Lunka1969 Lunka1969
1021
BLOG

Sposób na uwierający... stanik ( o odchudzaniu na luzie)

Lunka1969 Lunka1969 Rozmaitości Obserwuj notkę 24
 

 

Opowiadanie o wiosennych rozterkach kobiecych.... 

 

 „Wiosna, cieplejszy wieje wiatr, Wiosna, znów nam ubyło lat”…. Hejże, hejże…. Czy na pewno… ubyło?

 OK. Pora na wiosenną chwilę prawdy.

Mirka staje przed swoim ulubionym lustrem w przedpokoju i krytycznie, centymetr po centymetrze, ocenia pozimowe „ pamiątki”...A nazbierało się ich trochę to tu , to… tam. Imprezy, święta, tydzień zimowego urlopu all inclusive… Zostały wszędzie. Na biodrach. W biuście. Och, i nawet w ramionach! Nie ma mowy o włożeniu bluzki z krótkim rękawem! Za nic! Ale przecież za chwilę zrobi się ciepło. Panika. Talia… cóż. Claudia Schiffer pewnie by się rozpłakała. Po Świętach i Nowym Roku Mirka odłożyła na najwyższą półkę ulubione dżinsy. No, w końcu, do wiosny zostało jeszcze trochę czasu a trzeszczący zamek błyskawiczny nie pozostawiał złudzeń: spodnie odmówiły  schronienia fałdkom na brzuchu.  Paskudne tłuszczowe oponki wylały się poza ich obręb. A tu ze wszystkich okładek wyglądaja śliczne, zgrabne i ponętne brzuchy, uda , pośladki! Matko! Dość juz tego! Jak się ratować?  Przykryć szeroką tuniką? Chodzić z wciągniętym brzuchem? Niestety, te tricki nie działają gdy Mirka siada. Wtedy czuje ucisk brzucha i myśli, że jednak nie powinna była brać przepisu od teściowej na zdradliwie kaloryczne ptysie.  Wszystko przez imprezy towarzyskie. Jak tu usiąść z koleżankami przy kawce bez porcyjki kalorii? Przecież ręce same sięgają po pączka z różą. Albo imieniny koleżanek w pracy… Tłumaczyć, że próbujesz ograniczyć słodycze kiedy one bezczelnie wsuwają drugą porcję tortu ...Niedzielne popołudnia z rodziną. Smętna pogoda za oknem. O, tu błoga słodkość działała prawdziwe cuda! Od razu robiło się mniej szaro wokół. No i znowu nie dotrzymała postanowień. Że słodycze tylko w weekend. Trudno. Chyba może mówić o symptomach uzależnienia. Zaczęła podjadać w samotności, w towarzystwie tłumacząc, że nie powinna, że walczy… 30 deko krówek podczas stresującego pisania raportu kwartalnego. Poradziła  sobie tak gładko  tylko dzięki nim! Wyrzucając puste opakowanie poczuła lekkie mdłości. Znowu przesadziła. Ciasto na weekend? Musi być!  Tak została wychowana! Jeśliby niczego nie upiekła, mama nazwałaby ją leniem. A skoro piecze, wypada spróbować, co serwuje na stół domownikom. Na ogół smakowało… Za bardzo.

Bez ciasta w domu brakuje czegoś ważnego: nastroju święta. Bez ciasta i tak na stole lądują jakieś słodkie wyroby z Wedla czy Wawelu. Już nasz spragniony endorfin mózg potrafi zadbać o siebie!

Raz kozie śmierć!

Pierwsze wiosenne zakupy przesądziły o tej drastycznej decyzji. Z butami poszło jeszcze gładko. Wybrała ulubiony fason i kolor. Nieco gorzej było już z ładnym wiosennym płaszczykiem „blisko ciała”. Oszołomiona jego krojem i kolorem oraz rozsądną ceną, zdjęła krawieckie cacko z wieszaka i… bezskutecznie usiłowała dopiąć. Cóż, zaklinował się na wysokości biustu. Czy to sprawiedliwe, że inne baby wydają duże pieniądze na operacje powiększenia biustu? Nie wiedzą, że kobieta ze zbyt wielkim darem od Boga czuje się jak żywa reklama „Łaciatego”? Ciekawe ubrania kończą się na rozmiarze 40. Potem zaczyna się już kolekcja dla puszystych. Po ciśnięciu w kąt przymierzalni kilkoma ładnymi fatałaszkami, które były przeznaczone dla zgrabniejszych od niej, powstrzymała brzydki okrzyk. Na kogo właściwie chciałaby nawrzeszczeć? Na samą siebie?

