Spore zamieszanie wywołały ostatnie propozycje zmian ordynacji wyborczej zapowiedziane przez partię rządzącą.
Pomysły na zmiany prawa spotkały się z falą krytyki, szczególnie ze względu na projekt wprowadzenia zasady dwukadencyjności organu wykonawczego, czyli wójta, burmistrza i prezydenta. Mimo że temat ten nie jest niczym nowym (od dawna funkcjonuje w programach wyborczych różnych partii politycznych), dyskusje i komentarze nie milkną.
Głównym celem zmian ma być likwidacja „sitw” i „betonu” w samorządzie. Nie sądzę jednak, że długoletnie sprawowanie władzy przez jedną osobę zawsze skutkuje patologiami, choć te, rzecz jasna, występują. Ograniczenie kadencji może ten problem rozwiązać tylko w ograniczonym wymiarze. Odnoszę wrażenie, że ci włodarze, którzy nie będą mogli wystartować w 2018 roku, w sposób naturalny „namaszczą” następców ze swojego najbliższego otoczenia.
Należy również zastanowić się nad kwestią dalszych losów samorządowców sprawujących urząd. Co z tymi, którzy po zakończeniu swojej kadencji, nie będą mogli już kandydować? Nie zapominajmy, że będą to „mocni gracze” na scenie politycznej, z ogromnym doświadczeniem, którzy często nie będą potrafili się odnaleźć w innym świecie niż polityka. Ich ogromny potencjał nie zostanie zagospodarowany.
Włodarze, którzy nie będą mogli wystartować w 2018 roku, w sposób naturalny „namaszczą” następców ze swojego najbliższego otoczenia.
Czy proponowana zmiana faktycznie okaże się korzystna dla ogółu - trudno o jednoznaczną opinię. Z pewnością, bez podjęcia innych inicjatyw, nie zlikwidujemy patologicznych relacji w samorządach. Doskonale pokazuje to przykład Włoch, gdzie kadencyjność nie przyczyniła się do zmniejszenia korupcji. Podobnie może być również u nas. Z tego powodu uważam, że w proponowanej zmianie ordynacji wyborczej bardziej chodzi o efekt polityczny niż społeczny.
Czy zatem zmiany w ordynacji wyborczej faktycznie wychodzą naprzeciw ważnej potrzebie społeczeństwa? A może chodzi o zdobycie władzy w samorządach przez partię rządzącą?
Pewne jest, że zmiany ordynacji wyborczej są potrzebne. Nie należy ich jednak przeprowadzać rok przed wyborami, aby nie wywoływać podejrzeń i nie szkodzić wiarygodności głosowania.
Marta Zbrowska
Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego.
Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka