Instytut Wolności Instytut Wolności
491
BLOG

Wojna domowa, której końca nie widać

Instytut Wolności Instytut Wolności Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

 Wg danych ONZ z marca tego roku, od początku wojny domowej w Syrii (marzec 2011), zginęło już ponad 70 tysięcy osób (Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało w kwietniu liczbę 120 tysięcy). Liczba uchodźców przekroczyła 1,4 mln. Każdy kolejny dzień konfliktu przynosi informacje o kolejnych ofiarach i pytania o ewentualną interwencję militarną ze strony ONZ, USA i sojuszników.

Poniżej prezentujemy wybór kilku artykułów na temat sytuacji w Syrii, które zostały opublikowane w trakcie mijającego weekendu. Dotyczą one zarówno tematu ewentualnej interwencji, jak i możliwości rozwoju sytuacji w Syrii, a także sytuacji uchodźców. Sytuacja w kraju nadal rządzonym przez Baszara al-Asada jest tak dynamiczna, że co chwilę pojawiają się nowe doniesienia, artykuły i analizy. Te prezentowane poniżej są przekrojowe, część z nich stawia pytania, nie zawsze dając na nie odpowiedzi, właśnie ze względu na "nieprzewidywalność" wydarzeń i działań stron konfliktu.

***

INTERWENCJA

Thomas L. Friedman "This Ain't Yogurt" dla "New York Times"

Friedman pisze "odkąd USA sparzyły sobie język (to nawiązanie do arabskiego przysłowia - IW) w Iraku i Afganistanie, odkąd nerwowo patrzyły na skutki rewolucji w Libii, Tunezji i Egipcie, prezydent Obama ma rację, że jest ostrożny i uważa, by nie sparzyć się kolejny raz, tym razem w Damaszku."  Zdaniem autora, analizując sytuację w Syrii i ewentualne decyzje o interwencji, USA przede wszystkim powinny pamiętać o lekcji, jaką dostały w Iraku - bowiem "Syria to bliźniak Iraku", pisze. Zwraca uwagę na podobieństwa: obydwa kraje istnieją w granicach nakreślonych po I wojnie światowej, obydwa składają się z grup społecznych, które nie chcą  współżyć ze sobą i tworzyć jednego narodu, obydwa rządzone były albo przez władze kolonialne, albo autokratów.  Friedman pisząc o tym, co powinno stać się w przypadku Syrii pisze: "wierzę, że jeśli chce się zakończyć wojnę domową w Syrii i wprowadzić kraj na ścieżkę demokracji, siły międzynarodowe muszą zająć cały kraj, zabezpieczyć granice, rozbroić wszystkie bojówki i stać się swoistą akuszerką w trakcie transformacji do demokracji. Ale to byłoby bardzo kosztowne i zajęłoby dużo czasu, a rezultaty tej transformacji nie są pewne."  Nie ma jednak - jego zdaniem- kraju, który podjąłby się tego trudnego zadania "(i z pewnością nie nominuję do niego USA), dlatego obstawiam, że walki w Syrii będą trwały aż obydwie strony się zamęczą." Zdaniem Friedmana, przemiany nie udadzą się także bez syryjskiego lidera, który byłby swoistym uzdrowicielem dla wszystkich grup społecznych w kraju. Sugeruje także, że o ile uda się zidentyfikować, którzy rebelianci biorący udział w konflikcie, są naprawdę "dobrzy", powinno się ich wspierać, a także szukać właśnie syryjskich "uzdrowicieli".

Friedman porównuje też walkę o "wolność" w Europie Wschodniej i w świecie arabskim. O ile w tym pierwszym rejonie, autokraci dusili głęboko zakorzenione aspiracje demokratyczne, tak w tym drugim - sekciarski, plemienny islamizm i aspiracje demokratyczne - "(po zmianach - IW) Europa Wschodnia okazała się być taka jak Polska po upadku komunizmu, większość krajów arabskich - takie jak Jugosławia po upadku komunizmu."

***

prof. Vejas Liulevicius (Center of the Study of War at the University of Tennessee Knoxville) "Fact-Finding in Syria" dla "Foreign Affairs"

Pod koniec kwietnia, amerykańskie służby ogłosiły, że w syryjskiej wojnie cywilnej używany jest sarin - broń chemiczna ok. 500 razy mocniejsza od cyjanku. Amerykańskie władze, które wcześniej sugerowały, że w przypadku gdy reżim Asada użyje broni chemicznej, rozpoczną interwencję w Syrii, stały się w swoich słowach ostrożniejsze. "Muszę być pewny, że mam do czynienia z faktami", powiedział prezydent Barack Obama, dodając, że USA potrzebują twardych dowodów na to czy, jak i przez kogo broń chemiczna była używana.

Zdaniem prof. Liuleviciusa, należy zadać sobie pytanie: co amerykański rząd zrobi z tymi twardymi dowodami, jeśli je znajdzie? Zwraca uwagę, że problemy pojawią się już na etapie zbierania ich i weryfikacji. Nie można liczyć na współpracę ze stroną syryjską; po stronie amerykańskiej będą owe dowody zbierać różne jednostki wywiadowcze (m.in. CIA, DIA), co będzie musiało być skoordynowane także z pracą sojuszników działających w rejonie (przede wszystkim Wielka Brytania, Francja, Izrael). Zdaniem autora, "administracja Obamy preferuje wykorzystanie zbierania informacji wywiadowczych jako sposobu na opóźnienie w podjęciu konkretnej decyzji co do dalszych działań."