Mirka chce przetestować własną silną wolę. Wyznacza cele: znowu zmieścić się w ulubione dżinsy. Nie czuć odgniotków w talii z powodu ciasnej odzieży. Wrócić do numeru 40. Poczuć, że stanik nie gniecie pod biustem. Zapiąć lekko bluzkę i nie czuć odpadających z niej guzików, gdy zakaszle lub gdy złapie ją atak śmiechu ( z natury  jest spontaniczna i radosna i efekcie  kilkakrotnie zbierała już guziki od bluzki pod stołem po kilku serdecznych salwach śmiechu). No i najważniejsze: poczuć się dobrze we własnej skórze!

 W kolorowej prasie kobiecej i poradnikach psychologicznych na temat budowania samooceny ,nasza bohaterka wyczytała, że grunt to realne cele. Grunt to ich werbalizacja. I zapisanie wątpliwości. Ale i atutów. Dalej: realny  plan działania. Mirka z góry odrzuciła wszelkie diety kopenhaskie i dukanowskie. Na fitness była zbyt leniwa. Skreśliła go w przedbiegach.

Przepis ma być jak najprostszy: 5 porcji warzyw i owoców dziennie. 6-8 szklanek niegazowanej wody mineralnej. Maksymalnie 2 kromki chleba pełnoziarnistego w ciągu dnia. Zero podjadania po 19.I najważniejszy, przy którym Mirka zacisnęła usta: zero ciasta, czekolady, ciasteczek i słonych przekąsek.

Po napisaniu ostatniego zdania parsknęła śmiechem. Nie da się. Niewykonalne. (Rozum).

Jak długo?-(spytało serce).40 dni. Start od środy Popielcowej…

Raz w życiu zrobić sobie post na serio. Doświadczyć jego efektów. Pomocować się z tym, co rzekomo niewykonalne…

Wątpliwość numer jeden: co zrobię jeśli po wypiciu filiżanki kawy będę myśleć obsesyjnie o czymś słodkim? Odpowiedź: zjem owoc. Atuty decyzji: 200 do 300 złotych miesięcznie w kieszeni. Gdyby tak zliczyć te wszystkie czekoladki, ciasteczka, składniki niedzielnego ciasta… Spokojnie, tyle się na pewno uzbiera.

Za 300 złotych można w Internecie wyszukać weekendowy pobyt w SPA! Albo kupić sobie kosmetyk, na który dotąd brakowało funduszy! Jeśli wystarczy motywacji i nie roztrwonię miesięcznych oszczędności- myślała Mirka- za 4 miesiące  pojadę na fajną wycieczkę w ciepłe miejsce… Na wczasy na ogół nigdy nie mam pieniędzy. Zawsze na pierwszym miejscu są  potrzeby dzieci, ubrania, książki , lekarstwa i gry logiczne.  Rachunki. Wizyty u specjalistów, ubrania.Dzieci tak szybko ze wszystkiego wyrastają!

Klamka zapadła!

Środa.

Mirka daje sobie posypać głowę popiołem.  Dosłownie i w przenośni. Myśli: Boże, daj wytrzymać tę dietę!  Myśl o tym, żeby dać sobie spokój ,pojawia się ze cztery razy. Pomaga owoc, spacer, rozmowa z koleżanką. Koleżanka obiecuje trzymać kciuki. Będzie dobrze!

Sobota. W domu pachnie tylko środkami do czyszczenia podłogi i mleczkiem do pielęgnacji mebli. Słodycze nie pojawiają się na liście zakupów a mąż i dzieci obiecują, że nie będą przy niej jeść słodyczy. Dzieci z westchnieniem przyrządzają na deser galaretkę z bitą śmietaną i bananami.

Niedziela.

Katastrofa. Wizyta na imieninach. Jest dużo pokus. Mirka wychodzi na spacer, podziwiać pierwsze krokusy w ogrodzie. Rodzina pyta, Mirka wyjaśnia. Jej kubki smakowe wariują, wszyscy wokół ze śmiechem częstują się tortem, szarlotką i biszkoptem z musem orzechowym. Nie jest lekko. Na pociechę obiera dwie mandarynki i przełyka ślinę.

Środa. Minął tydzień.  

Zauważyła, że lepiej śpi i przestała ją boleć głowa. Od tygodnia bez proszku przeciwko migrenie! Wyprawa na basen, zakończona wilczym ssaniem w żołądku. Pożar ugaszony szklanką przetartego soku z marchwi i jabłek. Zaleta: przeprosiła zakurzoną sokowirówkę!

Piątek.10 dzień.

Mirka czyta o wpływie cukru na poziom wahania nastroju. O, tu napisali,  że cukier powoduje depresję. Gwałtowne skoki poziomu cukru uszkadzają trzustkę i wątrobę, pogarszają stan skóry i włosów. Trzymać się, trzymać się! Dzwoni koleżanka, która dołącza do diety. Ulga. Będzie się z kim spotkać przy kawie sotte.

Wtorek.14 dzień.

Mirka od pierwszego dnia założyła, że oprócz chęci na słodycze, poskromi także chęć… wchodzenia na wagę. Chwila prawdy i tak nastąpi. Przetestuje po prostu, w które z odłożonych na wysoką półkę ciuchów ponownie się zmieści! Żadnej wagi! Ważenie się deprymuje Mirkę .Pora na pierwszy test. Pełna nadziei przymierza dżinsy. Jakby luźniejsze! Ale zamek w połowie drogi stawia jeszcze opór na jednej, opornej fałdzie brzusznej. Nie od razu Kraków zbudowano! Cierpliwości! Koleżanka w słuchawce narzeka, że nie wytrzyma. Wspierają się wzajemnie. Która pierwsza pęknie, stawia butelkę drogiego trunku. Chwilowo pomaga.

Niedziela.19 dzień.

Na 50 rocznicy ślubu u wujostwa było ciężko. Suty obiadek, mnóstwo przystawek. Mirka skubie, ciocia z niepokojem patrzy i komentuje publicznie: To bardzo chwalebny pomysł ale … nie spróbujesz nawet symbolicznego plasterka jubileuszowego tortu? Mirka tłumaczy, że plasterek uruchomi lawinę. Spotyka ją zrozumienie. Poza tym naprawdę widzi już pierwsze sukcesy. Dżinsy na dobrej drodze do zapięcia. Przestały stawiać opór!

 

Wtorek 21 dzień.

W piekarni  nasza bohaterka na diecie  kupuje tylko pieczywo. Połowę mniej niż zwykle. Na szczęście, teraz można już kupić chleb na kromki. 4 kromki pro- body i 4 kromki orkiszowego. Za szybą w lodówce leżą wyeksponowane ciasta. Mirka wyobraża sobie, że są to plastikowe modele. Potem wizualizuje siebie, biegnącą bez zadyszki do tramwaju. I po chwili oczyma wyobraźni zapina się lekko w ten cudowny płaszczyk, który 3 tygodnie temu przykrył jedną trzecią jej obfitych krągłości.

- Coś słodkiego do tego chlebusia będzie?- dopytuje miła ekspedientka. - Nie dzisiaj, dziękuję- odpowiada z trudem Mirka i odwraca się na pięcie.

 

Piątek24 dzień.

 

Nikt nie powiedział, że będzie lekko. Ale słowo się rzekło... Dziś  wszędzie na ulicy widzi ludzi z paczkami, przewiązanymi ozdobnym sznureczkiem z logo cukierni. Czuje się okropnie, chciałaby choć polizać brzeg łyżeczki, umoczony w Nutelii…. To parszywe uczucie. Chyba czeka ją porażka. Czy powinna wstąpić do sklepu po flaszkę, którą chyba zaraz przegra?.... Koleżanka proponuje sobotnie przedpołudnie w gabinecie kosmetycznym zamiast w kuchni nad ucieraniem kolejnej porcji ciasta dla domowników. Dziś w nocy śniło się Mirce, że je lody z bitą śmietaną. To była jedyna dobra chwila tej doby. Czuje się poirytowana. Dlaczego? Zespół stresu po odstawieniu cukru?

W sobotę rano siedzą z Lidką na fotelach w gabinecie kosmetycznym pani Hani . Plotkują i od czasu do czasu wzdychają. Mirka wie, że jej przyjaciółka ma obsesyjne myśli o słodyczach. Kosmetyczka kręci się wokół nich, parzy kawę i dyskretnie nie dodaje do niej małego herbatniczka na talerzyku. Tu  mogą się  otworzyć, zwierzyć i ponarzekać. Życie jest ciężkie. Pełne wyrzeczeń. A i tak po świętach  znowu nie dopniemy  się w ulubione ciuchy- kwęka Lidka. Mirka milczy i marzy o szarlotce na ciepło.

Manikiur i pedikiur działają  odprężająco.  Przyjaciółki , dzielące głodową niedolę, wybierają jaskrawe, wiosenne kolory. Cieszą się, że zrobiły coś dobrego dla siebie. Lidka twierdzi, że poprawiła się jej cera. 24 dzień to już więcej niż połowa postu! W jaki sposób ograniczyć słodycze po 40 dniach? Musi to przemyśleć!

Poniedziałek 27 dzień.

Organizm powoli zaakceptował terapię szokową. Mirka nie potrzebuje już porannej kawy. Woli wycisnąć sok z 3 pomarańczy. Cieszy ją optymistyczna barwa płynu. Z każdą kroplą delektuje się jego smakiem . W pracy, tragedia! Szef kupił tort z okazji Urodzin Firmy! Sekretarka wręcza każdemu talerzyk z pokaźną porcją tortu. Szef staje obok niej i chwali się, że sam wybierał smak. Cytrynowy. Poezja! Rozpływa się w ustach!  Mirka ląduje w toalecie i zwraca. Jej nos zwęszył zapach słodkiego kremu. Czy tak zareagował na stres?

Po spotkaniu szef prosi ją do gabinetu i świdruje bezwzględnym spojrzeniem:

- Mirko, chyba nie jesteś w ciąży?- pyta prosto z mostu, dopijając kawę.

-Ja? Dlaczego? Co panu przyszło do głowy?...

-Schudłaś, jesteś stale poirytowana, nie jadasz obiadów na stołówce tylko jakieś dziwne prozdrowotne liście, kleiki , domowe soki… A dziś na widok tortu zrobiło ci się niedobrze. Czy to dobry czas na ciążę?- myślałem, że mogłabyś awansować …ale w tej sytuacji. Cóż, gratuluję…- zawiesza głos ale gratulacje nie brzmią szczerze.

- Ależ pan jest w totalnym błędzie!- Mirka z zażenowania rozpoczętym tematem nie potrafi sklecić prostego zdania.

- Czy słyszał pan o fobii dbania o linię i słodyczowstręcie?- zagadnęła go wreszcie.

- Nie uwierzę, że przestałaś lubić słodycze. Po prostu w ciąży zdarzają się paniom różne zachcianki… - Odstawiłam słodycze bo chcę popracować nad charakterem- uśmiechnęła się z całym przekonaniem.- Idzie mi dobrze, proszę mi zaufać…

- Do kiedy planujesz być na diecie?- rozumiem, że wcześniej nie ma sensu zlecać ci niczego istotnego? W końcu nie można skutecznie walczyć na dwa fronty …

-Do Wielkanocy- odpowiada Mirka szczerze. - Trzymam kciuki!- mówi szef szczerze ubawiony. Nie obawiasz się efektu jojo?

-Obawiam się okropnie. Dlatego zakładam się z szefem o cztery flaszki, że na stałe utrzymam już nową wagę. Po wyjściu z gabinetu szefa mruknęła sama do siebie: -Raz się wygrywa, raz przegrywa. Ale stanik w mniejszym rozmiarze, który nie wpija się w skórę pod biustem, jest wart każdego wyrzeczenia!

 

 

 

Lunka1969
O mnie Lunka1969

Bez Pana Boga, zielonej herbaty, książek, zwierząt przy boku, radia przy uchu,nie byłabym sobą. Wierzę w prawdziwą przyjażń i miłość. Cenię ludzi, mających dystans do własnych wad. Czasem troszkę nostalgicznie, czasem filozoficznie. Z sercem na dłoni. Nie znam się na polityce. Bliżej mi do psychologii i literatury.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości