiać.
Wśród różnych kontaktów z Wami w salonie24, odezwało się do mnie w poczcie wewnętrznej m.in. dwóch panów o mocno prawicowych poglądach, w obu przypadkach wywiązała się z tego krótka korespondencja. Po opublikowaniu mojej notki nt. „resortowych dzieci”, krytycznej wobec poglądów dr Targalskiego, obaj moi korespondenci zareagowali. Jeden napisał mi obraźliwego maila, że nie będzie się więcej kontaktował z osobami mojego „pochodzenia/konduity”. Drugi napisał piękny list, w którym pomaga mi zrozumieć działanie salonu24, gdzie jestem wciąż jednak neofitką (choć żarliwą). W liście tym napomyka o różnicach w naszych poglądach, jako punkcie wyjścia do rozmowy. Dziękuję, Panie W.
Przeszłość naszego kraju pokazała nam już kilka razy, że jeśli nie będziemy ze sobą rozmawiać, stracą obie strony sporu. Wiemy o tym dobrze od dawna, mamy nawet na to odpowiednie przysłowie.
W salonie24 podoba mi się właśnie to, że próbuje on łączyć, a nie dzielić.
Państwu zaś, moim Gościom, dziękuję i życzę Wam spełnienia Waszych marzeń, tych prawdziwych, które kryją się gdzieś tam, za zapalającymi się na mapie światełkami.
Wesołych Świąt,
HT
Inne tematy w dziale Rozmaitości