***

David E. Sanger "Attacks Fuel Debate Over U.S.-Led Effort" dla "The New York Times"
Sanger pisze, że "widoczna łatwość, z jaką w ostatnich dniach Izrael zaatakował składowisko broni i, jak twierdzi strona syryjska, główne wojskowe centrum badań w okolicach Damaszku, podsyciła debatę w USA na temat tego, czy prowadzone przez USA naloty są logicznym, kolejnym krokiem do zrujnowania możliwości prezydenta Baszara al-Assada w przeciwstawianiu się siłom rebelianckim i w używaniu broni chemicznej." Nie jest to temat nowy, był już wielokrotnie poruszany, ale decyzja o interwencji nie zapadła z wielu powodów. Oficjalnie - bo prezydent Obama potrzebuje dowodu na użycie broni chemicznej. Ponadto, istnieje obawa o to jak silna jest obrona powietrzna Syrii, a także dlatego, że siły opozycyjne w poważnym stopniu składają się z dżihadystów. Przed interwencją powstrzymuje także postawa Rosji - przeciwnej jakiejkolwiek interwencji militarnej. Ponadto, jak pisze Sanger, "do tej pory najbardziej opornym członkiem amerykańskiej administracji jeśli chodzi o mocną interwencję w Syrii był sam Obama. Odmówił dozbrojenia rebeliantów jesienią, mimo że wzywała do tego sekretarz stanu Hillary Rodham Clinton i ówczesny szef C.I.A., David H. Petraeus." Jednak, jak pisze dziennikarz, powołują się na słowa jednego z pracowników administracji -  krytyka zaczęła "żądlić" prezydenta, który zdał sobie sprawę, że dotychczasowe działania mogą być niewystarczające.

***

Richard Engel "Israel may be ready for more active military role in Syria" dla NBC News
Korespondent NBC sugeruje, że działania Izraela mogą być początkiem bardziej intensywnej roli militarnej kraju w Syrii. Jedną z głównych motywacji Izraela jest to, by broń, tak chemiczna jak i konwencjonalna, nie trafiła z Syrii do Hezbollahu. Przedłużający się konflikt może być coraz większym zagrożeniem dla kruchej stabilności w regionie.
Zwraca także uwagę, na to, że po jednej stronie przeciwko Assadowi działa obecnie dwóch największych wrogów: Izrael i zwolennicy Al-Kaidy. "Trudno sobie wyobrazić bardziej zróżnicowaną parę: zdeklarowani wrogowie walczą przeciwko temu samemu rządowi."

***

Peter Beaumont "Yes, the UN has a duty to intervene. But when, where and how" dla "The Observer"
Szef działu zagranicznego "The Observer" analizuje czy, jak i kiedy możliwa jest interwencja na terenie innego kraju. Przedstawia zarówno stanowisko krajów przeciwnych interwencji (Rosja) w Syrii, jak i jej zwolenników, a także przykłady innych międzynarodowych interwencji ONZ. Podaje także argumenty, które mogą przemawiać za i przeciwko interwencji.

***

POMOC HUMANITARNA

James Cusick "Syrian aid in crisis as Gulf states renege on promises" dla "The Independent"
Milionom syryjskich uchodźców grozi racjonowanie żywności i ograniczenie programów pomocy medycznej, ponieważ kraje Zatoki nie dostarczyły obiecanego wsparcia humanitarnego. M.in. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar i Bahrajn obiecały cztery miesiące temu, podczas konferencji ONZ w Kuwejcie, że przeznaczą 650 milionów dolarów na pomoc dla syryjskich uchodźców. Jak wynika ze śledztwa dziennikarzy "The Independent" pomoc ta nie została jednak udzielona.

Jak wynika z danych ONZ, ZEA zadeklarowały pomoc w wysokości 300 mln. $, tymczasem przekazały jedynie 18.4 mln. Katar zdeklarował 100 mln., przekazał - 2.7 mln. $. Bahrajn - zadeklarował 20 mln., nie zanotowano jednak żadnej pomocy od czasu konferencji. W tym samym czasie USA na pomoc humanitarną w Syrii przeznaczyły 219 mln. $, Wielka Brytania - 129 mln. Najwięcej na pomoc syryjskim uchodźcom przeznaczył Kuwejt - 300 mln. $.
A pomoc jest coraz bardziej potrzebna. Z informacji The World Food Programme wynika, że tygodniowo na samo wyżywienie 2.5 miliona syryjskich przesiedleńców na terenie kraju i 1.5 miliona, którzy uciekli do oficjalnych obozów w Jordanii, Turcji, Libanie i Iraku, przeznaczanych jest 19 milionów dolarów. Środków może zabraknąć do lipca.

***
James M. Dorsey "Civil War in Syria: The Spillover Threat" dla "Fair Observer"
Sytuacja w Syrii może zaostrzyć sytuację w regionie - pisze dziennikarz James M. Dorsey, wieloletni korespondent głównych amerykańskich mediów m.in. z Bliskiego Wschodu. "Fala syryjskich uchodźców, wlewająca się do Jordanii, grozi wzrostem społecznych i politycznych napięć, które będą skutkiem rosnących żądań dostępu do ograniczonych środków, a także różnego postrzegania praw i obowiązki uchodźców."

W jednym tylko jordańskim obozie dla uchodźców Za'atari przebywa obecnie 110 tysięcy Syryjczyków. Poprzez napływ uchodźców, ludność Jordanii wzrosła o ok. 8%. Wg. przewidywań ONZ i władz jordańskich  w kwietniu liczba Syryjczyków w Jordanii mogła wynosić już 600 tysięcy osób, a do końca roku może wzrosnąć do miliona. Już dziś Jordania boryka się z kłopotami w dostępie do wody, coraz częściej dochodzi do zamieszek w obozach dla uchodźców. którzy mają coraz większe oczekiwania wobec władz jordańskich.

Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego. Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka